środa, 21 grudnia 2016

45. " Święta dzieci z dachów" Mårten Sandén, Lina Bodén

Uwielbiam czas oczekiwań na święta Bożego Narodzenia! Cieszy mnie dosłownie wszystko, a najbardziej raduje czas spędzony z najbliższymi. Co roku moje dzieci sukcesywnie wyjadają czekoladki ze swych kalendarzy adwentowych, a od dwóch lat to oczekiwanie przybiera także inną formę. Od tamtego roku zatracamy się co wieczór w magicznych opowieściach bożonarodzeniowych, które wydają Zakamarki. Cóż takiego niezwykłego jest w tych książkach? Pomyślicie, że przecież książek o tematyce świątecznej jest całe mnóstwo. Owszem, ale zaufajcie mi, że te są absolutnie wyjątkowe.
O czym mowa? Znacie te magiczne opowieści w 24 rozdziałach do czytania w każdy grudniowy dzień? Jeśli nie, to zapraszam na recenzję najnowszej, wydanej w tym roku książki pt."Święta dzieci z dachów".

Mago, Issa i Stella uciekają z domu dziecka, by odnaleźć ojca Mago. Na dworcu w Sztokholmie spotykają tajemniczego staruszka Niklassona, który stracił pamięć i nie wie kim jest. Niespodziewanie na dworcu pojawia się także dziewczynka w kaszkiecie, Pirania, która daje trójce uciekinierów schronienie, oraz przedstawia im dzieci z dachów. Wszystko jest owiane nutką tajemnicy i niepewności, Stella, Issa i Mago zupełnie nie spodziewają się tego, że przeżyją niezwykłą przygodę, pełną magii i dobra.  Jesteście gotowi na wspaniałą lekturę razem z dziećmi?


Za kilka dni Wigilia i pomimo natłoku obowiązków muszę się Wam przyznać, że mało czytam, ale dzieciaki od 1 grudnia, czyli od rozpoczęcia pierwszego rozdziału, nie dają mi szansy na to, żeby opuścić wieczorne czytanie. "Święta dzieci z dachów" to kolejna po "Wierzcie w Mikołaja" i "Prezencie dla Cebulki" nasza obowiązkowa lektura na grudniowy wieczór. Te książki są cudowne!
Żadne inne nam znane nie wprowadzają takiej atmosfery i na żadne inne moje dzieci nie czekają tak niecierpliwie. Gdy tylko kładą się do swoich łóżek od razu z ich pokoju słyszę "mamooo, dziś kolejny rozdział, pamiętasz?". Nie odpuściłam, pomimo tego, że czasem usypiam pierwsza, to na siłę otwieram oczy, wlokę się do ich pokoju i czytam. Bo nie ma nic lepszego, niż ta chwila spędzona z dziećmi przy dobrej książce.


Seria świątecznych opowiadań, którą wydało wydawnictwo Zakamarki jest wyjątkowa nie tylko ze względu na wyżej wspomniane 24 rozdziały, które świetnie zastąpią kalendarz adwentowy. Należy też wspomnieć o treści, która jest bardzo interesująca, pouczająca i ma niesamowity klimat. Niejednokrotnie bohaterowie rozśmieszą, zaintrygują i wzruszą czytelników. Wzbogacone przepięknymi ilustracjami w stylu skandynawskim dodatkowo cieszą oko i pobudzają wyobraźnię. Książka jest wydana bardzo starannie, jest szyta, w twardej oprawie i dość dużym formacie. Z powodzeniem posłuży jeszcze długo Waszym dzieciom, a może nawet i wnukom?
Będziemy wracać do tego, oraz pozostałych tytułów często. Mamy także nadzieję, że w przyszłym roku znów będzie nowy tytuł do kolekcji. Jestem przekonana, że pokochacie serię Zakamarkową tak jak my, a jeśli jeszcze jej nie znacie, to pędźcie do księgarni i nadrabiajcie zaległe rozdziały!

Więcej o książce TU

Bardzo dziękujemy za egzemplarz wydawnictwu Zakamarki!

Nasza ocena: 6/6

środa, 14 grudnia 2016

Podsumowanie, trochę prywaty i życzenia świąteczne.

Dawno mnie tu nie było... Niestety nie umiem Wam się jakoś logicznie z tego wytłumaczyć. Napiszę wprost, od momentu aż w marcu poszłam na miesiąc do pracy (na zastępstwo) tak straciłam wenę do czytania. Nie wiem sama co się stało, zwyczajnie przerwany został mój ciąg czytelniczy i już nie umiem sprawić by wrócił. Przedtem czytałam 8-12 książek w miesięcu, teraz 2-3. Różnica jest ogromna, a ja czuję, że się chyba w tym wszystkim wypaliłam. Na pewno widzicie, że na blogu pustki, recenzji jak na lekarstwo a ja udzielam się na stronie sporadycznie. Miałam myśli by zamknąć bloga, że to już wystarczy, że już nie daję rady żyć tylko książkami i czytaniem. Dzieci pochłaniają teraz większość mojego popołudnia. Są coraz starsze i potrafią świetnie zająć się sobą, ale przy odrabianiu lekcji potrzebują mnie coraz częściej. Córcia chodzi do 4 klasy, ma bardzo dużo zadawane i staram się jej w matematyce pomóc na ile tylko potrafię bo z innymi przedmiotami radzi sobie świetnie sama. Synek jest w 2 klasie, poświęcam mu czas szczególnie na naukę płynnego czytania. Do południa ogarniam dom, gotuję, robię zakupy dla całej rodziny i pomagam mężowi w prowadzeniu firmy. Wiem, że komuś mogłoby się wydawać, że jak nie pracuję zawodowo to mam czas na wszystko. Niestety, czasem mam wrażenie, że jest zupełnie odwrotnie.
Nie wiem co dalej z blogiem...żal mi zamykać, ale nie chciałabym aby świecił pustkami. Czytam nadal, ale po kilkanaście stron dziennie, co daje niestety słaby wynik skończonej książki w dwa tygodnie. Przyznam, że męczyła mnie strasznie presja pisania na czas, dlatego postanowiłam zakończyć współprace z wydawcami, którzy mnie ciągle poganiali i pilnowali terminów. Nie zajmuję innym blogerom miejsca, nie biorę od nich książek, mam przecież co czytać.
No własnie...mam tyyyle książek, że życia mi braknie, abym je przeczytała. Ciągle dochodziły nowe a ja pod presją byłam zmuszona czytać "na czas". Wydaje mi się, że to tez spowodowało, że podświadomie odpuściłam sobie. Wiecie jakie to głupie uczucie, gdy dostałam np na urodziny wymarzoną książkę od dzieci, taką którą bardzo chciałam przeczytać i leży ona zakurzona do dziś, bo  nie mam czasu jej czytać? Mam wiele takich tytułów i pora trochę nadrobić zaległości.
Nie rezygnuję z czytania, nie zamierzam odmawiać autorom, którzy podeślą mi swoje książki, chcę tylko przestać zawalać się nowymi książkami, bo czuję, że nigdy nie wyjdę z zaległości. Marzę o tym, by móc samej wybrać tytuł, który dziś zacznę czytać.
Takie mam postanowienie noworoczne, czy mi się uda? Nie wiem.

Półtora tygodnia do świąt, więc wiem, że na pewno braknie mi czasu na to, żeby odezwać się tu znowu. Zaraz zacznie się pęd zakupowy, sprzątanie i gotowanie świątecznych przysmaków. Obiecałam sobie też, że jak najwięcej wolnych chwil przed i w trakcie świąt poświęcę dzieciom.
Życzę Wam abyście nie wpadli w wir świątecznej gorączki, abyście zatrzymali się na chwilę i pomyśleli co dla Was jest najważniejsze? Życzę Wam spokoju, rodzinnej atmosfery i wielu szczęśliwych chwil. Miło mi będzie, jesli nadal tu będziecie czasem wpadać :-)
Pozdrawiam grudniowo!
Malwina

piątek, 18 listopada 2016

44. Natasza Socha "Dziecko last minute"



Natasza Socha nie odpoczywa. To dobrze, bo książki tej autorki rozchodzą się jak świeże bułeczki. Nic dziwnego, Natasza ma wyjątkowe poczucie humoru i jest wspaniałą obserwatorką życia, po "Hormonii" przyszedł czas na równie udaną jej kontynuację, czyli "Dziecko last minute".

Kalina ma 46 lat i właśnie dowiedziała się, że jest w ciąży z Kosmą, mężczyzną poznanym przed zaledwie kilkoma tygodniami. Ta nieoczekiwana wiadomość burzy wszelkie plany Kaliny i wywołuje ogrom zamieszania w jej życiu. Czy kobieta "grubo" po czterdziestce jest jeszcze gotowa na powtórne macierzyństwo? Czy Kosma sprosta temu trudnemu zadaniu, jakim jest bycie ojcem? Jak tę nowinę przekazać gderliwej matce i co powie dorosła już córka Kaliny? Ciąża wydaje się końcem świata i początkiem wszelkich problemów. A może będzie zupełnie odwrotnie?

