środa, 31 grudnia 2014

Książki na koniec 2014 roku

Niewiele uzbierałam w grudniu, ale lista "muszę mieć" na styczeń i luty jest obiecująca i na pewno nadrobię zakupowe szaleństwo.Tym bardziej, że rodzinka dała mi pieniążki na urodziny i ja już wiem jak je wykorzystam ;-)
Oto moje zdobycze z ostatnich tygodni:



1.Elizabeth Flock "Emma i ja" kupiona na allegro, od dawna chciałam ją przeczytać.
2. Alex Kava "Mroczny trop" egzemplarz recenzyjny od Mira Harleqiun.
3 .Zoe Beck "Zamiana" od jakiegoś czasu kompletuję kryminały z wydawnictwa Sonia Draga.Na uwadze mam już kolejne.
4. Ella Harper "Cząstka Ciebie" wygrana w konkursie klubu Kobiety to Czytają.
5. Jessica Treadway "Patrz na mnie" wygrana w konkursie "Świat się kręci TVP"

Najbardziej wyczekane są te dwie na końcu i od nich zacznę czytanie w Nowym Roku.


Kochani którzy tu do mnie czasem zaglądają....Wszystkiego najpiękniejszego w 2015 roku, samych rewelacyjnych książek, pełnych portfeli, by te książki wszystkie kupić, no i zdrówka bo to najważniejsze!!!
Dziękuję Wydawnictwom za wspaniały rok współpracy ze mną. Dziękuję wszystkim, którzy tak licznie nagradzali mnie w konkursach , to była ogromna radość. Mam nadzieję, że nie zwolnię tempa w nadchodzącym roku.Dziękuję wszystkim moim czytelnikom, za to, że jesteście.
:-)

niedziela, 28 grudnia 2014

Diana Palmer "Nora"




Bardzo rzadko, a w ostatnich latach można rzec, że wcale nie sięgam po romanse. Nie jest to typ literatury, który mnie fascynuje, nie wnosi też niczego do mojego czytelnictwa. Nie wątpię jednak, że są fanki tego typu książek i nie dziwi mnie to, w końcu są to książki lekkie i przyjemne, a która z nas nie chciałaby przeżyć wspaniałej, pełnej uniesień miłości w dodatku z gwarantowanym happy endem?
"Nora" spodoba się nie tylko miłośniczkom romansów, ale też kobietom lubiącym czasy dawnego Dzikiego Zachodu i wszystkiego co z nim związane.Główną bohaterką jest Nora Marlowe. Pochodzi z dobrego domu, jest obyta i wykształcona a jedyne czego jej brakuje to odpowiedni mężczyzna. Niestety los lubi sprawiać niespodzianki i serce Nory skrada całkowite jej przeciwieństwo - Cal Barton,Nora poznaje Carla po przyjeżdzie na ranczo wuja Chestera. Broni się początkowo przed tym silnym uczuciem, ale miłości nie można oszukać i w ten sposób dochodzi między nimi do zbliżenia.Ale czy związek prostego kowboja z damą ma przyszłość?
Nie ukrywam, że Nora działała mi na nerwy od samego początku, jej poczucie wyższości nad innymi jest tym, czego absolutnie nie toleruję nawet wśród postaci z literatury.Osądzanie kogoś po pozorach jest dalekie od moich zasad.Nie mniej jednak Cal mocno ucierał Norze zadartego nosa sprowadzając ją do nieco bardziej przyziemnego poziomu.
Od czasu do czasu czuję potrzebę poczytania czegoś zupełnie niezobowiązującego.Lekkiego, przyjemnego, czasem nawet zabawnego. Nie żałuję czasu spędzonego przy "Norze", ale nadal uparcie obstawiam, że nie jest to typ książek dla mnie. Czytając lubię doszukiwać się w książce drugiego dna, lubię zastanawiać się nad zachowaniem bohaterów czy razem z nimi przeżywać opisywane historie.Książka musi sprawić, bym nie mogła po zakończeniu spokojnie jej odłożyć na półkę, by siedziała gdzieś głęboko w moim umyśle....a niestety romans tego nie uczyni.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Mira Harlequin.
Moja ocena 3/6


czwartek, 18 grudnia 2014

Michel Bussi "Nie puszczaj mojej dłoni"





Pierwsze i jak najbardziej bardzo udane spotkanie z twórczością Bussi. Chociaż "Samolot bez niej" już dłuższy czas grzecznie czeka w kolejce, postanowiłam zacząć właśnie od tej książki.

Piękne i młode małżeństwo wraz z sześcioletnią córeczką spędza wymarzone wakacje wyspie La Réunio. Akcja książka zaczyna się w momencie gdy Liane nagle znika z pokojowego hotelu. Jej mąż, Martial Bellion po godzinie nieobecności żony postanawia sprawdzić co się z nią dzieje. Wraz z obsługą hotelową otwierają drzwi pokoju, gdzie panuje okropny nieład, jak po awanturze, są ślady krwi i zniknęły rzeczy Liane. Niestety zeznania sprzątaczki nie są przychylne dla Martiala. Mąż zaginionej staje się podejrzanym nr 1, pikanterii dodaje fakt, że mężczyzna bez żadnego powodu zabiera córkę z hotelu i ucieka. Przed czym? Tego czytelnik nie dowie się, aż do końca.
Akcja ciągnie się powoli, cała powieść to raptem kilka godzin z życia bohaterów. Sytuacja staje się coraz bardziej napięta, miałam mieszane uczucia co do Martiala- z jednej strony intuicja podpowiadała mi, że jest niewinny, z drugiej zachowanie wobec córki budziło moje dość spore wątpliwości. Jaka była prawda, nie zdradzę.
Na pewno w "Nie puszczaj mojej dłoni" nie ma mowy o nudzie. Książka wciąga od pierwszej strony, nawet mogę śmiało napisać, że dawni już mnie nic tak nie zainteresowało. Bohaterowie jak najbardziej realni a zakończenie (choć nie porywające) przystępnie i jasno wyjaśnione, co sprawia, że powieść staje się jeszcze bardziej rzeczywista.Atmosfera tajemniczości gwarantowana a ciągłe zmiany akcji sprawiają że czytelnik sam ma mętlik w głowie i nie wie kogo może podejrzewać a komu ufać.
Serdecznie polecam, spędziłam 3 fajne wieczory czytając książkę Bussi.Jeśli "Samolot bez niej" jest tak samo dobry, to chyba mam ulubionego pisarza :-)

Moja ocena +5/6

piątek, 12 grudnia 2014

V.C. Andrews "Mroczny Anioł"





Sagę o Dollangangerach pokochałam za wciągającą fabułę, mroczną aurę jaka otaczała bohaterów oraz tajemniczość, która kryła się za rogiem każdej kartki.Mam świadomość tego, że kolejne książki pisane przez Virginię mogły nie powalić mnie na kolana, tym bardziej, że są ludzie którzy albo kochają jej styl, albo go nie znoszą.
"Mroczny anioł" to druga część historii nastoletniej Heaven.Tą bohaterkę dobrze znamy z książki "Rodzina Casteel". Byłam ogromnie ciekawa co słychać u Heaven i co tym razem wymyśli dla niej autorka. A to NIC....kompletnie nic się nie dzieje, cała powieść to totalna klapa. Rozczarowałam się nią bardziej, niż sądziłam. Powieść nie wnosi niczego do całej historii i uważam, że spokojnie można by ją ominąć.
Heaven jako siedemnastolatka wyjeżdża szukać pomocy u swojej babki Gillian i jej wiele młodszego męża Tony'ego. Rodzina nie zbyt przychylnie reaguje na wieść o dłuższym pobycie dziewczyny. Babcia nie chce być uważana za starszą panią i nie pozwala przyznawać się wnuczce kim naprawdę jest. Tony stawia Heaven  ostre wymagania całkowitego podporządkowania w zamian za dobra materialne jakie otrzyma z jego rąk. Zachowanie tony'ego ma swój cel- odizolowanie Heaven od Troya, młodszego brata Tony'ego, Tony nie chce dopuścić, bo między nimi zrodziło się uczucie. Niestety dzieje się odwrotnie,miłość rodzi się i  jakie przyniesie konsekwencje?
Wynudziłam się i nic co wzbudziłoby moją ciekawość nie pojawiło się. Przez całą książkę miałam nadzieję, że pojawi się coś typowo w stylu autorki, jakaś mroczna tajemnica, może zakazany romans?
Nie ma co liczyć na to w tej części.Ciekawe jak wypadnie kolejna czyli "Upadłe serca"?
Już się boje...

Moja ocena +2/6

wtorek, 9 grudnia 2014

Mikołajkowo- świąteczne książki dla dzieci

Jak co roku grudzień to taki miesiąc, gdzie stosiki książkowe dla dzieci przeważają wielkością zakupy dla mnie. Nie martwi mnie to, bo ja czytać mam co a dzieci cieszą się z nowości jakie przynosi mikołaj i Gwiazdka.
Tym razem tyle, część dostali 6 grudnia, reszta pod choinkę.Ale to nie koniec, w domu czeka druga paczka jeszcze nie uwiecznionych zdjęciem książek, też na Gwiazdkę dla dzieci.



poniedziałek, 8 grudnia 2014

Francesca Simon "Koszmarny Karolek- Tajny klub na wojnie"



Z całą pewnością mnóstwo jest książek dla dziewczynek, dla tych mniejszych i większych. sklepowe półki uginają się pod opowieściami o księżniczkach, królewnach, czarodziejkach i wróżkach. Ale gdy przychodzi nam kupić fajną książkę dla kilkuletniego chłopczyka to wybór nie jest już tak oczywisty.
Z okazji dwudziestolecia powstania Koszmarnego Karolka postała seria krótkich opowiadań o tym niegrzecznym chłopcu. Jedną z nich dostaliśmy do recenzji od Wydawnictwa Znak Emotikon.
Wstyd się przyznać, ale to nasze pierwsze książkowe spotkanie z Karolkiem.Owszem, dzieci znały Karolka z tv, ale z ogromną ciekawością zapoznały się z historyjkami w książce.