Z wielkim apetytem skończyłam pierwszą część cyklu "Matki, czyli córki" i wręcz nie mogłam doczekać się kontynuacji. Natasza na szczęście nie kazała wiernym czytelniczkom zbyt długo czekać i jej "Dziecko..." wpadło mi w ręce bardzo szybko. Nie zawiodłam się i tym razem. Czy będę bardzo monotematyczna jeśli napiszę, że kocham poczucie humoru tej autorki? Ja zwyczajnie jej książki mogę brać w ciemno, bo wiem czego mogę się spodziewać po jej piórze. Natasza pisze rewelacyjnie! Humor tryska już od pierwszej strony i jest dokładnie w moim guście. Pomiędzy wybuchami śmiechu jest w jej powieściach mnóstwo mądrości życiowej, która wynika z tego, że autorka potrafi idealnie przenosić życiowe sytuacje na papier. Związek z maminsynkiem, codzienność kury domowej, ciąża po czterdziestce? Proszę bardzo! Socha udowodniła, że jest autorką uniwersalną i żadna tematyka nie jest jej straszna.
"Dziecko last minute" to książka idealna, nie tylko dla pań w podobnej sytuacji, jak Kalina. Tak naprawdę każda z nas, bez względu na wiek będzie się wyśmienicie bawić przy lekturze. Realistyczna, do bólu szczera i trochę ironiczna opowieść o trudach macierzyństwa, skomplikowanych relacjach rodzinnych i o poznawaniu samej siebie. Idealna do oderwania od codzienności, gwarantuje poprawę nastroju i umili każdy jesienny wieczór.
Serdecznie polecam!

Za egzemplarz dziękuję Autorce oraz Wydawnictwu Pascal!

Moja ocena: 6/6

środa, 26 października 2016

43. Neo-Nówka "Schody do nieba" - recenzja



Neo-Nówka czyli przezabawni trzej panowie: Roman Żurek, Michał Gawliński i Radek Bielecki. Z początku funkcjonowali pod nazwą "To-Niemy", ich skecze "Niebo", "Poczta" czy seria "Paciaciaki" biją rekordy oglądalności. Kabaret, który potrafi rozbawić największego ponuraka, a skecz Niebo osiągnął na kanale You Tube prawie dwa miliony wyświetleń. Książka, którą wydało wydawnictwo Prószyński i S-ka to zbiór informacji na temat rozpoczęcia kariery, popularności, skeczy i innych ciekawostek. Jak sami mówią, tej książki miało nie być, ale pewne tematy trzeba było poruszyć raz na zawsze. No bo jak to było w końcu z tym Niebem, była wpadka czy genialne aktorstwo? Zachęcam do lektury!

Dialog wcale nie musi być nudny, a biografię też można przeczytać w jeden dzień z wypiekami na twarzy. Przekonałam się o tym sama, kiedy wczoraj w okolicach południa dostałam od wydawcy ebooka Neo-Nówki. Kiedy tylko zobaczyłam ją w zapowiedziach, wiedziałam, że muszę to przeczytać. Musiałam się dowiedzieć jak to naprawdę było z najlepszym skeczem, jaki w życiu oglądałam i przy którym śmieję się w głos do dziś, chociaż oglądam to trzydziesty piąty raz.  Wzięłam czytnik do ręki i przepadłam na dobre trzy godziny, obiad znacznie przesunął się w czasie a łóżko zostało pościelone dopiero po południu, ale co tam. Czytałam historię powstania jednego z najpopularniejszych kabaretów w Polsce i znów płakałam ze śmiechu. Wiecie co? To nie jest zwykła kupa suchych faktów i informacji, "Schody do nieba" to wyjątkowo żartobliwie przedstawiona historia Romana, Radka i Michała. W całej rozmowie, w której biorą udział panowie czuć tę wyjątkową wieź, która ich łączy. Podczas lektury widać gołym okiem, jak się lubią i wzajemnie uzupełniają. Swoim charakterystycznym humorem rozbawiają nie tylko czytelników, ale i siebie nawzajem. Trochę prywaty, trochę zdjęć, mnóstwo żartów i dystansu do samych siebie, tak w skrócie można opisać Neo-Nówkę poza sceną. Miałam wrażenie, że chłopaki mają niezłą zabawę podczas pisania tej książki, co bardzo wpłynęło na moją ogólną ocenę. Muszę przyznać, że nie zawsze byłam fanką kabaretów, ale to za sprawą mojego męża, który notorycznie ogląda takie występy, w końcu i ja dałam się w to wciągnąć. I nie żałuję! Neo-Nówka potrafi bawić różną publiczność, zdarzały się nawet występy w seminariach, gdzie siostry zakonne bawiły się na całego! Czasem jest mniej śmiesznie, kiedy ksiądz grozi palcem za występ lub starsza pani próbuje przerwać skecz o "moherach". Macie niedosyt? I dobrze, bo jeśli tylko znacie z tv Neo-Nówkę to sięgnijcie po tę książkę! Dobra zabawa gwarantowana.

Panom gratuluję dobrej książki i życzę kolejnych skeczów, w których publiczność i widzowie przed tv skręcają się ze śmiechu.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka!

Moja ocena: +5/6

środa, 12 października 2016

42. Steena Holmes "Dziecko wspomnień"



Pamiętacie "Szukając Emmy"? To właśnie autorka, która napisała tę książka powraca ze swoją nową powieścią. Powieścią trudną, bo poruszającą temat psychozy poporodowej, rozstania, cierpienia i traumatycznych wspomnień, a to wszystko na zaledwie 240 stronach. Czy Steenie Holmes udało się mnie zaintrygować fabułą i zaskoczyć zakończeniem?

Diana i Brian są na szczycie kariery, tworzą dobre małżeństwo a przed nimi otwiera się droga do polepszenia sytuacji zawodowej. Ciąża Diany jest dla nich sporym zaskoczeniem i cóż...nie cieszy się z niej sama przyszła mama.
Rok później Diana jest już szczęśliwą mamą małej Grace, co prawda bardzo nadopiekuńczą i pełną leków, ale bardzo zakochaną w swojej małej córce. Tylko Brian się nie odzywa, wyjechał służbowo, obiecał wrócić tuż po narodzinach Grace, ale milczy, pomimo licznych prób kontaktu. Dianą i jej córeczką zajmuje się niania, ale dlaczego jej uwaga jest skierowana bardziej na młodą matkę a nie na jej córeczkę? Co się tak naprawdę dzieje w życiu Diany? Gdzie podziewa się jej mąż i czemu nikt nie chce powiedzieć jej prawdy?

Książka pełna znaków zapytania, to pierwsze co mi przyszło do głowy, gdyby ktoś mnie prosił o jedno zdanie na jej temat. Steena Holmes podjęła się napisania o bardzo trudnych tematach i przyznam, że pomimo niewielkiej objętości nie "połknęłam" jej w jeden wieczór.
Historię opisaną w książce poznajemy z punktu widzenia Diany i Briana. W dodatku przeplatana jest teraźniejszość z przeszłością, co sprawia, że potrzeba skupienia by połapać się w fabule. Podczas lektury, zamiast coraz więcej rozumieć z fabuły, w mojej głowie było coraz więcej niewiadomych. I wiecie co? Mi się to bardzo podobało. Nic nie było podane na tacy, oczywiste i jasne. Steena Holmes potrafi zaskoczyć czytelnika, o czym przekonacie się czytając tę książkę.
"Dziecko wspomnień" jest mieszanką powieści psychologicznej i thrillera, trzyma w napięciu, porusza temat psychozy poporodowej i sprawia, że nie można jej odłożyć póki nie dowiemy się co tak naprawdę działo się w rodzinie Diany. Jak bardzo na życie bohaterki wpłynęły traumatyczne zdarzenia z przeszłości?
Zakończenie, mimo, że zaskakujące to udało mi się je przewidzieć. Jeśli będziecie uważnie czytać, bacznie zwracać uwagę na zachowanie bohaterów, to na pewno domyślicie się co zaserwuje autorka na ostatnich stronach.

Serdecznie polecam, lecz lojalnie uprzedzam, pomimo słodkiej okładki, treść jest naprawdę poważna, wymagająca przemyślenia i dużej uwagi. "Dziecko wspomnień" nie jest lekką lekturą, przy której się odprężycie, jednak uważam, że zasługuje na przeczytanie. Pozycja godna polecenia!

Za możliwość przeczytanie serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu!

Moja ocena: 5/6

czwartek, 22 września 2016

Umilacze jesienno-zimowe, czyli parę słów o świeczkach, które podbiły moje serce!



Od zawsze sezon jesienno-zimowy kojarzył mi się z "czasoumilaczami". Dla mnie są to przede wszystkim: owocowe herbaty, pachnące kremy do rąk/balsamy do ciała, ciepły kocyk i świeczki. Dziś post właśnie o świecach, które odkryłam bardzo niedawno.
Jakiś czas temu byłam zafascynowana oryginalnymi Yankee Candle, no dobra, nadal jestem, ale nie czarujmy się...nie stać mnie na zakup świec, które kosztują blisko stówy. Raz do tej pory pozwoliłam sobie na kupno cynamonowej Yankee i do tej pory słyszę swoje wyrzuty sumienia (80 zł!!!!). Tańsze są woski, które także namiętnie kupuję i polecam. Dzisiejszy wpis nie będzie opisywał świec i zapachów Yankee, lecz ich tańsze i co najważniejsze, polskie odpowiedniki!

Przypadkowo, przeglądając internet trafiłam na blog polecający Polskie Świece. Pierwszy raz o nich słyszałam, ale rzecz oczywista, z ciekawości weszłam na stronkę hurtowni. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że właściciel, pan Jacek, ma w swojej ofercie mnóstwo zapachów i form do wyboru. Możecie wybierać zapachy kwiatowe, owocowe, świąteczne i wiele innych. W ofercie są tealighty, świece w szkle, w słoikach, woski, świece klasyczne rustykalne...ach...nic tylko brać!

Wszystko to możecie znaleźć tu:
Polskie Świece

Dzięki uprzejmości Pana Jacka otrzymałam pierwszą paczuszkę do testowania, między innymi po to, bym mogła teraz Wam trochę opisać te świeczki.
Dostałam:
Dwa słoiczki o zapachu Mint Cream i Williams Pear
Podgrzewacze maxi Sex on the beach
Tealighty w kształcie kwiatków  Cotton fresh
Tealighty Green Tea

Sama dokupiłam sobie jeszcze kilka zapachów, m.in. French Riviera, Lemon Cake, Lovely Gift.



Jakie było moje pierwsze wrażenie? Przede wszystkim już podczas rozpakowywania, paczka niesamowicie pachniała. Jeśli macie jakiekolwiek wątpliwości, czy świeczka w słoiczku za 6,5 zł będzie ładnie pachnieć, to ja Wam daję słowo, że tak. Na pierwszy ogień poszła Mint Cream.
Zapach słodkiej mięty, przyjemnie rozchodzi się po całym pokoju, nie drażni, nie jest duszący, świeży i zdecydowanie na lato.  Miałam szczęście, bo odpaliłam go jeszcze w gorący wrześniowy dzień i skutecznie umilił mi zniesienie gorąca. Potem jednak rozchorowałam się i muszę przyznać, że zapach świetnie sprawdził się przy katarze. Miętowy aromat unoszący się w pokoju pomagał mi normalnie oddychać.


Williams Pear pachnie przepięknymi, dojrzałymi gruszkami, takimi, które uwielbiam. Zapach jest cudowny, delikatniejszy i mniej wyczuwalny niż Mint Cream, ale apetyczny i bardziej uniwersalny. Jest idealnym odzwierciedleniem prawdziwego aromatu tych owoców, bez zbędnej sztuczności. Polecam!

Podgrzewacze Sex on the beach pachną mi mango, kokosem i pomarańczą. To zdecydowanie najbardziej owocowa i radosna mieszanka. Kojarzy mi się ze słodkim drinkiem pitym na gorącej plaży. Mmmm...pychotka! Jest wyczuwalny, lecz nie duszący.


Tealighty Cotton Fresh, są dla mnie absolutnym hitem! Po raz pierwszy spotykam się z podgrzewaczami, które są w plastikowych, przezroczystych naczyniach, które dają więcej światła i wyglądają naprawdę szykownie. Alternatywa dla sreberkowych naczynek, dla mnie bomba. Mało tego, te świeczuszki mają pod spodem małe nóżki, dzięki czemu bez problemu możemy je postawić praktycznie na każdej powierzchni. A to, że występują w kształcie serduszek, kwiatków, gwiazdek, choinek (aaaa będą na świętaaaaaa), to już tylko kolejna mega zaleta.
Zapach Cotton Fresh to bardzo uniwersalny i świeży zapach, właściwie dla każdego. Mnie kojarzy się z czystym praniem, wypłukanym w Lenorze. Zapach idealny do łazienki.


Green Tea również przypadł mi do gustu. Paczka tych podgrzewaczy stale jest w użyciu i cóż...pomału się kończy. Zapach ten bardzo mnie relaksuje, jest rześki, lekki a jednocześnie nadaje pomieszczeniu piękną woń zielonej herbaty.Dla miłośników naturalnych aromatów będzie idealny.

Zapachy, które dokupiłam są równie piękne i naturalne. Nie czuć absolutnie żadnych chemicznych aromatów, jak bywa w świecach marketowych. Będę stałą klientką Polskich Świec i mogę je z czystym sumieniem polecić. Ogromny wybór, bardzo atrakcyjne ceny i wysoka jakość to cechy charakterystyczne dla tej firmy. Nie jest to jakość Yankee Candle i nikogo nie zamierzam oszukiwać, ale moi drodzy, słoiczek zapachowej polskiej świecy, który kosztuje 6,5 zł i można go potem wykorzystać, to chyba nie wiele prawda? I najważniejsze...te świeczki naprawdę pachną. Pachną na cały pokój, nie dymią, nie śmierdzą chemią. Coś więcej potrzeba?



To co, gotowi na jesienne wieczory w blasku świec? Lubicie, kupujecie w tym sezonie takie zapachowe cuda? Podzielcie się wrażeniami. Cmok :-*

Za możliwość testowania serdecznie dziękuję Panu Jackowi z Polskich Świec!

poniedziałek, 19 września 2016

41.Hubert Hender "Kolejność"



Hubert Hender zadebiutował w 2013 roku powieścią kryminalną pt. "Zapora", której niestety nie udało mi się przeczytać. Autor lubi osadzać swoje wątki w okolicach Dolnego Śląska, bo jak sam pisze, te okolice są mu bardzo bliskie. Ja miałam ostatnio okazję dowiedzieć się jak wypadła jego najnowsza książka "Kolejność" i jestem pod sporym wrażeniem.

W Kowarach na Dolnym Śląsku zostaje brutalnie zamordowany jeden z górników pracujący w kopalni, która swoje lata świetności ma dawno za sobą. To nie jedyna zbrodnia, jaka dotyka tą okolicę, ponieważ w niedługim czasie zostają znalezione kolejne zwłoki mężczyzny. Dwa ciała, dwa bestialskie morderstwa, dziwne napisy wskazujące na numerowanie ciał, znajdujące się na miejscach zbrodni. Podkomisarz Gawłowski i komisarz Iwanowicz próbują ułożyć skomplikowaną układankę w całość i dotrzeć do osoby, która stoi za zabójstwami mężczyzn. Czy jednak zdążą, nim morderca zaatakuje ponownie?

Pierwsze co mi przychodzi do głowy po lekturze "Kolejności" to to, że poleciałabym ten kryminał męskiej części czytających. Lubię ten gatunek i chętnie po niego sięgam, ale tak naprawdę niewiele jest książek, które z czystym sumieniem dałabym w prezencie mężowi, koledze czy bratu. Książka Huberta Hendera jednak idealnie pasuje mi na kryminał, po który z przyjemnością sięgną czytający panowie. Dlaczego? Przede wszystkim panuje w nim gęsta, mroczna atmosfera. "Kolejność" jest książką z mocną i wyrazistą fabułą, zdecydowanym ruchem akcja ciągle goni do przodu a bohaterami są przede wszystkim mężczyźni. Sporo dialogów, mało opisów, myślę, że to idealna książka dla każdego, kto lubi rasowe kryminały.Duszna atmosfera Dolnego Śląska sprawia, że czyta się ją z wypiekami na twarzy i ciarkami na plecach. Niejednokrotnie podczas lektury zwyczajnie się bałam i prawie czułam oddech mordercy na karku!

Warto także wspomnieć, że sprawa morderstwa, nie jest jedynym tematem poruszonym w książce. Autor poprzez wprowadzenie wątku osobistego komisarza Iwanowicza, sprawił, że postać nabrała realnych cech i stała się tym samych bardziej wiarygodna. Jestem przekonana, że zainteresuje Was każdy wątek, jaki autor wprowadził do swojego kryminału. Zakończenie zaskoczyło mnie, nie domyśliłam się kto stał za wszystkimi zbrodniami, chociaż podczas czytania intensywnie o tym myślałam. Lubię być zaskoczona i udało się panu Hubertowi mnie zadziwić. Jestem pozytywnie zaskoczona całością i czekam na kolejną książkę jego autorstwa!

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Filia!

Moja ocena: 5/6

środa, 31 sierpnia 2016

40. Małgorzata Rogala "Dobra matka"




Niewiele z nas, w dzisiejszym świecie, potrafi oprzeć się korzystaniu z portali społecznościowych. Facebook, Instagram, Snapchat...to wszystko spowodowało, że publikujemy o sobie więcej informacji niż kiedykolwiek, mając przy tym coraz mniej prawdziwych przyjaciół.
Czy kiedykolwiek zastanawialiście się co się dzieje ze zdjęciami wrzuconymi do Internetu? Pal licho, jeśli to "tylko" nasze fotki, ale coraz więcej wrzucamy zdjęć naszych dzieci, często niestety bezmyślnie. Jakie mogą być tego skutki?