Bohater wzbudził w nas mnóstwo emocji, tych pozytywnych. Pomimo, że chłopczyk najczęściej od najbliższych słyszy zdanie "Karolku, jesteś koszmarny" to naprawdę da się lubić. Nico niesforny, roztrzepany, ale pragnący uwagi i miłości jak każde dziecko. niczym nie odbiega od równolatków, no może poza ciętą ripostą i czarnym humorem.
Dzieciom najbardziej przypadło do gustu opowiadanie o szczepionce i Siostrze Strzykawie. Świetnie i humorystycznie przedstawiony obraz dziecięcego lęku, można się pośmiać, współczuć Karolkowi a na końcu wyciągnąć trafne wnioski, że nie należy kłamać i oszukiwać, ponieważ można na tym wyjść gorzej niż się przypuszczało.Idealne motto dla dzieci :-) Moje Skarby przez pół historii śmiały się w głos ale pod koniec zadawali mi mnóstwo pytań o zachowanie Karolka i konsekwencje jakie musiał ponieść. Plus dla książki.
Bardzo fajny jest tez rozdział dotyczący brata Karolka- Doskonałego Damianka. Rywalizacja o względy rodziców pośród rodzeństwa jest tu na pierwszym planie. Czy nie jest tak, że rodzice czasem niesprawiedliwie nas osądzają? Karolek walczy o równość w domu i robi wszystko by rodzice zauważyli, że Damianek wcale nie jest taki doskonały a on koszmarny jak się przyjęło.Czy chłopcom się uda dojść do porozumienia i zdobyć przychylność wśród bliskich?
Zapraszam do poczytania.
Dodatkowo w książeczce znajdziemy całkiem sporo zabawnych dowcipów (z tego o kanibalach sama się uśmiałam), niektóre musiałam tłumaczyć dzieciom, ale starsze poradzą sobie świetnie.
Podsumowując...bardzo na plus. Śmieszna, ale z morałem, dla chłopców i dla dziewczynek też.Chętnie kupimy (lub wypożyczymy w bibliotece) kolejne części.
Serdecznie polecamy i dziękujemy Wydawnictwu Znak Emotikon za egzemplarz!

Nasza ocena 5/6

czwartek, 4 grudnia 2014

Grudniowy mały zestaw :-)

W listopadzie nie poszalałam i dobrze. Czekałam na ten magiczny miesiąc w roku by cieszyć się z nowych książek. Na razie skromnie, wczoraj w Krakowie kupiłam sobie dwie, reszta pochodzi z wymiany.Kolejny stosik dopiero po świętach.

"Nie puszczaj mojej dłoni" to prezent mikołajkowy od męża.
"I wtedy to się stało" od jakiegoś czasu miałam na nią ochotę, aż wczoraj nadarzyła się okazja by kupić.


Już jakiś czas temu, zachęcona opiniami dziewczyn z klubu KTC, kupiłam sobie kalendarz Leniwej Niedzieli.Serdecznie polecam każdej miłośniczce książek, są w nim cytaty z książek, miejsce na notatki a także lista książek które chcemy przeczytać. Jak dla mnie super :-)




Kolejny wpis stosikowy po 6 grudnia z upominkami książkowo- gierkowymi dla dzieci :-)

niedziela, 30 listopada 2014

Magdalena Żelazowska "Zachłanni"





Debiutancka powieść autorki o pokoleniu "Słoików" czyli młodych ludziach, którzy w celach zarobkowych przenieśli się z rodzinnych miejscowości do stolicy.Byłam ciekawa co takiego autorka chce nam przekazać poprzez tą książkę, jak się okazało, bardzo wiele.

Historia trzech osób bardzo ze sobą powiązanych. Na wstępie poznajemy Pawła, trzydziestolatka mieszkającego w wynajętej kawalerce z narzeczoną Asią. Ten typ nie dał się lubić od początku, do granic możliwości zapatrzony w czubek własnego nosa, nie liczący się z nikim i niczym....no przepraszam, poza pieniędzmi.Pragnienie posiadania własnego mieszkania przesłoniło mu chyba resztki godności i jak to mówią "po trupach do celu".To, co zrobił żeby ten cel osiągnąć wzbudziło we mnie odrazę do jego osoby i zdania nie zmienię. Zostałam inaczej wychowana, dążenie do celu robiąc krzywdę ludziom jest mi zupełnie obca. Podczas czytania miałam ochotę wcisnąć się w strony i palnąć Pawła w głowę patelnią by się trochę opamiętał.Irytujący typ i tyle.
Prawda jest w powiedzeniu że zarówno dobre, jak i złe uczynki z czasem do nas powracają. I dobrze, bo Paweł dostał za swoje od losu.Tak po cichu liczyłam na to, że kiedyś życie utrze mu nosa za swoje postępki.

W kolejnej części poznajemy Ewę, ta dla odmiany ma to czego nie miał Paweł- dobrą pracę, zaplecze finansowe i ładne mieszkanie.Nie ma tylko drugiej połówki, by móc to szczęście z kimś dzielić. Trochę uparcie i na siłę szuka mężczyzny w sieci. Trafia różnie, raz lepiej raz gorzej, na ogół nie angażując się.Niestety jej historia kończy się tragicznie, na swoje własne życzenie dziewczyna wpakowała się w bagno z którego nie było ucieczki. smutny los ją spotkał, ale też swoim zachowaniem straciła sporo w moich oczach.

Aśka - narzeczona Pawła z pierwszej części książki pojawia się na końcu.Losy bohaterów niespodziewanie łączą się tworząc spójną i smutną historię zagubionych w stolicy i w życiu młodych ludzi.

Książka daje do myślenia nad sensem naszego życia. Co jest tak naprawdę ważne, czy dobro materialne to jedyne czego potrzebujemy i pragniemy? Mnie cały czas podczas lektury nasuwał się myśl ...Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Te słowa powtórzyłabym każdemu z bohaterów "Zachłannych".Nie można mieć od razu wszystkiego, postępując zgodnie z naszym sumieniem możemy osiągnąć więcej niż idąc przez życie na oślep, nie licząc się z nikim.
Ciekawa opowieść, tu nie znajdziemy mega dynamicznej akcji, ale życiową historię którą dobrze się czyta, chociaż porusza trudne i smutne tematy. Nie kończy się happy-endem, to nie ta bajka ;-)

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Mira Harlequin.

Moja ocena 5/6

piątek, 28 listopada 2014

Maria Ulatowska, Jacek Skowroński "Autorka"



Jak to czasem w życiu bywa....mówi się żeby nie oceniać książki po okładce. A w tym konkretnym przypadku tak właśnie zrobiłam, przeczytałam opis, zerknęłam na okładkę i stwierdziłam, że na pewno po nią nigdy nie sięgnę. I tak sobie trwałabym w przekonaniu, że będzie nudna, nie w moim stylu, gdyby nie opinie dziewczyn z klubu Kobiety to Czytają. Chwała im za to, że zamiast "Jamnika z Kluskami" kupiłam "Autorkę" i jako swój pierwszy ebook przeczytała od deski do deski.

Na cóż...muszę wszem i wobec ogłosić, że to była jedna z najlepszych książek polskich autorów jakie przeczytałam. Wciągnęła mnie od pierwszej strony i trzymała w napięciu do końca.
Historia jaką napisała para autorów - Skowroński i Ulatowska jest godna polecenia. Wyrażnie czuć podczas lektury które fragmenty są autorstwa pani Marii a które pana Jacka. Świetne połączenie powieści obyczajowej z kryminałem.

Justyna Sobolewska jest znaną i rozpoznawaną autorką czterech powieści. Mam fanów, którzy chętnie kupują jej książki a także przyjeżdżają na spotkania autorskie, by choć na chwilę móc spotkać ulubiona pisarkę. O ile kariera Justyny rozkwita, o tyle życie prywatne mocno jest zagmatwane. Były mąż wciąż nie daje jej spokoju, były kochanek pojawia się w nieodpowiednim czasie i miejscu a najlepsza przyjaciółka wdaje się w romans z podejrzanym typkiem, który skończy się tragicznie.Na domiar złego zaczyna się seria dziwnych morderstw- giną fanki twórczości Sobolewskiej.
Sprawę dochodzeniową przejmuje nadkomisarz Piotr Zawada przy czynnym udziale policyjnej profilerki. Para próbuje odgadnąć motyw oraz sprawcę zbrodni, ale sprawy komplikują się na tyle, ze nawet para policjantów zaczyna rzucać sobie wzajemne oskarżenia.
Zakończenie mocno zaskakujące, ale wyjaśnione w bardzo logiczną i spójną całość. Wywarło na mnie wrażenie, bo nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Brawo dla autorów za tak świetną intrygę.

Książka na piątkę z plusem, dostałam dokładnie to czego oczekuję od dobrego kryminału: wartką akcję, wielowątkowość, tajemniczą historię z zaskakującym zakończeniem.Wszystko splecione z ciekawą obyczajówką, napisaną w prostej ale interesującej formie. Czego chcieć więcej?