Agata Górska stara się rozwiązać zagadkę morderstwa młodej kobiety, zastrzelonej z bliska w Lesie Kabackim. Kolejna ofiara potęguje stres policjantów, ponieważ wszystko wskazuje na to, że mają do czynienia z psychopatą. Ofiary tuż przed śmiercią dostają ostrzegawczą informację "Bądź dobrą matką", co ona oznacza? W jaki sposób powiązane są ofiary i dlaczego ktoś je brutalnie zabija?

Małgorzata Rogala według mnie spisała się na medal. Stworzyła historię bardzo "na czasie". Ten kryminał, poza tym, że jest świetnie skonstruowany, to jeszcze idealnie wpisuje się w dzisiejszą modę na publikowanie dosłownie wszystkiego w mediach społecznościowych. Któż z nas nie ma konta na Facebooku? Ileż to razy widzę głupotę i naiwność młodych rodziców wrzucających zdjęcia swoich pociech bez pieluszki, czy podczas kąpieli? Tylko po co? Po co dawać na tacy potencjalnym pedofilom nasze dzieci? Autorka napisała kryminał z wielkim przesłaniem, który stanowi niewątpliwie największy atut książki. Przestrzega nas przed nadmiernym obnażaniem się w sieci, stara się nakłonić czytelnika do ochrony swoich danych osobowych i wizerunku. Przyznam, że "Dobra matka" daje sporo do myślenia i chyba właśnie o to chodzi!

Rogala poza tym, że napisała dreszczowiec, który daje czytelnikowi lekcję życia, to także zainteresowała niebanalną fabułą i ciekawymi bohaterami. Książkę czyta się bardzo dobrze, jest w niej duża dawka napięcia i oczekiwania na finał, jak w rasowym kryminale być powinno. Nie zgadłam do końca, kto stał za morderstwami kobiet a to oznacza, że autorka kilka razy skutecznie odwróciła uwagę od mordercy, a ja dałam się nieźle zmanipulować. Intryga bardzo mi się podobała i śmiem napisać, że pani Małgorzata w mojej ocenie spokojnie może stać na półce obok Remigiusza Mroza, bowiem jej kryminał przypadł mi bardzo do gustu. Jeśli lubicie takie klimaty, a jeszcze nie czytaliście, to zachęcam do sięgnięcia po tę nowość Czwartej Strony.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona!

Moja ocena: +5/6

piątek, 19 sierpnia 2016

39. Simon Beckett "Zimne ognie"




Pragnienie dziecka prędzej czy później dopada prawie każdą kobietę. Niestety, współczesne realia są dość bolesne w tej kwestii, dużo par starających się o potomka napotyka w tym temacie sporo problemów. Co jeśli kobieta pragnie zajść w ciążę a nie ma partnera? Jeśli dodatkowo nie chce angażować się w żaden związek, a dziecko chce wychować absolutnie sama? Brzmi nierozsądnie, nierealnie? Z takim problemem przyjdzie zmierzyć się bohaterce najnowszej książki Simona Becketta pt. "Zimne ognie".

Kate to typowa londyńska singielka, ostatnio rozstała się z chłopakiem a jej najbliższą przyjaciółką jest Lucy i jej rodzina. W wolnych chwilach Kate lubi zajmować się dziećmi Lucy i właśnie podczas takich chwil uświadamia sobie, że bardzo pragnie zostać matką. Na horyzoncie nie pojawia się jednak żaden odpowiedni kandydat na męża, a tym bardziej na ojca dziecka. Zdesperowana Kate decyduje się na sztuczne zapłodnienie w klinice. Warunki, jakie stawia szpital nie do końca jej odpowiadają, dlatego w końcu znajduje sama "ochotnika". Niby wszystko ustalone, ale czy na pewno wszystko pójdzie zgodnie z jej planem? Czy nowo poznany mężczyzna faktycznie okaże się tym, za kogo się podaje?

Kolejny na moim czytelniczym koncie thriller psychologiczny. I dobrze, bo wygląda na to, że bardzo udany.  Simon Beckett stworzył historię, która co prawda pomału się rozkręca, ale jak już wpadnie w swój rytm to nie zwalnia do samego końca. Przyznaję, że przez pierwsze kilkadziesiąt stron zastanawiałam się, kiedy wreszcie akcja nabierze tempa, bo czytało mi się średnio. Niby temat ciekawy, niby byłam zaintrygowana, ale brakowało czegoś mocniejszego, szybszej akcji serca, poczucia zagrożenia i strachu.  Na szczęście nie zraziłam się tym początkowym zastojem akcji, bo potem było już tylko lepiej. Bohaterowie stworzeni przez autora wciągają w świat swoich problemów i rozterek, powodują, że czytelnik jest ciekawy dalszego ciągu zdarzeń i finału całej sytuacji. Dodatkowo postacie są ciekawie przedstawione, a fabuła mocno intryguje, przez co mamy zapewnione mocne wrażenia podczas lektury.

Jestem zadowolona i książkę polecam, to ciekawy i powodujący wypieki na twarzy thriller psychologiczny, w którym nic nie jest czarno białe, a tym samym przewidywalne. Gwarantuję, że Simon Beckett nie raz zaskoczy Was zwrotem akcji i swoją pomysłowością. A ja chętnie zapoznam się z jego poprzednimi książkami. Jestem ciekawa Waszych wrażeń!

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca!





Moja ocena: 5/6

środa, 3 sierpnia 2016

38. Magda Stachula "Idealna"



Jeden mail z Wydawnictwa Znak wystarczył, żebym poczuła się mocno zaintrygowana. Założyłam się z panią od promocji, że jeśli książka nie przypadnie mi do gustu, ona wyśle mi tabliczkę czekolady, za to, że poświęciłam swój czas na przeczytanie debiutu Magdy Stachuli, W nosie mam czekoladę, bo na półce mam książkę z gatunku który uwielbiam, z niesamowitą fabułą i zaskakującym zakończeniem.  Tadam, tadam! Moi drodzy, przedstawiam Wam idealną "Idealną"!

Anita marzy o dziecku. Wraz z mężem od dłuższego czasu bezskutecznie próbują powiększyć swoją rodzinę, tracąc przy tym wszelki romantyzm i czułość. Ich małżeństwo zaczyna się sypać, mąż ucieka w pracę, a Anita chcąc zabić nudę zajmuje się podglądaniem ludzi przez kamerki miejskiego monitoringu. Ot tak sobie, patrzy na przechodniów, wsiada z nimi do tramwaju i przenosi się w inne miejsce. Szczególnie upodobała sobie Pragę i pewną linię tramwajową, gdzie jeździ niemal codziennie specyficzna para. Obserwowanie ich daje Anicie ukojenie i odskocznię od problemów w małżeństwie. Jednak jest coś, co nie daje jej spokoju. W ubraniach Anity pojawia się sukienka, której nigdy sobie nie kupiła, a w torebce znajduje się szminka w kolorze, którego Anita nie lubi. Kto się tak bezczelnie z nią bawi? Czy zaczyna tracić zmysły, czy jest ktoś, kto jej zagraża?

Thriller psychologiczny jakiego jeszcze nie czytałam. Wiem, wiem...ja ogólnie lubię ten gatunek, ale "Idealna" nie jest kolejnym dreszczowcem, jakich wiele na księgarnianych półkach. To skomplikowana i naładowana emocjami opowieść o kobiecie dążącej do bycia matką, o zdradzie, o traumie z przeszłości i nienasyconej żądzy zemsty. Fenomenalnie poprowadzona intryga, rewelacyjne przedstawienie postaci i świetne połączenie wątków. Brawo dla autorki, taki debiut zdarza się wyjątkowo rzadko i należy go promować w każdy możliwy sposób.
Dość sceptycznie podeszłam do zakładu o którym pisałam we wstępie. Teraz muszę przyznać, że to będzie jedna z najwyżej ocenionych przeze mnie książek 2016 roku. Stachula zasłużyła na najwyższą notę, bo to co się działo ze mną podczas czytania jest nie do opisania. Ja nie byłam wstanie oderwać się od pochłaniania "Idealnej", wierzcie lub nie, ale zaczęłam czytam przed 21.00 a skończyłam tuż przed 2.00 w nocy. Doprawdy nie pamiętam kiedy ostatni raz tak wciągnęła mnie jakakolwiek książka.
Nie pytajcie czy warto, pędźcie do księgarni, bo jeśli tylko lubicie thrillery to czeka Was jeden z najlepszych, jakie czytaliście. Wypieki na twarzy gwarantowane!

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova!
Moja ocena: +6/6

środa, 27 lipca 2016

37. Claire Douglas "Siostry"



Mój ulubiony gatunek, interesujący opis plus przepiękna okładka i...przepadałam. Od samego początku, gdy tylko zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach, wiedziałam, że muszę ją mieć. Czasem tak mam, że intuicyjnie czuję z którą książką się "zaprzyjaźnię", a która będzie totalną klapą. Powieść Claire Douglas to jeden z najciekawszych thrillerów jakie czytałam. Wciąga i intryguje niemal tak samo jak "Kwiaty na poddaszu" V.C. Andrews!

Abi jest załamana po śmierci swojej siostry bliźniaczki. Obwinia siebie o nieszczęśliwy wypadek, wszędzie widzi twarz ukochanej Lucy. Wspomnienia bolesnej przeszłości ciągną się za nią, utrudniając normalne funkcjonowanie.
Gdy poznaje Beatrice wszystko zaczyna się układać. Bea jest bardzo podobna do Lucy, w dodatku stara się bezinteresownie pomóc . Zaprasza Abi do swojego domu, gdzie przedstawia swojego brata bliźniaka. Ben w mgnieniu oka przypada Abi do gustu i zaczyna ich łączyć coraz mocniejsze uczucie. Gdy Abi wprowadza się do Bena i Beatrice, w ich wspólnym domu zaczynają dziać się dziwne rzeczy.

Miłość bliźniąt została już poruszana w literaturze nie jeden raz. Nie od dziś wiadomo, że więź łącząca takie rodzeństwo jest wyjątkowa i niepowtarzalna. Claire Douglas w swojej powieści znów ukazała jak bardzo mocno tęskni się za bliźniakiem, który odszedł. Bohaterzy jej książki to młodzi ludzie po przejściach. "Siostry" to nie jest lekka książka dla młodzieży, to skomplikowany thriller psychologiczny, pełen intryg, kłamstw i tajemnic rodzinnych. Nie bez powodu przywołałam we wstępie słynne "Kwiaty na poddaszu", nie chcąc spamować, nie zdradzę nic więcej z treści, ale mogę napisać, że Douglas wciąga w wir tajemnic swoich bohaterów podobnie jak Andrews w swoich sagach o Dollangangerach.

Brawo dla Wydawcy za piękną i intrygującą okładkę, bo to dzięki niej właśnie zwróciłam uwagę na tytuł i opis. Teraz, kiedy jestem już kilka dni po lekturze mogę śmiało stwierdzić, że okładka z tytułem nieco namieszała mi w głowie. Gdy znam finał książki, wiem też jak mogę i jak powinnam zrozumieć dwie pary butów na okładce. Jak przeczytacie, będziecie dokładnie wiedzieć o co mi chodzi, w każdym razie, nie dajcie się zwieść tytułowi.

"Siostry" to thriller taki, jak lubię. Młodzi ludzie z bagażem doświadczeń, tajemnice rodzinne, zakazane związki i szczypta miłości pomiędzy, to zapowiedź udanej lektury. Czytałam z wypiekami na twarzy, kolejno przerzucając kartki by dowiedzieć się jak się skończy cała historia. Od dawna nie czytałam książki, która jednocześnie tak mnie wciągnęła i w której do samego końca nie wiedziałam kto jest tym dobrym, a kto złym. Autorka tak sprytnie mną manipulowała, że niczego nie byłam do końca pewna. Zakończenie zaskoczyło mnie i jednocześnie pozostawiło nutkę niepewności i ochoty na więcej. Warto było spędzić z "Siostrami" dwa popołudnia. Serdecznie polecam!

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.!

Moja ocena: +5/6

środa, 20 lipca 2016

36. Małgorzata Falkowska "Mąż potrzebny na już" / przedremierowo/ patronat medialny




 Premiera: 22.07.2016
Wydawnictwo: Videograf


Czy można znaleźć miłość na zawołanie? A może wystarczy tylko
dokładnie rozejrzeć się wokół, bo idealny kandydat jest na wyciągnięcie
ręki? „Mąż potrzebny na już” to kapitalna powieść o poszukiwaniu drugiej
połówki,  przepełniona humorem i bogata w nieoczekiwane zwroty akcji.
Swoją debiutancką książką Gosia Falkowska podbiła moje serce, a ja
jestem pewna, że i Wy będziecie tarzać się ze śmiechu, oczarowani Berką
i jej noworocznymi postanowieniami.

Tak to już bywa z tymi postanowieniami. Zazwyczaj czekamy do Nowego roku, lub chociaż do poniedziałku, żeby obiecywać sobie, że schudniemy, przestaniemy palić papierosy a nawet, że...znajdziemy męża w rok. Czy to proste zadanie? Chyba nie!
Bernadetta, zwana Berką, spędza Sylwestra wraz ze swoimi przyjaciółkami. Jak co roku, każda z nich ma przygotowane swoje noworoczne postanowienie. Ta, która wytrwa i obietnicy dotrzyma, wygra dość sporą sumę pieniędzy. Gra warta świeczki, więc każda z przyjaciółek wysoko sobie stawia poprzeczkę.
Jolka pragnie zostać trenerem personalnym, Marietta dyrektorem projektowym, Zośce marzy się obrona tytułu magistra, Monice przydałoby się prawo jazdy, a Baśka marzy o wyprowadzce od rodziców. No i Berka...postanawia wyjść za mąż w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy. Nierealne? Dlaczego nie? Będzie ciężko, ale też bardzo zabawnie!

Wydawca promuję książkę słowami "lekka komedia romantyczna", a ja dziś mogę napisać, że jestem oczarowana historią  Falkowskiej. Kiedy Gosia pisała mi, że pisze książkę, nie spodziewałam się, że aż tak podbije ona moje serce. Komedie bowiem rzadko przypadają mi do gustu, zazwyczaj sięgam po thrillery czy obyczajówki o trudnej tematyce. "Mąż potrzebny na już" to opowieść, której się nie czyta, ją się pochłania w ekspresowym tempie z wypiekami na twarzy. To niesamowicie wciągająca historia z barwnymi bohaterami i bardzo zabawnymi dialogami. Dziewczyny, które stworzyła autorka są roztrzepane, pakują się w liczne kłopoty i zabawne epizody, ale są postaciami z krwi i kości, a cała fabuła tak opisana, że spokojnie można zrobić z niej świetny film. Każda czytelniczka (bo zakładam, że większość czytających to kobiety) odnajdzie coś dla siebie. Napiszę więcej: ta historia mogła zdarzyć się naprawdę. Mało tego, wielokrotnie rozmawiałam a Gosią i wiem, że część sytuacji ma swoje odzwierciedlenie w życiu autorki. Czy potrzeba większej zachęty?

Małgosia Falkowska udowodniła, że debiutancka powieść może być tak samo udana, jak ta napisana przez bardzo doświadczonego autora. Nic, dosłownie nic tej książce nie brakuje. Absolutnie nie widać tej "pierwszości" w pisaniu, jestem dumna, że mogę patronować tak wyjątkowej i dojrzałej książce. Podobało mi się wiele rzeczy, od przesympatycznych bohaterek, po inteligentne dialogi, wpleciony w dużej dawce humor, aż po zaskakujące zakończenie. Autorka poza tym, że stworzyła komedię, która świetnie spełnia swoją rozrywkową rolę, pokazała  też czytelnikom  swój przekaz. Gosia zachęciła, by w poszukiwaniu miłości  otworzyć szeroko oczy, nie skupiać się tylko na marzeniach, ale konsekwentnie je realizować. Na przykładzie Berki ukazała, że możemy wiele osiągnąć, jeśli tylko mocno tego chcemy. Marzenia to początek sukcesu! A miłość? No cóż...czasem jest na wyciągnięcie ręki.

Pozytywna i emanująca ciepłej opowieść o poszukiwaniu miłości spodoba się kobietom w każdym wieku. Dostarcza emocji, trochę wzrusza a już na pewno wywołuje uśmiech na twarzy. "Mąż potrzebny na już" czyta się z prawdziwą przyjemnością, zachęcam do zapisania jej na listę książek koniecznych do kupienia. Z niecierpliwością czekam, na kolejną książkę Gosi, a od siebie dziś jej gratuluję. Napisałaś bestseller, kochana!

Za możliwość przedpremierowego czytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Videograf, a Gosi Falkowskiej  składam ogromne podziękowania za to, że tak zawzięcie walczyła o mój patronat! Jestem z Was dumna!



 Moja ocena: 6/6

czwartek, 30 czerwca 2016

35. Charlotte Link "Złudzenie"

#matrasrecenzje


Każdy, kto chociaż w niewielkim stopniu lubi sięgać po kryminały, zna nazwisko Charlotte Link. Ta niemiecka pisarka wydała do tej pory już kilkanaście książek, a ja wstydzę się przyznać, że „Złudzenie” to mój debiut. Jak się zresztą okazało, całkiem udany, dlatego z chęcią już dziś rozejrzę się za kolejnymi tytułami.