Moja ocena +5/6

sobota, 15 listopada 2014

Mark Lamprell "Czysty obłęd"



Dziś króciutko, bo nawał obowiązków i wyjątkowo męczący jutrzejszy dzień nie pozwalają mi na pisanie długiej recenzji.
Książkę "Czysty obłęd" pożyczyła mi Iwonka.Nie bardzo wiedziałam czego się spodziewać po tej historii, ale byłam pewna, że chcę to sprawdzić.
"Czysty obłęd" zaczyna się w trudnym dla Michaela momencie, wpada pod samochód i chociaż nie odnosi wielkich obrażeń to trafia do szpitala, jest w szoku, ale może liczyć na wsparcie swojej rodziny. Niestety wypadek to nie jedyny powód do zmartwień dla Michaela, okazuje się że w pokoju jego syna znajdują się narkotyki niewiadomego pochodzenia a córka wdała się w bójkę ze szkolna koleżanką i też z tego  są same kłopoty.Nic nie jest łatwe i proste w życiu, a przecież jak mówi słynne przysłowie "nieszczęścia chodzą parami".
Autor postawił na humor poruszając trudne i życiowe tematy. Przy tej książce naprawdę można się uśmiechnąć, jest napisana lekko i przyjemnie, ale też skupia się na rzeczach ważnych, tj jak wsparcie rodziny czy pomoc w trudnych sytuacjach .
Mam jedno "ale" które bardzo skutecznie obniży moją końcową ocenę...narracja.Po raz pierwszy czytałam książkę napisaną w drugiej osobie liczny pojedynczej. Przyznam, że zepsuło mi to cały "smak" powieści. nie wiem dlaczego autor wpadł na taki pomysł, ale przeszkadzało mi to bardzo.A szkoda, bo książka ogólnie godna przeczytania :-)

Moja ocena -4/6

sobota, 8 listopada 2014

Jodi Picoult "Już czas"



Najnowsza książka klubu Kobiety to Czytają. Jak zwykle powieści klubowe przekładam nade wszystko inne i czytam w pierwszej kolejności. Przyznaję bez bicia, że tym razem okładka nie przemówiła do mnie wcale, napiszę wręcz, że uznałam ją za jedną z najgorszych  okładek Picoult. Jednak opis, jak zwykle nieco tajemniczy sprawił, że moja niechęć do okładki została przyćmiona skutecznie.
Wśród powieści Jodi są takie które kocham całym serduchem i takie, które męczyłam dość długo i zachwytu nie miałam nad nimi. Tym razem autorka pod koniec czytania zaskoczyła mnie tak, że nie mogłam zasnąć, ciągle zadawałam sobie pytanie...jak mogłam tego nie przewidzieć, czy było coś czego nie doczytałam, że dałam się TAK zaskoczyć?
Autorka w "Już czas" przenosi nas w świat słoni.Niewiele wiedziałam o ich życiu, zwyczajach i zachowaniu, dlatego lektura tej książki jak najbardziej przybliżyła mnie do wiedzy o tych zwierzętach. W bardzo precyzyjny i interesujący sposób Jodi dokłada nam informację o życiu słoni, o tym jak bardzo przywiązują się do siebie, jak bardzo potrafią kochać swoje młode i jak przezywają żałobę. Wszystko jasno i zrozumiale opisane. Bardzo duży plus za to dla autorki.
Ale czy "Już czas" jest tylko o słoniach? Nie...przecież jak zwykle musi być ciekawy wątek obyczajowy, a tym razem wręcz nawet kryminalny. Jenny Metcalf od lat poszukuje swojej matki Alice. Kobieta doznała wypadku w rezerwacie w którym pracowała i zniknęła bez śladu, gdy Jenna miała 3 lata.Od tego czasu mija 10 lat i dziewczyna za wszelką cenę próbuje zebrać jakiekolwiek informacje o zaginionej matce szukając osób , które mogą coś na ten temat wiedzieć.Babcia Jenny, która do tej pory zajmowała się nią, nabiera wody w usta, gdy chodzi o Alice. Jenna na własna rękę próbuje wszystkiego...szuka pomocy u jasnowidzki Serenity oraz u byłego detektywa Virgila.
Tato Jenny również niewiele może pomóc córce, ponieważ na skutek traumy jaką przeżył po zniknięciu żony trafił do szpitala psychiatrycznego.
Karty zostają odkryte bardzo powoli, ale w książce cały czas coś się dzieje. Mylne tropy jakie funduje nam autorka sprawiają, że powieść jest jeszcze ciekawsza i bardzo zaskakuje. Kiedy dobrniemy do końca to takie wielkie Wow nas czeka...Ja nie przewidziałam sytuacji, Nie spodziewałam się nic a nic takiego obrotu sprawy. Tym bardziej podziwiam twórczość Jodi , że nie dała nam czytelnikom żadnych znaków by naprowadzić na jej tok myślenia.
Mamy motyw morderstwa oraz niezwykłej więzi łączącej matkę z córką, wszystko zgrabnie ze sobą połączone.
Książka trochę inna niż reszta z dorobku autorki, ale nadal wspaniała i pełna emocji.Własnie na takie książki czekam i takie polecam!

Moja ocena +5/6

środa, 5 listopada 2014

Sarah Cornwell "Co było przed Tobą"



Nigdy wcześniej nie słyszałam nic o tej autorce, ani nie widziałam żadnych wzmianek o zapowiedziach tej książki. Wypatrzyłam ją w nowościach na Aros.pl . Zerknęłam na okładkę, która przyciągnęła moją uwagę i na dość tajemniczy opis...zniknięcie chłopca, tajemnice rodzinne matki...musiałam ją mieć i przeczytać.

Fabuła taka jak się spodziewałam, wciągnęłą mnie bez reszty i nie żałuję czasu z nią spędzonego. Olivia jest świeżo po rozstaniu z mężem, razem z nastoletnią córką oraz dziewięcioletnim synkiem wyrusza do Ocean Vista -  miasteczka w którym sama się wychowywała.Niestety krótki pobyt na plaży kończy się tragicznie...nagle bez śladu znika synek Olivii. Chłopczyk ma stwierdzoną chorobę afektywną dwubiegunową i tak naprawdę nie wiadomo czy ktoś go porwał, czy chłopiec sam się gdzieś schował (co się dość często zdarzało, testując cierpliwość matki). Olivia z córką rozpoczynają poszukiwania dziecka.

W między czasie autorka zgrabnie wplata nam wspomnienia Olivii z przeszłości. w wieku piętnastu lat dziewczyna przeżywała prawdziwy bunt młodzieńczy. Nie mogła dogadać się z zaborczą matką, a to spowodowało że była zmuszona do opuszczenia rodzinnego domu i życia na własny rachunek. Bolesne wspomnienia wracają ze zdwojoną siłą i Olivia musi stawić im czoła.nie będzie to łatwe ani przyjemne, poszukiwania dziecka trwają a przecież trzeba zmierzyć się też ze samym sobą i zaakceptować kim się jest, czy tego chcemy czy nie.
Powieść przypadła mi do gustu, taka życiowa, ale nie lekka. trzeba się mocno skupić podczas czytania, by nie pomylić osób i rozróżnić terażniejszośc ze wspomnieniami bohaterki.na szczęście tym razem nie miałam z tym problemu. Fajnie opowiedziana historia o relacjach matki z córką, o buncie jaki przeżyła młoda dziewczyna i zrozumieniu drugiego człowieka.Bardzo duży plus za świetne wykreowanie portretów psychologicznych postaci, można wczuć się zarówno w osobę matki Olivii jaki samej bohaterki.Polecam!

Moja ocena +5/6

sobota, 1 listopada 2014

Sue Monk Kidd "Czarne skrzydła"




Pierwsze co rzuca się w oczy po wzięciu w ręce "Czarnych skrzydeł" to przepięknie dopracowana okładka. byłam nią na tyle oczarowana, że musiałam swoje zachwyty przekazać Wydawnictwu Literackiemu, od którego dostałam egzemplarz recenzyjny. Piękny dobór kolorów, cudowne zdjęcie idealne pasujące do tematu książki a nawet lakierowane litery stworzyły jedną z najpiękniejszych okładek jakie widziałam.
Treść nie jest w klimatach, które czytuję na co dzień, ale niewątpliwie muszę przyznać, że czytało mi się bardzo dobrze za sprawą prostego języka jakim została napisana powieść. Tym bardziej polecam ją każdemu, nawet osobom których temat niewolnictwa jest całkiem obcy.

Bohaterki powieść Sue Monk Kidd są dwie i to ich losy będziemy śledzić przez całą książkę. Sara w dniu jedenastych urodzin dostaje czarnoskórą Hetty w prezencie, na "własność" jako swoją prywatna niewolnicę. Sara nie kryje oburzenia i stara się za wszelką cenę nie przyjąć podarunku co powoduje oburzenie rodziny. Szczególnie ojciec Sary który był Sędzią Najwyższym Karoliny Południowej twardo trzymał się zasad i nie popuścił córce. Sara starała się za wszelką cenę wynagrodzić Hetty niewolnictwo. Powoli między dziewczynami rodzi się przyjażń. Sara potajemnie uczy służącą alfabety, co było surowo zakazane, ponieważ w owych czasach czarnoskórzy mieli pełnić funkcję wyłącznie niewolników, nie wolno im było umieć niczego poza służeniem białym. Bestialskie kary cielesne czekały na każdego, kto wyjdzie poza jakiekolwiek granice dla niewolników. Włos się na głowie jeżył, tym bardziej, że nie była to fikcja literacka a prawdziwe wspomnienia z tamtych czasów.
Sara Grimke to na pewno dziewczyna bardzo odważna, przeciwstawiała się niewolnictwu  i chciała by kobiety miały większe prawo głosu, nie bacząc, że przeciwko niej stał nawet sam Kościół.
Hetty, zwana Szelmą to bardzo dobrze zarysowana postać "Czarnych skrzydeł".to ona  według mnie grała tu pierwsze skrzypce. Ona jako jena wykazała się ogromną determinacją w dążeniu do celu, chciała wykazać, że niewolnik nie musi być głupi, uczyła się przy pomocy Sary pisać i czytać, za wszelką cenę chciała dla świata cokolwiek znaczyć. Bardzo polubiłam jej postać, za ogromną szczerość, chęć działania oraz odwagę.

Dwie kobiety, tak bardzo różne a dążące do wspólnego celu. Bardzo barwnie opowiedziana historia, którą czyta się jednym tchem. Bałam się, że to nie moje klimaty i książka będzie mnie nudzić.Nic z tego...chociaż "tamte" czasy znam tylko z nielicznych filmów i książek to miło spędziłam czas w towarzystwie "Czarnych skrzydeł". Nie jest to książka lekka, ale ukazująca nam, że niezależnie od tego z jakiej warstwy społecznej się wywodzimy oraz jaki kolor skóry mamy nie można nas traktować jak rzecz. nigdy i pod żadnym pozorem. Każdy człowiek zasługuje na szacunek. O tym na pewno nas przekonuje Sue Monk Kidd.