Peter Simon podczas podróży do Prowansji znika bez śladu. Jego żona Laura odchodzi od zmysłów, bo dotąd niczego niepokojącego nie zauważyła w zachowaniu męża.  Kochający swoją rodzinę przedsiębiorca, dotychczas dobrze wywiązywał się z roli męża i ojca. Laura  rozpaczliwie szuka jakiegokolwiek śladu męża, a to co odkrywa stawia go w zupełnie innym świetle. Peter jednak nie był do końca szczery z żoną, a zatajone fakty  mogą zaburzyć spokój i bezpieczeństwo jego rodziny.

„A więc tak to jest, kiedy świat wali się człowiekowi na głowę. Wszystko dzieje się właściwie bezgłośnie, nie ma żadnych grzmotów, a przecież zawsze myślała, że koniec  świata musi być głośny. Jak trzęsienie ziemi, podczas którego wszystko z łoskotem wali się w gruzy.”

Lubię takie tematy, lubię zasiane ziarno niepewności w fabule, skomplikowane relacje rodzinne i tajemnice, które autor stopniowo wyjawia. Początek książki jest naprawdę obiecujący, młoda żona szuka zaginionego w podróży męża, powoli  odkrywa, że nie był tym, za kogo się podawał a jej samej grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Brzmi nieźle, prawda?  Charlotte Link już na samym wstępie zadbała, by czytelnik nie mógł odłożyć książki na bok, lecz zatracił się w niej na całego.  W miarę przewracania stron, czułam coraz większe pragnienie, by poznać prawdę o Peterze Simonie. Był jednak takie moment, kiedy fabuła troszkę ostygła z emocji i zaczęła mi się dłużyć. Na szczęście uczucie nudy szybko zniknęło i znów wróciła mi ochota na „ciąg dalszy”. Było warto, bo akcja nabrał tempa i nie zwolniła aż do samego zakończenia. Końcówka nie zaskoczyła mnie, bo od mniej więcej połowy domyślałam się kto kim jest, ale nie odebrało mi to przyjemności czytania. Osobiście wyżej punktuję książki, których zakończenie wbija mnie w fotel, a tym razem po prostu odgadłam cały finał. Czasem lubię, gdy wszystko jest wyjaśnione a akcja zgrabnie doprowadzona do końca i tu należy się ukłon dla pani Link. Wszystko tak jak należy, bez niedomówień, czy domysłów. Nie mam niestety porównania do pozostałych tytułów z kolekcji  Link, więc nie odniosę się do tego, czy „Złudzenie” jest lepsze, czy gorsze. Dla mnie jest dobrym thrillerem, na który tego lata zdecydowanie warto zwrócić uwagę.

Podobała mi się przygoda z twórczością Charlotte Link, chociaż o zachwycie nie ma mowy. To jest bardzo dobry thriller, ale brakowało mi zaskoczenia za strony autorki. Niewątpliwie sięgnę z prawdziwą przyjemnością po inne jej tytuły.  A nóż spodobają mi się jeszcze bardziej?

Książkę można kupić tu:

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Księgarni Matras!
http://www.matras.pl/
Moja ocena: +4/6

środa, 29 czerwca 2016

34. Agnieszka Walczak-Chojecka "Nie czas na miłość"







Tematyka wojenna w literaturze nigdy mnie nie pociągała, tym razem jednak dałam się skusić. Już od dawna miałam ochotę na tę książkę, ale kiedy Wydawnictwo Filia zaproponowało mi ją do recenzji, nie wahałam się ani chwili. Dziś jestem już jakiś czas po lekturze, ale nadal czuję i pamiętam wszystkie emocje, które towarzyszyły mi czytaniu. Agnieszka Walczak-Chojecka może być naprawdę dumna, bo stworzyła przepiękną historię miłosną z wojną bałkańską w tle.


Chorwatka Jasmina i Serb Dragan, teoretycznie łączące ich uczucie nigdy nie powinno ujrzeć światła dziennego, praktycznie - na miłość przecież nie ma lekarstwa. Ojciec dziewczyny próbuje odciągnąć ją od tego uczucia, a matka Dragana podstępem chce zmusić syna do powrotu do Polski. Młodzi jednak za wszelką cenę chcą być razem, uciekają w świat teatru, gdzie każde z nich ma do odegrania swoją rolę. Tymczasem w Sarajewie powoli wybuch wojna, która z czasem przenosi się na całe Bałkany. Nie jest to dobry czas na miłość, lecz może dzięki niesprzyjającym warunkom okaże się bardziej trwała?

Najnowsza powieść Agnieszki Walczak-Chojeckiej jest barwnie napisaną historią miłosną z wojną w tle. Jestem pd wrażeniem ogromu pracy, jaki autorka włożyła w napisanie tej książki. Opisy wojny, portrety psychologiczne bohaterów, wydarzenia, które miały wpływ na dalsze losy bohaterów, to wszystko idealnie ze sobą zostało połączone i przedstawione czytelnikowi. Widać, że pani Agnieszka włożyła dużo serca w napisanie tej książki i muszę przyznać, że mnie tym "kupiła". A jak wiecie, ja nie odnajduje się w temacie wojen, jednak "Nie czas na miłość" to przede wszystkim opowieść o wielkiej miłości, która potrafi przezwyciężyć trudy konfliktu zbrojnego i niechęci rodziny. Jasmina i Dragan to bohaterowie, którzy zasługują na uwagę, pokazują, że zawsze należy mieć nadzieję i nigdy się nie poddawać. Wojna nie raz już rozdzielała kochanków i trzeba wiele samozaparcia by wyjść z tej sytuacji obronną ręką. Czy im się uda?

Autorka w piękny i niezwykle emocjonalny sposób opisała nie tylko miłość dwojga ludzi, ale też sytuacje na Bałkanach oraz Warszawę w latach 90-tych. Pani Agnieszka ukazała także stolicę Polski w okresie, gdy z rozmachem otwierała się na Zachód. Realistyczne opisy które stworzyła potrafią przenieść czytelnika lata wstecz, by doświadczyć emocji, które towarzyszyły tamtym czasom. Barwny język dodaje książce "smaczku" i sprawia, że czytanie jej to prawdziwa przyjemność. Niecierpliwie czekam na kolejny tom Sagi Bałkańskiej!

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Filia!

Moja ocena : 5/6

wtorek, 21 czerwca 2016

33. Natasza Socha "Hormonia"





Natasza Socha znów zaskakuje swoją powieścią, rozbawia do łez, ale jednocześnie ukazuje prawdziwą stronę relacji matka- córka. Tym razem, w swej "Hormonii"  udowadnia, że nigdy nie jest za późno, by wyrwać się spod skrzydeł swoich toksycznych rodziców i zacząć życie na własny rachunek. Macie ochotę na potężną dawkę śmiechu i milion emocji?

Kalina na 46 lat i ciągle żyje pod presją Konstancji- swojej matki. Wszystko co robi, musi podobać się mamie, nawet długość czy kolor włosów, które nosi. Konstancja wchodzi z butami w życie córki, tak bardzo, że Kalina nie ma możliwości spróbować, jak to jest mieć swoje zdanie. Całej tej chorej sytuacji z boku przygląda się Kira- córka Kaliny. Dziewczyna mimo wszystko jest wplątana w sytuację, która wydaje się z góry przegrana, do czasu...aż Kalina odpisuje na pewien anons z gazety. Korzystając z okazji Kalina wyrusza w podróż z pewnym obcym facetem, by udowodnić całemu światu, a przede wszystkim mamie, że doskonale potrafi zająć się sama sobą, a może przy okazji odnajdzie miłość i swoje miejsce na ziemi?

Chyba nic nowego co do twórczości Nataszy nie mogę napisać. Uwielbiam całym sercem wszystkie jej książki i tak naprawdę to nie było takiej, którą mogłabym ocenić źle. Za każdym razem, gdy sięgam po nową powieść Sochy myślę sobie "Ha! Tym razem na pewno mnie nie zaskoczy"...i za każdym razem się mylę. Jej pióro jest tak lekkie a historie, które opisuje tak świeże i zaczerpnięte z życia, że nie sposób ich nie kochać.
"Hormonia" to lekka i niebanalna opowieść o losach trzech kobiet. Konstancja, Kalina i Kira to bohaterki wyraziste, które dostarczają czytelnikowi mnóstwa emocji. Konstancja to typ kobiety władczej i despotycznej, niestety takie kobiety istnieją naprawdę i skutecznie podcinają skrzydła swoim dzieciom. Nie ma niczego gorszego, od narzucania swojego zdania osobie, którą się kocha. Autorka w bardzo przyjemny i zabawny sposób ukazała problem toksycznej miłości matki do dziecka, takiej, która daje więcej szkody niż pożytku. Kalina na szczęście małymi kroczkami odważyła się przejść na drugą stronę barykady i w odpowiednim momencie powiedzieć głośno "nie". Co z tego wyniknie? Musicie dowiedzieć się sami, chociaż będzie to trudne, bo Natasza zakończyła książkę z wieloma znakami zapytania.
Ech...zła jestem. Jak to tak skończyć? w takim momencie, gdy jeszcze nic nie wyjaśnione? Koniecznie chcę znać dalszy ciąg tej zabawnej historii. Cóż, muszę czekać na kolejny tom.

Wspaniała,wciągająca, mądra i z dużym poczuciem humoru. Tak mogę w skrócie opisać "Hormonię", którą Wam bardzo polecam! Jeśli szukacie czegoś lekkiego na lato, a jednocześnie nie oklepanego i schematycznego to jest to strzał w dziesiątkę. Nie zabraknie wypieków na twarzy podczas czytania i mnóstwa śmiechu. Zresztą, czy ja kogoś muszę namawiać do czytania Nataszy???

Za egzemplarz bardzo dziękuję Autorce i Wydawnictwu Pascal!

Moja ocena: +5/6


wtorek, 14 czerwca 2016

32. Agata Przybyłek "Bez Ciebie"




Agata Przybyłek przyzwyczaiła swoje czytelniczki do lekkich komedii, które czytało się jednym tchem z nieustającym uśmiechem na ustach. Przyznam, że trochę bałam się, że nie spodoba mi się tak trudna tematyka w jej wydaniu, tym bardziej, że wydawca dość tajemniczo opisał fabułę książki. Wiem, że na obecną chwilę jestem zachwycona "nową" Agatą i będę trzymać kciuki, by kolejny raz spróbowała napisać tak dobrą obyczajówkę.

Katarzyna ciągle żyje w toksycznym związku. Jej mąż Colin, to zawzięty prawnik, który swoje frustracje wyładowuje na żonie. Katarzyna non stop jest w strachu, czy aby nie podpadnie czymś mężowi, bo wie, że nawet za bzdurę może zostać pobita. Znęcanie psychiczne i fizyczne to codzienność w ich małżeństwie, ale jeden raz więcej wystarczył, by przelała się czara goryczy. Nieprzytomna Kasia zostaje znaleziona w swoim mieszkaniu przez matkę Colina. Kobieta decyduje się pomóc synowej i wraz z zaprzyjaźnionym lekarzem Alanem, zabiera pobitą Kasię do Toronto. Między Kasią a Alanem rodzi się nić porozumienia, jednak przeszłość nie daje o sobie szybko zapomnieć. Czy Katarzyna odnajdzie w sobie siłę, by dać szansę nowej znajomości i wyzwolić się spod skrzydeł strachu i niepewności?

Jestem pod wielkim wrażeniem. Dosłownie, bo przecież lubiłam Agatę w komediach, napisanych lekko i przystępnie. Tym razem zostałam zaskoczona i to tak bardzo pozytywnie. Agata Przybyłek spróbowała swoich sił w bardzo trudnej tematyce, jaką jest toksyczne małżeństwo i przemoc. Przyznam, że bardzo lubię tę wersję autorki i śmiem twierdzić, że ja kupuję ją na całego!
Bohaterowie przedstawieni w powieści są niesamowicie realistyczni, są żywymi postaciami z krwi i kości, którzy sprawiają wrażenie jak najbardziej autentycznych. Strach Katarzyny przed Colinem jest tak wykreowany, że można bez trudu poczuć te emocje podczas lektury. A uwierzcie, że jest ich naprawdę bardzo dużo, zaczynając od współczucia, po strach i niedowierzanie, że człowiek człowiekowi może zrobić taką krzywdę. Temat, jaki wybrała autorka jest trudny do przegryzienia, ale jak widać, poradziła sobie znakomicie. To co w prawdziwym życiu jest tematem tabu, w książce wydaje się bardziej przystępne, pozwala zagłębić problem i wczuć się w sytuację bohaterów. Lubię taką literaturę i jestem pełna podziwu, bo Agata Przybyłek udowodniła, że jest autorką uniwersalną i żaden gatunek literacki nie jest jej obcy.

Polecam! Warto sięgnąć po tę nowość z Wydawnictwa Czwarta Strona i zatopić się na długie chwile wraz z bohaterami "Bez Ciebie". To niesamowita, szczera i bolesna opowieść o miłości, zarówno tej chorej, jak i tej, która rodzi się między Kasią i Alanem. Zakończenie wprawiło mnie w osłupienie, byłam wściekła na Agatę, że w TAKI sposób mnie zaskoczyła. Jak to? Co ja teraz mam zrobić z myślami i emocjami? Jestem zła i rozgoryczona...przecież wszystko w mojej głowie miało się dobrze skończyć.

Za egzemplarz bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona!

Moja ocena: +5/6

poniedziałek, 6 czerwca 2016

31. Jojo Moyes "Kiedy odszedłeś" - przedpremierowo

#poProstuZyj
 #czytamMoyes
Coś się kończy, coś się zaczyna.Tylko dlaczego zawsze najtrudniej jest wystartować?  Czy początki koniecznie muszą być takie trudne? O życiu po stracie, poszukiwaniu szczęścia i swojego miejsca na ziemi przeczytacie w nowej książce Jojo Moyes, która premierę będzie  miała 15 czerwca. Jest to kontynuacja bestsellerowej "Zanim się pojawiłeś", o której napisanie prosiły wierne czytelniczki.

Louisa nadal bardzo przeżywa stratę Willa. Jego odejście sprawiło, że świat dziewczyny wywrócił się do góry nogami. Lou stara się nie załamać i dotrzymać danego ukochanemu słowa, ale mówić to jedno, a wykonywać - drugie. Praca w barze daje jej namiastkę normalnego życia a mieszkanie, chociaż skromne, pozwala  na chwilę udawać, że wszystko jakoś się ułoży. Niestety, gdy dochodzi do wypadku, wszyscy myślą, że Louisa chciała popełnić samobójstwo. Spadek z piątego piętra był fatalnym zbiegiem okoliczności, ale wystarczył by rodzina zaczęła poważnie się bać o zdrowie i życie Lou.
 Kiedy przed drzwiami mieszkania Lou stanęła obca dziewczyna, nikt nie miał pojęcia, że odmieni jej życie. Szesnastolatka nieźle namiesza, ale też nauczyła czegoś Lou i tak naprawdę, to nie do końca wiadomo, która z nich bardziej skorzystała na tej znajomości.


"Zanim się pojawiłeś" to pierwsza część historii o losach Lou, którą pokochały kobiety za to, że nie była banalna i przewidywalna. Smutne zakończenie, jakie zafundowała autorka sprawiło, że czytelniczki pragnęły poznać dalsze losy bohaterki. W taki oto sposób powstała kolejna część, czyli "Kiedy odszedłeś". Jestem pewna, że fanki pióra Moyes już zacierają na nią ręce.
Historia stworzona przez autorkę to ciepła i pełna emocji opowieść o podnoszeniu się po stracie i trudach radzenia sobie z żałobą. Lou znalazła się w bardzo trudnym momencie życia, ale dzięki osobom, które stanęły na jej drodze jest w stanie przezwyciężyć smutek i żal. Will chciał, by po jego śmierci nie poddała się.

Nie myśl o mnie za często…
Po prostu żyj dobrze.

Po prostu żyj.


Moyes napisała książkę, która potrafi szczerze rozbawić, pocieszyć i tchnąć odrobinę nadziei. Pokazała, że należy walczyć o każdy dany nam dzień, że nie wolno się poddać smutkowi i starać się nie rozpamiętywać, tego, co już nie wróci. Jej powieść odebrałam jako taką "ku pokrzepieniu serc", dającą nadzieję dla osób w podobnej sytuacji. Lekki styl sprawił, że powieść czyta się zaskakująco szybko, pomimo ciężkiego tematu.
"Kiedy odszedłeś" to ciepła i ujmująca książka. Jestem pewna, że z przyjemnością po nią sięgniecie, nie tylko dlatego, by dowiedzieć się, jak potoczyły się losy głównej bohaterki. Wzruszenia i emocje podczas czytania gwarantowane, dlatego ja serdecznie polecam wszystkim miłośniczkom takich klimatów.

Za możliwość przedpremierowego przeczytania dziękuję Wydawnictwu Znak!

Moja ocena: 5/6

czwartek, 2 czerwca 2016

30. Eleri Fowler "Radość kwiatów" / kolorowanka


Szał kolorowanek opanował nasze wydawnictwa. Ja od zawsze lubiłam wziąć kredki w ręce i nadawać różne barwy czarno-białym rysunkom. Przyznam się, że czasem nawet podkradałam dzieciom jakiś obrazek. Teraz, na szczęście już nie muszę tego robić, odkąd wydawcy zadbali, by na rynku polskim ukazały się kolorowanki dla dorosłych. Na obecną chwilę wybór jest ogromny, każdy znajdzie coś dla siebie. Ja dziś przedstawię Wam kolorowankę, w której przewodnim tematem są kwiaty.