Moja ocena +4/6

poniedziałek, 27 października 2014

Lisa Genova "Kochając syna"



Lisa Genova nie jest mi autorką obcą, chociaż nie przeczytałam jej poprzednich książek. „Motyl”, o którym czytałam same superlatywy stoi sobie grzecznie u mnie na półce i czeka na swoją kolej. Z kolei „Lewą stronę życia” mam na czytniku, również nie przeczytaną.
Kiedy „Kochając syna” pojawiła się w zapowiedziach wiedziałam, że tym razem nie każę jej za długo czekać na przeczytanie. Urzekła mnie zarówno cudowna okładka jak i ciekawy opis.

Historia dwóch kobiet, które w pewnym momencie swojego życia odnajdują siebie nawzajem by stworzyć przepiękną historię chłopca z autyzmem.
Beth zmaga się ze zdradą męża. Ma u swojego boku trzy cudowne córki i to dla nich musi pozbierać się po rozpadzie swojego małżeństwa. Chociaż jest jej bardzo ciężko, musi spróbować posklejać swoje rozsypane życie w jeden mocny kawałek.
Olivia była bardzo szczęśliwą młodą matką, az do chwili gdy okazało się, że jej mały synek Anthony cierpi na autyzm. Całe swoje życie podporządkowała synowi pozwalając by mąż zszedł na dalszy plan. Anthony wymagał szczególnej opieki i uwagi ze strony swoich najbliższych. Jego zachowanie oraz myślenie było odmienne od rówieśników. Każda czynność musiała być dokładnie zaplanowana, najlepiej by nie odbiegała od ustalonych norm, jakie najbardziej pasowały chłopcu. Każda odskocznia powodowała ogromny zamęt w umyśle Anthonego. Wszytko to wymagało ogromnej cierpliwości, poświęcenia i miłości i tego mu na pewno nie zabrakło.
Losy tych dwóch kobiet stykają się w najmniej oczekiwanym momencie, Olivia jest pasjonatka fotografii i na zlecenie Beth robi im portrety rodzinne na plaży. W tym samym czasie Beth pisze opowieść o autystycznym chłopcu, jakże podobnym z zachowania do synka Olivii. Książka o chorym dziecku połączy kobiety już na zawsze pomagając im przetrwać najtrudniejsze chwile w swoim życiu.
Autorka w bardzo precyzyjny sposób zapoznała czytelnika z autyzmem. Ogromnym plusem było wprowadzenie narracji Anthonego, dzięki temu poznajemy sposób myślenia i zachowania chłopczyna obarczonego autyzmem. Z ogromnym zaciekawieniem czytałam o funkcjonowaniu mózgu i przypisaniu odpowiednich zmysłów do Pokoi jakie wyobraził sobie mały Anthony. To bardzo ułatwiło mi postrzeganie świata dzieci autystycznych.

Książka bardzo dobrze napisana, nie da o sobie zapomnieć długi czas, zmusza do przemyśleń i zatrzymania się przez chwilę. Historia, którą powinna przeczytać każda matka. Pełna emocji i wzruszeń a także przepełniona ogromem miłości do dziecka niepełnosprawnego, które nie raz dawało się we znaki rodzicom. Nie chodzi przecież o to, by dziecko było idealne, bo takie nigdy nie będzie. W miłości najpiękniejsze jest to ,żeby umieć kochać pomimo wad, złego zachowania...po prostu bezinteresownie. Taka miłość nie umiera nigdy, nawet gdy tracimy nasze dziecko w sercach pozostaje uczucie oraz wspomnienia. Tylko wtedy możemy żyć dalej, ze świadomością, że zrobiliśmy dla naszego dziecka wszystko co było możliwe dając mu miłość, poświęcając mu swój czas i zainteresowanie.

Uważam „Kochając syna” za świetną powieść, do której kiedyś z pewnością powrócę. Wiedziałam, że jedno spojrzenia na okładkę i utonę w niej całkowicie .Nie zawiodłam się.
Zainteresowała moje dzieci do tego stopnia, że kiedy (po przeczytaniu) odkładałam ją na półkę mój 6-letni synuś podszedł do mnie pytając:
  • Przeczytałaś ?
  • Tak, już ją skończyłam.
  • A co to za książka?
  • „Kochając syna”.
  • Ale to ja jestem Twój synek i kochasz mnie, prawda?
  • Tak,synku. Kocham Cię nad życie.

Moja ocena +5/6

sobota, 25 października 2014

Nowości na półce

Jak zwykle nijak się ma ostatnio moje postanowienie.Jest tyle super książek, że i tym razem się nie powstrzymała, ale znów obudziły się moje wyrzuty sumienia.W listopadzie będzie ich na pewno mniej :-)



Z tych najbardziej oczekiwanych to na pewno nowa powieść Jodi Picoult oraz Lisy Genovy, którą już opanowałam (wkrótce recenzja).
"Tajemnica Filomeny" oraz "Długie lato w Magnolii" to książki z wymiany od Aleksandry, Olu dziękuję!
"Zachłanni" - recenzyjna od Miry.
"Zimową opowieść" upolowałam z Panią domu za 11,99 zł.
Reszta to powieści, które przykuły moją uwagę ciekawymi opisami.
Nic,tylko czytać...

środa, 22 października 2014

Tina Seskis "O krok za daleko"



Opis wydawcy sugerował że ta pozycja jest wprost stworzona dla mnie. klimaty rodzinne, tajemnicze zniknięcie bohaterki, dramaty jakie przezywała...to wszystko sprawiło, że "O krok za daleko" nie kurzyła się na półce, lecz niemal od razu została przeczytana.
Owszem tematyka jak najbardziej "moja".Lubię ksiązki owiane nutka tajemnicy, lubię dobrze zarysowane postacie, lubię czytać o dramatach i problemach rodzinnych, ale....nie lubię zamętu w głowie jaki sugeruje opis z tyłu ksiązki oraz sama treść.
Główna bohaterka opuszcza rodzinę (tak wnioskujemy z opisu), co jest nie do końca prawdą.Nie chcę spoilerować, więc nie mogę napisać wszystkiego. Fakt jest taki, że Emily opuszcza męża (!!!!!) i wyjeżdża bez słowa szukając szczęścia gdzie indziej, gdzie nikt jej nie odnajdzie i nie pozna jej tajemnicy. Cała akcja książki dzieje się wokół tego co sprawiło, że Emily zdecydowała się na tak radykalną zmianę całego dotychczasowego życia oraz wokół tego gdzie się na nowo osiedliła i kim są jej nowi znajomi (z przewagą tego drugiego, co doprowadzało mnie do szału).
Autorka rozwinęła aż po same brzegi opisy nowych przyjaciół głównej bohaterki zamiast skupić się nad tym na czym czytelnikowi zależało najbardziej...czyli sekrecie Emily.
Niestety nastawiłam się na dreszczowiec a otrzymałam poczytajkę, która nabrała tempa dopiero pod koniec.
Kolejna sprawa...nasza bohaterka-uciekinierka. Kiedy wreszcie pod koniec książka dowiadujemy się z jakiego powodu Emily uciekła gdzie pieprz rośnie to nie mogłam wyjść z podziwu dla jej egoizmu. Niestety, w moich oczach ta pani nie dostanie rozgrzeszenia.Nie takiego sekretu się spodziewałam.Owszem, Emily przeżyła osobistą tragedię, taką która jest chyba najgorsza z możliwych dla kobiety, ale na Boga czy to jest powód by opuszczać wszystko i wszystkich i uciekać?Nie można uciec od problemów a już na pewno nie od wspomnień.Znam kobietę, której przytrafiło się bardzo podobne przeżycie, ale Ona jest dla mnie ideałem matki,nie schowała się, nie uciekła a stawiła czoła wszystkim problemom.Razem z mężem przeszłi przez to razem, za to Ją bardzo szanuję, czego nie można powiedzieć o bohaterce książki.
Motyw zdrady małżeńskiej utwierdził mnie w ocenie bohaterów, wszystko robione na szybko, bezmyślnie i jakby na złość drugiemu.
W "O krok za daleko" ciekawy był wątek sióstr bliżniaczek, ich więzi, rywalizacji o względy rodziców i póżniejszy wpływ na dalsze życie.To akurat czytało mi się bardzo dobrze.
Tina Seskis miała dobre i złe momenty w książce, jedne mnie zaciekawiły, inne irytowały do granic możliwości.Oceniam książkę średnio,warto przeczytać, ale szału nie ma.

Moja ocena  +3/6

sobota, 18 października 2014

Poczytajki córeczki

Moja drugoklasistka czyta dużo i codziennie.Poza biblioteką w szkole z której chętnie korzysta oraz biblioteką w Centrum Kultury staramy się też co nie co kupować. Tym razem padło na lektury szkolne, które przydadzą się potem mojemu młodszemu dziecku.




Zbliżają się urodziny Kingusi i co jak co ale książek nigdy za wiele. Następna partia "urodzinowych" już w drodze :-)

środa, 15 października 2014

Tami Hoag "Spirala zbrodni"



Z piórem pani Hoag miałam przyjemność spotkać się podczas czytania "Dziewczyny #9", która była dobrym kryminałem. Co do "Spirali zbrodni" nie miałam ogromnych oczekiwań, ale zaskoczyła mnie na tyle pozytywnie, że mam ochotę szukać pozostałych książek autorstwa Tami Hoag, by przekonać się czy są dobre.

Akcja tego kryminału zaczyna się dość dramatycznie i od razu "z grubej rury". Zostaje bestialsko zamordowana we własnym domu matka z dójką dzieci. Zbrodnia jest tak okrutna, że przybyli na miejsce policjanci długo nie mogą dojść do siebie.Pierwszym na którego pada podejrzenie dokonania tego czynu jest Karl Dahl. Zostaje on aresztowany, jednak ze względu na brak jednoznacznych dowodów sędzia Moore nie skłania się do osądzenia Karla jako winnego, co wywołuje kontrowersyjne zachowania wśród detektywów prowadzących śledztwo w tej sprawie.
Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej gdy na parkingu zostaje zaatakowana sama sędzia Moore a w wyniku szarpaniny z więzienia ucieka sam Karl Dahl.

Sprawę dochodzenia próbują rozwikłać znani mi z poprzedniej książki detektywi Kovac i Liska.Bardzo sympatyczni bohaterowie, którzy w duecie tworzą parę pełną humorystycznych sytuacji ale też świetnie sprawdzają się w pracy.
Jaki będzie wobec tego finał? Czy za atakiem na sędzie stał Karl a jeśli tak to dlaczego zaatakował kobietę która nie chciała go wsadzić do wiezienia? A może mordercy trzeba poszukać pod zupełnie innym adresem?

Te i inne odpowiedzi znajdziemy w "Spirali zbrodni". Ale trzeba się nastawić, że nie prędko, bo autorka tak sprytnie poprowadziła fabułę, że wszystko wyjaśni się na samym końcu. Przez resztę też nie będziemy się nudzić, akcja toczy się cały cały czas i nie ma mowy o zanudzaniu.
Według mnie bardzo dobry kryminał, trzyma w napięciu, owiany nutką tajemnicy, bohaterowie dający się polubić i historia taka jaka lubię...z dreszczykiem i nutką niewiadomej aż do ostatniej strony.Polecam!

Moja ocena +5/6

sobota, 4 października 2014

Małgorzata Warda "Miasto z lodu"


Recenzja na świeżo, praktycznie zaraz po skończeniu książki.
Przyznaję bez bicia, kiedy okładka ukazała się w zapowiedziach i w dodatku wśród książek klubowych Kobiety To Czytają byłam sceptycznie nastawiona. Po lekturze "Jak oddech" miałam mnóstwo pytań,nie do końca ją zrozumiałam i nie specjalnie byłam nią zachwycona. Pomyślałam sobie, muszę to "Miasto z lodu " mieć i przekonać się co tym razem ma do zaoferowania autorka.

"Miasto z lodu" ,wspaniale dobrany tytuł do tego, co znajdziemy wśród kart powieści.
Miasto bezdusznych ludzi o sercach zimnych jak lód. Ludzi, którym najłatwiej jest oceniać innych na podstawie stereotypów.Świat bezgranicznej zawiści do drugiego człowieka, jeśli tylko czymkolwiek różni się od pozostałych.
Znajdziemy też historię ogromnej miłości matki do córki i odwrotnie. Miłości, która nie boi się skoczyć za druga osoba w ogień, być przy niej na dobre i złe oraz przyznać się do błędów.

Początek jest dość zagadkowy i dramatyczny. Trzynastoletnia Agata zostaje znaleziona w bardzo ciężkim stanie w górach. Jest boso,matka nie ma pojęcia co się mogło wydarzyć a policja i dziennikarze nie dają spokoju i zaczynają drążyć temat.
Powolutku czytelnik poznaje sekrety rodziny. Teresa od 17-go roku życia choruje na dwubiegunową chorobę afektywną. Jako 18- sto latka urodziła Agatę, starała się zarabiać jak tylko mogła ale często kończyło się na dwuznacznych fotkach do kalendarzy. W wychowaniu Agaty Teresie pomaga matka, kiedy jednak Teresa czuje się na siłach zabiera córkę i wyjeżdżają z rodzinnej Gdyni. Osiedlają się w małym wynajętym domku u podnóża Tatr, gdzie nie znają nikogo ani nikt nie zna ich. Dziewczynka uczęszcza do lokalnego gimnazjum a Teresie udaje się dostać pracę w knajpie, gdzie szef staje się kimś bliższym niż tylko szefem....
Ludzie oceniają sytuacje wypadku Agaty przez pryzmat zaniedbania ze strony Teresy.Zarzucają kobiecie brak zainteresowania nastolatką nie znając tego co tak naprawdę czuła Teresa.Najprościej jest zrzucić na kogoś winę za całe zło świata. Tak łatwa, nam ludziom, przychodzi ocenianie innych, obgadywanie, wydawanie fałszywych wyroków.To przykre, ale jakże nam dobrze znane?
Gdyby Teresa była zdrowa, to ludzie z miasteczka nie wytykali by jej palcami, a może gdyby była też mniej ładna?
Historia wyjaśnia się i mogę śmiało napisać, że moja ciekawość została zaspokojona.Mnóstwo emocji towarzyszyło mi podczas czytania,współczułam naszym bohaterkom, rozumiałam je,ich postępowanie,wybory,strach przed tym co będzie jutro.
Plusem dla "Miasta z lodu" na pewno jest fakt, że pomimo łączenia elementów tereżniejszości z przeszłością (czego nie lubię w książkach) treść była przejrzysta i nie gubiłam się, co się nie zdarza często.

Podsumowując, "Miasto z lodu" to bardzo ciekawie opowiedziana historia matki i córki, dla których los okazał się nie być łaskawym.Napisana by wzbudzić w czytelniku wzruszenie, współczucie i zrozumienie dla drugiego człowieka.Polecam każdemu!

Moja ocena +5/6

wtorek, 30 września 2014

Jerzy Niemczuk "Bat na koty"



Od urodzenia mieszkam na wsi. Jednym życie na wsi kojarzy się z zacofaniem, z pracami w polu, z biedą i ograniczonym dostępem do wszelkich wygód i możliwości jakie niesie ze sobą życie w mieście. Ja osobiście mam nieco inne skojarzenia, nigdy nie mieliśmy gospodarstwa a domek wraz z ogrodem jest moją ostoją i miejscem gdzie mogę odpocząć i bez stresu bawić się z dzieciakami.
Zdaję sobie jednak sprawę z faktu, że nadal, pomimo XXI wieku są (zwłaszcza ludzi starsi) osoby nie zmieniające swojego światopoglądu od lat.Ciężko żyć i dogadać się z takimi ludżmi, szczególnie kiedy mieszka się razem i dzieli spora różnica wieku. Inne są potrzeby i zasady, którymi kierujemy się w życiu.

Jerzy Niemczuk napisał powieść, która swym opisem mnie bardzo zaciekawiła. Ot,młoda dziewczyna z córeczką szuka szczęścia wśród mazurskich krajobrazów. Nie tak pięknie było, jak się nam, czytelnikom, na początku zdawało.
Asia, mama Mai, przeszła wiele w życiu. Mąż ją bił, więc postanowiła odejść od niego. Nadal mieszka u swoich teściów w małej miejscowości, gdzie ludzi sobą nawzajem za bardzo się interesują i wszystko o sobie wiedzą. Nie brak tu plotek, zawiści i rzucania sobie kłód pod nogi. A po co komuś ma być lepiej?

Osobą która wzbudziła we mnie najwięcej negatywnych uczyć to teść Asi, człowiek gruboskórny, zasadniczy i zacofany. Pomalowane paznokcie u synowej zbudziły w nim agresję do tego stopnia, że dziewczyna musiała uciekać z domu. Niemożliwe? Przeczytajcie powieść a okaże się, że ludzie tego pokroju robią wiele więcej absurdalnych rzeczy niż nam się wydaje.

"Bat na koty" w bardzo ciekawy sposób opisuje życie mieszkańców mazurskiej wsi.Piękne krajobrazy i wprowadzenie wątku kryminalnego sprawiają, że książkę się czyta szybko i przyjemnie. Dodatkowym atutem jest charakterystyka bohaterów, opisani są tak realnie, że czytając mamy wrażenie, że jesteśmy wśród nich i przeżywany każde złe i dobre chwile wspólnie.

Losy Asi zmienią się, ale dlaczego? Zapraszam do przeczytania. Wiara w dobro pojawia się stopniowo, tak samo jak powoli rodziło się w naszej bohaterce poczucie własnej wartości. Latami gnębiona, zastraszana wreszcie wyjdzie otworem na świat i zobaczy, że nie taki diabeł straszny, jak go malują.

Za egzemplarz recenzyjny bardzo dziękuję Wydawnictwu Literackiemu!

Moja ocena 5/6


niedziela, 28 września 2014

Stos na jesienne wieczory...

Jesień już jest, dni coraz krótsze i chłodniejsze, aura za oknem zmienna i coraz częściej zamiast na spacer z dziećmi wybieram ciepły koc, owocową herbatkę i książkę. W tym miesiącu mam spory zapas do czytania, ale sama kupiłam niewiele.

1.Małgorzata Warda "Miasto z lodu" - książka na której bardzo mi zależało i udało mi się wygrać ją w konkursie klubu Kobiety To Czytają. Dziękuję!
2.Tina Seskis "O krok za daleko" - po opisie musiałam ją kupić, jaka będzie?Zobaczymy.
3.C.R. Hyde "Nie pozwól mi odejść" - nie znam autorki, ale jestem ciekawa jaka jest ta powieść, zakup własny.
4. Paullina Simons "Czerwone liście"-  zakup "Biedronkowy".Jeśli będzie tak dobra jak "Jedenaście godzin" to będę szczęśliwa.
5.Mark Lamprell "Czysty obłęd"- pożyczona od Iwonki, dziękuję!!!
6.Anne Holt "W cieniu zdarzeń"- prezent-niespodzianka od Kobiety To Czytają. Dziękuję!
7.Mo Hayder "Zaginione". Zaczynam kolekcjonować tą serię, za niewielką sumę kupiłam ją na allegro.
8.Jerzy Niemczuk "Bat na koty". Egzemplarz recenzyjny od Wydawnictwa Literackiego, który własnie dziś skończyłam.


piątek, 26 września 2014

Jodi Picoult "Jesień cudów"

Wypożyczona z biblioteki :



Dopóki nie zakochałam się w twórczości Diane Chamberlain to właśnie książki Jodi mogłam brać w ciemno, wiedząc, że przypadną mi do gustu.
Sporo powieści z jej dorobku mam już za sobą, zostało kilka które dokupię bądż wypożyczam z biblioteki. "Jesień cudów" właśnie wypożyczyłam i nie żałuję, bo nie mogę zaliczyć jej do tych najlepszych.Nie chodzi bynajmniej o tematykę książki (bo ja jestem wierząca), ale o sposób przedstawienia bohaterów i problemu.