Już z samego wstępu, od autorki dowiadujemy się, że rysunki z jej szkicownika pochodzą zarówno z Walii, gdzie mieszka, jak i z różnych egzotycznych podróży. Rysunki są naprawdę różnorodne. Przyciągają uwagę i zapraszają do sięgnięcia po kredki. Na kartach tej książki znajdziemy mnóstwo kompozycji kwiatowych, z detalami, listkami i gałązkami. Na obrazkach gdzieniegdzie pojawi się też motyl, ważka czy piękna i dostojna sowa. Wszystko czeka, by właściciel kolorowanki nadał odpowiednie barwy. Jestem pewna, że sympatycy kwiatów nie będą mogli się jej  oprzeć.



Co jest dla mnie ważne, przy wyborze kolorowanki dla dorosłych? Format. Bardzo zwracam uwagę, na wielkość książeczki. Miałam już jedną taką wielką i jedną bardzo małą, z której po pokolorowaniu powstawały jakby pocztówki. O ile do dużych nie mam zastrzeżeń, chociaż trzeba się namachać ręką, by skończyć obrazek, to te małe to kompletna porażka. "Radość kwiatów" ma idealny format, jest wygodny i na tyle duży, by można było ładnie kolorować.


Autorka pomiędzy rysunkami umieściła także sporo ciekawych cytatów sławnych osób, np. Szekspira. Każdy z nich ma swoje przesłanie i doskonale dopasowuje się do tematyki kolorowanki. Jestem pewna, że każda kobieta będzie zadowolona mając taką ciekawą kolorowankę.

Za  egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Harper Collins!
Moja ocena: 5/6

wtorek, 31 maja 2016

29. Alek Rogoziński "Jak Cię zabić, kochanie?" / przedpremierowo




 Ileż można poświęcić, by zdobyć spory majątek? Czy w imię dużego spadku wypada pożegnać się na zawsze z mężem? Jak dobrze znamy drugą "połówkę" i czy na pewno kopiąc dołki pod kimś nie wpadniemy w nie sami?

Trzydziestoletnia Kasia, aby zdobyć majątek swojej zmarłej babci musi spełnić jeden, ale konkretny warunek: musi zabić własnego męża. Zadanie wydaje się nie być zbyt skomplikowane, ponieważ ostatnio między nią a Darkiem nie układało się za dobrze. Kasia obmyśla plan w którym wyśle na tamten świat swojego ślubnego, ale czy to tak szybko i sprytnie się uda? Sprawy pozbycia się współmałżonka komplikują się, gdy na światło dzienne wychodzi fakt, że na życie Kasi także się ktoś czai. Czy chętnych na babciny majątek będzie więcej? Kto tak naprawdę jest w tej sytuacji ofiarą?

Alek Rogoziński słynie z tego, że podczas czytania jego książek można doskonale się bawić. Kryminalne komedie jego autorstwa są coraz lepsze, bo pierwszą książką Alka "Ukochany z piekła rodem" przeczytałam z zapartym tchem. Tym razem śmiem napisać, że podobało mi się jeszcze bardziej. Uważam, że Alek doskonale odnajduje się w wybranej przez siebie tematyce, co widać na kartach jego książek. Co charakteryzuje twórczość Rogozińskiego? Przede wszystkim doskonały czarny humor, bez którego nie było by tak dobrej zabawy i ciągłego uśmiechu podczas lektury. Autor potrafi rozbawić do łez ciętymi ripostami i trafnymi uwagami. Współczesny język, którym autor się posługuje spodoba się młodym czytelnikom i to zapewne oni najbardziej docenią warsztat pisarski Alka. Oczywiście jest to książka, którą można czytać w każdym wieku, przecież dobrze bawić mogą się wszyscy czytelnicy. Ja osobiście wybuchałam śmiechem niemal co chwilę, zwracając na siebie uwagę w autobusie i wśród rodziny. Bohaterowie przedstawieni w "Jak Cię zabić, kochanie" tworzą istną mieszankę wybuchową, są różnorodni, zabawni, czasem tajemniczy. W książce, poza Kasią i Darkiem spotkamy też zakonnice, którym daleko do świętości, oraz pewnego z pozoru groźnego gangstera o ksywce Tygrys Złocisty. Brzmi ciekawie? Wyobraźcie sobie świetną intrygę doprawioną czarnym humorem i szczyptą ironii, oto cały Alek!

Czy polecam?Oczywiście! Bawcie się dobrze przy "Jak Cię zabić, kochanie?". Jeśli tylko macie ochotę na coś lekkiego a w dodatku niesamowicie wciągającego, to jest propozycja godna uwagi. Kryminalna komedia musi być naprawdę dobrze napisana, aby rozśmieszała czytelnika, nie tracąc przy tym zabawy w odgadywanie misternej intrygi. Alkowi Rogozińskiemu to się świetnie udało.

Za egzemplarz bardzo dziękuję Wydawnictwu Filia!

Moja ocena: +5/6

wtorek, 24 maja 2016

28. Rachel Abbott "Obce dziecko"

 #matrasrecenzje


Wydawnictwo Filia ostatnio zaskakuje nowymi thrillerami i kryminałami. Mroczna Strona Filii to dział zajmujący się właśnie tym gatunkiem literackim. Fani dreszczowców będą mogli wybierać pośród nowości, to co najbardziej wpadnie im w oko. Ja od początku zwróciłam uwagę na tajemniczy i nieco intrygujący tytuł nowej książki Rachel Abbott. Lubię takie klimaty, tym bardziej, że opis zapowiadał naprawdę wciągającą lekturę. Nie zawiodłam się!

Sześć lat temu życie Davida rozsypało się na drobne kawałeczki. Jego żona zginęła w wypadku samochodowym, a mała córeczka Natasha zniknęła bez śladu. Jak to możliwe, że dziecko zapadło się pod ziemię, gdy w trakcie wypadku było w samochodzie razem z matką?
Zaskakujących pytań jest wiele. Dlaczego Caroline nie dotarła do domu? Od kogo tuż przed wypadkiem otrzymała dziwny telefon?
Mija sześć lat, David ułożył sobie życie z Emmą i doczekał się wspaniałego synka Olliego. Kiedy wszystko zaczyna wreszcie się układać, nagle w ich życiu pojawia się zaginiona Natasha. Dziewczyna bezlitośnie wkracza  w ich życie, burząc porządek i spokój rodziny. Emma nie jest zachwycona powrotem dziewczynki, wcale nie dlatego, że jej nie lubi. Ona od początku czuje, że powrót córki Davida przyniesie ich rodzinie nieszczęście. Intuicja jej tym razem nie zawodzi.

Fani psychologicznych thrillerów mogą zacierać ręce. Ta książka, to niewątpliwie jeden z najbardziej oczekiwanych tytułów tej wiosny. Rzeczywiście, jest na co czekać, bo "Obce dziecko" czyta się jednym tchem. Od pierwszej strony autorka funduje nam jazdę bez trzymanki na ciągłym wdechu.Od samego początku fabuła wciąga na maksa, nie zwalniając tempa ani na moment. Takie książki właśnie lubię, zaskakujące, mroczne, trzymające w napięciu. Bohaterowie stworzeni przez Abbott potrafią zaskoczyć swoim zachowaniem w niejednym momencie. Jeśli sądzicie, że książka jest przewidywalna, to nic podobnego. Autorka zaskakuje i sprawia, że do końca nie mamy pewności,jaki będzie finał tej dramatycznej historii. Oczywiście zdarzały się momenty irytujące, jak np. zachowanie Davida wobec Natashy. Chciałam nim potrząsnąć i wykrzyczeć mu: "Stary jesteś, a taki ślepy i naiwny". David wierzył w to, że odnaleziona córka jest tą samą małą kochaną dziewczyną, co w dniu wypadku. Nie pomyślał, że trauma, którą przeżyła przez sześć lat odbije się na jej psychice i zachowaniu. Wszystko do czasu, gdy stała się katem, a nie ofiarą.

"Nie wiadomo jaki los spotkałby  tamtego wieczoru je obie, gdyby z nimi był. Emma od lat próbowała go przekonać, że życie jest serią zbiegów okoliczności, dobrych i złych. Podjęta pod wpływem chwili decyzja, żeby pójść w inną stronę, może sprawić, że człowiek spotka miłość swojego życia albo potknie się o krawężnik i skończy w szpitalu. Życie składa się z tego rodzaju alternatyw."

Nic więcej nie napiszę, po prostu pędźcie po ten tytuł i czytajcie. Jestem pewna, że nie poczujecie rozczarowania i z niecierpliwością będziecie czekać na kolejne książki Rachel Abbott. "Obce dziecko" usatysfakcjonowało mnie, jako fankę thrillerów, więc z czystym sumieniem polecam. Ta nowość, to połączenie misternej intrygi z dobrą obyczajówką. Trzyma w napięciu, wbija w fotel i tkwi w pamięci długo!

Książkę można zamówić tu:
http://www.matras.pl/obce-dziecko,p,250622

Za egzemplarz bardzo dziękuję Księgarni Matras.
http://www.matras.pl/
Moja ocena: 6/6