Siedmioletnia Faith jest świadkiem rozwodu rodziców po tym, jak matka przyłapuje ojca na zdradzie. Tuż po tym dramatycznym  przeżyciu dziewczynka znajduje sobie wyimaginowaną "przyjaciółkę". Mariah z niepokojem obserwuję córkę i niestety okazuje się, że Faith nie ma wybujałej wyobrażni ale wszystko wskazuje na to, że rozmawia z kobietą- Bogiem. Na dowód tego dziewczynka zaczyna cytować fragmenty biblii, której nigdy nie miała okazji czytać. Mariah szuka porady u psychologa. Problem pogłębia się gdy na dłoniach Faith pojawiają się stygmaty i nikt nie potrafi w racjonalny sposób określić skąd się wzięły. Oliwy do ognia dodaje sytuacja w której siedmiolatka przywraca do życia swoją babcię.Małą Faith zaczynają interesować się media a ojciec wytacza matce proces bo sądzi, że całe zamieszanie wokół córki jest spowodowane psychozą Mariah. Toczy się walka o prawdę, o córkę i o odzyskanie wiary, że cuda mogą wydarzyć się naprawdę.

Pierwsze co "biło po oczach" to cuda jakich dokonywała Faith. Pomimo tego ,że jestem katoliczką, to przepraszam najmocniej panią Picoult, ale wskrzeszenia zmarłych i tym podobne uzdrowienia to nie dla mnie. Miałam wrażenie, że trochę poniosła autorkę przy pisaniu powieści.
Podobnie rzecz ma się przy wypowiedziach naszej siedmioletniej bohaterki, absolutnie nie adekwatne do wieku.Jestem mamą i wiem, co może powiedzieć kilkulatek
Cała osoba Faith została przedstawiona zbyt dorośle, przez co znów powieść wydała mi się mało realna, a nawet pokuszę się o słowo " naciągana"....
Sposób poprowadzenia narracji tez pozostawiam wiele do życzenia. Zdecydowanie wolę gdy Jodi umieszcza kilku narratorów, wtedy poznaję całą sytuację z punktu widzenia wszystkich bohaterów.
Gubiłam się w ilości osób i braku jasnej chronologii. Męczące były tez za długie rozdziały. Ogólnie miałam wrażenie, że połowa opisów i osób drugoplanowych jest zupełnie zbędna.
Być może nie miałam weny do tej książki i niestety nie wypadła dobrze w moich oczach.

Moja ocena 3/6


poniedziałek, 22 września 2014

Wyniki konkursu "Bat na koty"

Już są....tak jak obiecałam :-)
Egzemplarz "Bata na koty" otrzymuje:

Agnieszka Kaniuk

Gratuluję! Dziękuję wszystkim moim czytelniczkom za udział w konkursie.

Agnieszko, skontaktuj się proszę ze mną, podając swoje dane do wysyłki na adres mailowy:
malwinakinia@interia.pl

czwartek, 18 września 2014

Konkurs!!!

Uwaga, pierwszy konkurs na blogu!

Do wygrania jeden egzemplarz książki Jerzego Niemczuka "Bat na koty".
Nagrodę ufundowało Wydawnictwo Literackie.


Zadanie konkursowe:

Nie sugerując się opisem książki, napisz o czym mogłaby być powieść o tytule "Bat na koty"?
Odpowiedzi należy zamieszczać w komentarzach pod tym wpisem, czekam do niedzieli 21.09  do 23:59.
Najciekawszą wg mnie odpowiedż nagrodzę 1 egzemplarzem "Bata na koty".
Zapraszam też do polubienia mojej strony :-)
Wyniki zamieszczę tu, na blogu, w poniedziałek 22 września!
Powodzenia!!!

środa, 17 września 2014

Heather Graham "Portret zabójcy"


Gdyby ktoś mi zabrał okładkę a dał samą treść książek "Portret zabójcy" i  "Noc śmierci", to ostatnią rzeczą jak przyszłaby mi do głowy, jest fakt, że napisała je jedna i ta sama autorka.
Niedawno pisałam, że zawiodłam się na "Nocy śmierci" i szczerze przyznam...bałam się że na tej tez się zawiodę. Dobrze, że tym razem autorka nie uraczyła mnie zjawiskami paranormalnymi tj duchy, zjawy, bo spokojnie mogę napisać, że "Portret zabójcy" był niczego sobie kryminałem.

Wypadek na autostradzie. Młody mężczyzna zostaje potrącony przez samochód, był pod wpływem narkotyków, nikt nie wie co robił o tej porze na ruchliwej drodze. Młoda absolwentka szkoły policyjnej Ashley rozpoznaje w rannym chłopaku swojego dawnego przyjaciela. Od razu coś nie zgadza jej się w wersji wydarzeń, ponieważ jest pewna, że Stuart nigdy nie był uzależniony, wręcz bal się zastrzyków, igieł a wszystkie poszlaki wskazują że wstrzykiwał sobie narkotyki.
Ashley bierze sprawy w swoje ręce i sama próbuje kto i dlaczego próbował zlikwidować jej przyjaciela. W poszukiwaniu prawdy pomaga jej detektyw Jake Dillesio. Niby na początku nie darzą się sympatią, ale z czasem uczucie nieco zmienia się na bardziej pozytywne ;-)

Dobry kryminał, bo...lekko się czyta, ta historia mogła wydarzyć się na prawdę co dla mnie jest ważne przy utożsamianiu się z bohaterami i nie zanudza czytelnika.
Ashley to bardzo pozytywna postać, energiczna, utalentowana z wielką pasją oddająca się temu co kocha czyli nauce na idealną policjantkę
 Jak dla mnie ilość stron w sam raz, pewnie gdyby była dłuższa nieco powiewałaby nuda a tak była idealna na jeden wieczór z kryminałem w tle :-)
Co więcej mogę napisać... Heather Graham jest autorką bardzo wielu książek a ja przeczytałam dopiero dwie. Jestem ciekawa jak inne wypadłaby w moich oczach i kto wie czy kiedyś sie nie skuszę?

Dziękuję wydawnictwu Mira Harlequin za egzemplarz recenzyjny.
Moja ocena  +4/6

środa, 10 września 2014

Dorothy Koomson "Przyjaciółki"


Książkę dostałam już spory kawałek temu od Iwonki. Przeleżała sobie na mojej półce, bo przyznam, że zupełnie o niej zapomniałam. Szukając czegoś do poczytania wreszcie wpadła w moje ręce a ja przepadłam w niej :-)
Prawie rok temu miałam przyjemność zapoznać się z twórczością Koomson powieścią "Dobranoc, kochanie" którą do dziś uważam na jedną z najlepszych książek jakie czytałam.
"Przyjaciółki" jest nieco inna, różni się stylem, fabułą ale podobnie zaskakuje i sprawia że od książki ciężko się oderwać.
Historia dwóch dziewczyn, które łączy wspólna przeszłość. Trudno je nazwać przyjaciółkami (dość przewrotny tytuł, wskazujący na głęboką więż między bohaterkami). Serena i Poppy kiedyś były 15-latkami zakochanymi w nauczycielu. Fascynacja przerodziła się w rzeczywisty romans i uczennice wdały się w toksyczny związek z Marcusem. Niestety nauczyciel okazał się sadystycznym zwyrodnialcem, dziewczyny były bite, gwałcone i zastraszane. Pewnego dnia Marcus zostaje zamordowany w swoim mieszkaniu, za zarodnię zostaje oskarżona Poppy i spędza w więzieniu 20 lat.
Tyle wiemy z przeszłości. Następnie autorka zgrabnie przeskakuje do tereżniejszości i na zmianę swą historie opowiadają już jako dorosłe Serena i Poppy. Serena jest szczęśliwą żoną i matką, własnie planuje powtórkę swojego ślubu z mężem.
Poppy tuż po wyjściu z zakładu karnego stara się ułożyć życie na nowo i nawiązać dobre relacji z rodziną, co nie jest łatwe.Jednoczesnie obsesyjnie poszukuje Sereny, by udowodnić wszystkim wkoło ze jest niewinna a lata spędzone za kratkami powinna odsiedzieć własnie Serena.
Jaka była prawada? Bardzo byłam tego ciekawa, nie chcąc zdradzać najlepzego wątku napiszę tylko tyle, że bardzo współczułam Poppy i to ona była moją ulubioną bohaterką. Dotknęła jej ogromna niesprawiedliwość, ale też ciągle żyła w niewiedzy, co tak naprwdę wydarzyło się z Marcusem tamtego dnia. właściwie obie dziewczyny winiły siebie nawzajem, bo każda myslała, że zabiła ta druga. Skomplikowane to, ale historia tak mnie wciągnęła, że nie mogłam się doczekać kiedy wyjawi się cała prawda.
Kto ma ochotę przeczytać "Przyjaciółki" niech nie liczy na szybkie rozwiązanie zagadki. Dopiero na samym końcu głos Marcusa opowie nam prawdziwą wersję wydarzeń i z pewnością niejeden czytelnik otworzy oczy szerooooko :-)
To, co podoba mi się w stylu Koomson to szczegółowy opis psychologiczny bohaterów. Świetnie opisany toksyczny związek, zależność młodziutkich dziewcząt od kochanka- tyrana. Wpływ na ich myślenie oraz zachowanie a także na dalsze życie.Każdemu, kto lubi czytać książki o traumatycznych wydarzeniach, tajemnicach z lekką dawką sensacji polecam!

Moja ocena +5/6

czwartek, 4 września 2014

Paula Daly "Gdy przejdziesz przez próg"



Kolejna bardzo dobra książka z serii "Kobieca strona thrillera". Lubię tą serię i uważam że są to książki warte uwagi, szczególnie jeśli lubi się połączenie obyczajówki z dawką grozy i tajemnicy.

Na ile można zaufać przyjaciółce? Po jakim czasie można śmiało powiedzieć że zna się kogoś bardzo dobrze? A co jesli osoba którą znamy wiele lat jest zupełnie kimś innym?Takie pytania będą nasuwać się w trakcie czytania. Jest to historia pewnej rodziny, która zmierzyła się z ludzką bezwzględnością i utraciła zmysł intuicji. Opowieść o małżeństwie, które rozpadło się na milion kawałków pod wpływem chwili i o przyjaciółkach, które tak naprawdę nigdy nimi nie były.

Córka Natty i Seana podczas szkolnej wycieczki trafia do szpitala. Natty bez względy na wszystko jedzie do córki zostawiając męza i drugą córkę pod opieką Eve, z która się przyjażniła. Wystarczyło kilka dni nieobecności Natty by jej życie całkiem się odmieniło. Po powrocie do domu z córką, okazuje się że Sean ma jej coś ważnego do powiedzenia. Eve tak bardzo "zaopiekowała " się Seanem że on jest w niej totalnie zakochany. Ma w nosie rodzinę, dwie córki, wszystko co do tej pory osiągnęli z Natty, teraz liczy się tylko Eve.
Natty jest w rozsypce, nie może zrozumieć co takiego wydarzyło się w czasie jej nieobecności, że mąż odchodzi z jej przyjaciółką, którą o dziwo znała tyle lat!
 Co gorsze Eve manipuluje nie tylko Seanem ale też dziewczynkami. Próbuje udowodnić Felicity i  Alice że Natty jest złą matką i lepiej im będzie bez niej. Praktycznie wszystkich próbuje przeciągnąć na swoją stronę.
Eve to  sprytna kombinatorka i osoba o dwulicowym obliczu. Strach mieć taką przyjaciółkę, która  ni z tego ni z owego zabierze się za rozbicie rodziny. Brrr...czytałam i ciarki miałam na skórze.

Najbardziej denerwującą postacią był dla mnie Sean. nie znalazłam w nim ani odrobiny męskości. Typowe ciepłe kluchy udające macho. Wystarczyło raz zrobić mu seksualna przyjemność by bez wahania rzucił Natty.. Jak można zakochać się w kimś w ciągu kilku chwil, twierdząc że bardzo kochało się żonę? Dla mnie żałosna postać, pełna kompleksów i niestety od początku do końca nie potrafiłam poczuć do niego sympatii.
Na jego miejscu przegoniłabym tą Evę gdzie pieprz rośnie, nie czekając aż narobi jeszcze większych szkód.

Książka trzymająca w napięciu, ale czyta się lekko jak obyczajówkę.Zakończenia otwarte i może to dobrze, że nie wszystko zostało napisane czarno na białym bo czytelnik  może snuć sobie podejrzenia jak to wszystko się potoczyło dalej...
Ja tylko mogę napisać tyle, że mam nadzieję że Natty zrobiło to co należało się Eve i postapiła zgodnie ze swoim sumieniem. Nie wiem czy odważyłabym się na taki krok, ale rozumiem bohaterkę, że przeszło jej to przez myśl.

moja ocena +5/6




piątek, 29 sierpnia 2014

Heather Graham "Noc śmierci"




Pierwsza część trylogii "Dziedzictwo braci Flyyn". Dla mnie to pierwsze spotkanie z ta autorką, ale niestety trochę sobie na ten nasz "pierwszy raz" ponarzekam.
Spodziewałam się mrożącego krew w żyłach dreszczowca,wartkiej akcji i tajemniczej zagadki. Niestety autorka postanowiła w intrygę wplątać elementy paranormalne tj duchy, zjawy, tarot, wróżby... co zupełnie popsuło mi przyjemność czytania.

Książka opowiada o losach trzech braci - Aidan, Jeremi i Zach właśnie odziedziczyli po ciotce Amelii starą nawiedzoną posiadłość w Nowym Orleanie.Bracia zawodowo zajmują się prowadzeniem agencji detektywistycznej, niegdyś byli związani z policją.
Już pierwszego dnia pobytu na odziedziczonej ziemi poznają Kendal, dziewczynę, która opiekowała się ich starą, schorowaną ciotką kiedy oni nie mieli pojęcia o jej istnieniu. dodatkowo prowadzi ona sklepik z pamiątkami i zajmuje się wróżbiarstwem. Między nią a Aidanem rodzi się uczucie, ale duchy zamieszkujące posiadłość nie pozwalają im cieszyć się sobą.
Na domiar złego na farmie zostają odkryte ludzkie szczątki co prowadzi detektywów do odkrycia tajemnicy sprzed lat.
Nic więcej nie napiszę o treści.

Teraz trochę o moich odczuciach po lekturze...pomysł autorki może był i fajny i pewnie wyszedł by z tego niezły kryminał (elementy romansu, stara posiadłość, ludzkie szczątki) gdyby nie te zjawy. Mnie to nie rusza i niestety jestem do takich książek mocno sceptycznie nastawiona.
Czytając kryminał/thriller lubię wczuć się w akcję, lubię wyobrazić sobie daną sytuację ,strach bohaterów i elementy zagadki prowadzącej do mordercy. Niestety kiedy akcja jest mocno naciągana od razu czuję pismo nosem, ze to fikcja i tyle. Dlatego "Noc śmierci" jest dla osób lubiących elementy paranormalne. Poza tym czytało się szybko i lekko, ciekawe jak ocenię kolejną książke pani Graham, którą niebawem przeczytam. Oby wypadła lepiej :-)

Za egzemplarz dziekuję wydawnictwu Mira Harlequin.

Moja ocena 3/6

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Agnieszka Krakowiak- Kondracka "Jajko z niespodzianką"


Debiut literacki scenarzystki serialu "Na dobre i na złe". Wkoło powieści było sporo szumu, zapowiedzi pojawiały się nie tylko na stronach księgarni internetowych, ale tez w prasie, co zwróciło moją uwagę.
Lubię obyczajówki i tak się składa od jakiegoś czasu, że jak czegoś nie kupię to dostanę od Iwonki do poczytania. "Jajko z niespodzianką" pochłonęłam w jedno smętne niedzielne popołudnie. Czytało się szybko i przyjemnie...taka lektura na szybko, ale z przesłaniem.

Ada to trzydziestolatka samotnie wychowująca trzyletnią córkę. Julka ma chore serduszko oraz niesprawną dłoń, a konkretnie zrośnięte palce, przez co jest obiektem drwin rówieśników. Tata Julki "dał nogę" tuz po porodzie pozostawiając Adę tak naprawdę samą sobie. Jak ja "uwielbiam" takich facetów, szczyt odwagi...
    Zabieg korygujący rękę Julki jest możliwy, ale Ada boi się takiego kroku i odkłada decyzję o operacji. By urozmaicić córce życie zapisuje ją do bardzo drogiego przedszkola.Tam poznaje bardzo zadufanych w sobie ( i w swoich pociechach) rodziców z którymi ciężko znależć wspólny język. Pojawia się też postać Adama, szefa Ady. Czy zostanie kimś więcej dla naszej bohaterki?

Adę polubiłam od razu i ręczę, że polubi ją każda czytelniczka. Jest takim wzorem samotnej matki.Zaradna, błyskotliwa, odpowiedzialna, no i co najważniejsze..zakochana po uszy w Julce. Bardzo chce poznać kogoś, kto da im odrobinę szczęścia. Taka przyjemna, ciepła postać.

Sama książka treścią i formą może nie powala na kolana, ale przyjemnie jest spędzić z nią czas. Zabawne dialogi przeplatają się z historią miłosną oraz dawką wzruszeń. Typowo kobieca kombinacja.
Polecam!

Moja ocena +4/6

piątek, 22 sierpnia 2014

Diane Chamberlain "Dobry ojciec"


Kocham miłością bezwarunkową książki Diane Chamberlain i mogę śmiało brać je w ciemno, bo wiem, że spełnią moje oczekiwania czytelnicze w 100 %.
Na mojej półce wciąż czekają "Tajemnica Noelle" i "Kłamstwa". Prędzej czy póżniej po nie sięgnę i znów zakocham się w jej twórczości.
"Dobry ojciec" to najnowsza powieść pani Diane oraz klubu Kobiety to Czytają. Tajemniczy opis oraz piękna, poruszająca okładka sprawiły, że ta pozycja nie czekała długo na swoją kolej.

Travis to młody, samotny ojciec 4- leniej Belli. Jego ścieżka życiowa potoczyła się w taki a nie inny sposób...musiał sam wychowywać swoją córeczkę i podołać obowiązkom związanym z jej wychowaniem oraz utrzymaniem.
Biologiczną mamą Belli jest Robin. Ze względu na chorobę serca dziewczyna tuz po porodzie zrzekła się praw do córeczki, oddając tym samym ją pod opiekę Travisa. Od tamtego zdarzenia Robin i Bella nie miały ze sobą żadnego kontaktu. Ojciec Robin po pewnym czasie poinformował córkę, ze Travis juz ułożył sobie życie z inna kobietą (co było bzdurą!) a to spowodowało, że dziewczyna tym bardziej chciała zapomnieć o córce i byłym chłopaku.
Robin próbuje żyć swoim życiem,ma narzeczonego oraz przyszłą szwagierkę, która jest w podobnej sytuacji co Robin przed laty...spodziewa się dziecka z mężczyzną, którego rodzina nie akceptuje. Fala wydarzeń wywołuje u Robin wspomnienia i tęsknotę za córką, której przecież nie poznała.
W tym czasie Travis przeżywa kryzys finansowy, bezskutecznie poszukuje pracy i jest zmuszony mieszkać z Bellą w przyczepie kempingowej. Pewnego dnia los "uśmiecha" się do Travisa , dostaje propozycję pracy zarobkowej, jak się potem okazuje bardzo niebezpiecznej i wiążącej się z ryzykiem. Dylemat przed jakiem staje młody ojciec jest nie do pozazdroszczenia...musi zdecydować czy ważniejsze jest dobro dziecka czy złamanie prawa?
Uwielbiam w książkach Diane te trudne decyzje, które przedstawia w swoich powieściach. dodatkowym atutem jest prowadzenie narracji z punktu widzenia kilku osób, przez co czytelnik może wczuć  się w dowolnego bohatera. Ja od razu polubiłam Travisa, młody, zaradny i odpowiedzialny. Bezgranicznie zakochany w małej Belli. Taki powinien być dobry ojciec, prawda? Dla córki jest w stanie poświęcić wszystko, nawet swoje życie...byleby tylko Jej było w życiu dobrze.
Czy Travis podjął ryzyko? Jakie miało to konsekwencje dla niego i córki? Czy los da Robin poznać córkę?
Na te pytanie odpowie powieść.
Muszę jeszcze wspomnieć o postaci Erin, która opłakiwała zmarłą córeczkę. Jej małżeństwo przechodzi kryzys z powodu różnic w postrzeganiu sposobu żałoby. Erin miała żal do męża o zbyt oschłe podejście do tematu, który był dla niej tak trudny.
Diane Chamberlain świetnie połączyła losy wszystkich bohaterów powieści. Ich  problemy są bliskie czytelnikowi i łatwo sobie wyobrazić "co bym zrobił/ zrobiła na ich miejscu". Ale już chyba dużo trudniej na takie pytanie odpowiedzieć.
Książka napisana tak, że się ją "łyka" w całości i chce się jeszcze....i jeszcze... :-)

moja ocena 6/6

środa, 20 sierpnia 2014

Sierpniowy zbiór książek...

Znów mało kupiłam a mam i tak całkiem sporo.Trzy od góry to mój zakup własny, wszystkie z opisów bardzo w moim stylu, więc oprzeć się nie mogłam i mam.
Pozostałe trzy to sierpniowy prezent od Miry, tym razem dostałam aż tyle książek do recenzji.


Dwie z tego stosiku już za mną, wkrótce też na blogu...

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Lisa Scottoline "Wracajmy do domu"



Lisa Scottoline należy do moich ulubionych autorek, chociaż ma swój specyficzny styl pisania, który nie każdemu odpowiada. Dotychczas przeczytałam wszystkie jej powieści jakie ukazały się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka. Najbardziej ukochana przeze mnie to 'Spójrz mi w oczy" (bohaterem jest dziecko, a ja kocham takie klimaty).
Wszystkim powieściom Lisy można przypisać jedno- autorka łączy historię obyczajową z wątkiem kryminalnym, bardziej, lub mniej dopracowanym. Każdy kto lubi odrobinę sensacji w powieści powinien być zadowolony. Nie mniej jednak, żadnych specjalnych dreszczy na ciele podczas czytania się nie spodziewajmy.

Jill jest pediatrą z zawodu i powołania. Ogromnym sercem obdarza swych małych pacjentów, starając się dać im fachową pomoc i komfort leczenia. W życiu prywatnym jest matką Megan (córki z pierwszego małżeństwa) oraz Abby i Victorii (pasierbic z drugiego związku). Z treści książki dowiadujemy się, że stosunki Jill z pasierbicami zostały mocno ograniczone (ba, wręcz zakazane) przez byłego męża.
Akcja książki rozpoczyna się gdy zapłakana i bardzo wystraszona Abby trafia do obecnego domu Jill z wiadomością, że jej ociec, a tym samych były mąż Jill nie żyje. Dziewczyna  ma podejrzenia, że William został zamordowany, a nie jak twierdzi policja było to samobójstwo.
Abby błaga macochę o pomoc w odnalezieniu prawdy na temat śmierci ojca, co spotyka się z dezaprobatą Sama- obecnego partnera Jill.
Ze względu na łączące uczucie Jill z pasierbicami postanawia pomóc. Nie ma pojęcia, że węsząc obok sprawy śmierci Williama narazi swój związek z Samem oraz spowoduje niechęć u Victorii.

Wątek obyczajowy bardzo wciągający i ciekawy. Postaci Jill nie dało się nie polubić, całym sercem strała się pomagać swoim małym pacjentom i posklejać swoją rodzinę. gotowa do poświęceń nawet dla dziewczynek, z którymi nie łączyły ją żadne więzy krwi. Być dobrą matką, co to właściwie znaczy? Czy przekładając dobro dzieci nad losy naszego związku to bycie dobrym rodzicem? Myślę, że odpowiedzi znajdziemy w książce "Wracajmy do domu".

Czytałam opinie, że wątek kryminalny, jaki pojawił się w powieści jest naciągany i mogło go wcale nie być. Trochę muszę tu przyznać racji. Pani Scottoline za bardzo przerysowuje swoje historie wtrącając elementy "grozy", które nie są ani straszne, ani zbyt ciekawe. Powinna trzymać się elementów obyczajówki, bo w tym jest na prawdę dobra.Taka moja skromna uwaga :-)

Za egzemplarz dziękuję klubowi Kobiety To Czytają oraz wyd. Prószyński :-)

Moja ocena -5/6

czwartek, 14 sierpnia 2014

Sara Connell "Surogatka. Jak moja mama urodziła mi syna"


Przy każdej możliwej okazji piszę, że uwielbiam książki pisane przez życie, tym lepiej jeśli są o tematyce macierzyństwa, problemów,rodziny.
"Surogatkę" miałam na oku już od jakiegoś czasu. Dzięki Iwonce miałam możliwość jej szybkiego przeczytania. Czułam, że to poycja literacka wprost stworzona dla mnie.
Sara i Bill to małżeństwo szczęśliwe i kochające.Bardzo chcą mieć dziecko, dlatego wykorzystują wszelkie metody mecycyny by osiągnąć upragniony cel. Po serii akupunktury i bolesnych zastzyków Sara zachodzi w wymarzoną ciążę. Wszystko jest w najlepszym porządku, dlatego małżonkowie nie posiadają się ze szczęścia. Niestety...w piątym miesiącu ciąży kobieta rodzi martwe bliżnięta.To straszne przeżycie dla nich obojga ale dzięki wzajemnemu wsparciu i ogromnej sile miłości decydują się na kolejne próby.Tym razem pada na in vitro. Ich radość znów nie trwa długo, ponieważ Sara roni w piątym tygodniu ciąży.Zdecydowanie małżonków jest tak silne, że wciąż nie poddają się. Pragnienie dziecka jest tym czego chcą najbardziej na świecie i ja, jako mama, doskonale to rozumiem.
Po latach Sara nawiązuje bliską relację ze swoją matką. Nic tak nie zbliża dwóch kobiet jak rozterki macierzyńskie. Kiedy mama Sary wychodzi z propozycją zostania surogatką na początku jest to wielki szok a potem ogromna szansa by mieć ukochane maleństwo.Bill i Sara przystają na propozycję i tym sposobem Kristine zachodzi w ciążę w wieku prawie sześćdziesięciu lat!
Ciąża jest wynikiem zapłodnienia In Vitro i wywołuje u Kristine sporo niedogodności. Ale czego się nie zrobi by uszczęśliwić córkę? Przez całą książkę zadawałam sobie to pytanie...czy ja zdobyłabym się na taki krok?

Niesamowita historia! Wzrusza, zaskakuje i sprawia, że zaczynamy wierzyć w niemożliwe. Mnóstwo w niej miłości, nie tylko matki do córki i matki do nienarodzonego dziecka ale też kobiety i mężczyzny. Bill i Sara to przykład świetnego związku gdzie wzajemny szacunek i uczucie jest ponad wszystkie przeciwności losu. Czyż nie na tym polega prawdziwa miłość?
Polecam!
Moja ocena +5/6

I jeszcze mój nowiuteńki nabytek:



















Długo się zapierałam, że nie kupię, nie lubię, nie będę czytać...a jednak mam i nie mogę się doczekać kiedy zacznę :-)
Dzięki wsparciu finansowym mężuśka jestem posiadaczką Kindle 5.Jego zakup był spowodowany wieloma dobrymi opiniami oraz brakiem miejsca na półce na kolejne zbiory. Będę nadal kupowała papierowe wersje ale tylko to, co muszę koniecznie mieć. Reszta na czytnik :-))))

wtorek, 12 sierpnia 2014

Pożyczone...

Trochę od Iwonki a trochę z biblioteki, z którą ostatnio miałam mało wspólnego.Jakoś na pewien czas przestałam wypożyczać książki z powodu ogromnej ilości tego co mam w domu nieprzeczytane. Będąc w pobliżu okazało się że są 3 książki które od jakiegoś czasu miałam na uwadze...i się skusiłam.

Nie ukrywam jednak, że te najbardziej wyczekiwane przysłała mi do czytania Iwonka. Dziękuję!!!

"Surogatce" wprost nie mogłam się oprzeć i lada dzień będzie recenzja na blogu.
Reszta wkrótce...:-)

środa, 6 sierpnia 2014

Amanda Coplin "Morelowy sad"



Biorąc do ręki debiutancką powieść Amandy Coplin "Morelowy sad" czułam, że będzie to książka lekka, przyjemna, pachnąca owocami, taka typowa opowieść na lato...Tak nie było. Każdy kto czytała, bądż ma zamiar zabrać się za tą pozycje literacką musi nastawić się na jedno - ta książka sprawia, że po jej skończeniu nasuwają nam się refleksje...o rodzinie,przyjażni, samotności. Wcale nie jest to banalna opowieść. to książka która ma przesłanie. Warto się jej przyjrzeć z bliska.

Tamalage kiedy był małym chłopcem stracił ojca w wypadku w kopalni. Razem z matką i młodszą siostrą Elsbeth przeprowadzili się do starej chatki nad strumieniem gdzie zaczęli uprawiać sady owocowe. Całe mnóstwo drzewek moreli, jabłoni i grusz stanowiły ich dobytek. Po pewnym czasie matka zmarła i rodzeństwo zostało samo. Nie było dane długo cieszyć się Tamalage'owi obecnością siostry. Elsbeth pewnego dnia zniknęła bez śladu, w lesie nieopodal sadu Tamalage znalazł jej czepek. Tajemnicze zniknięcie nigdy nie zostało wyjaśnione ale wystarczyło by bardzo odbiło się na psychice mężczyzny. Od tamtej pory wiódł życie samotnika. Jedynymi przyjaciółmi jacy go od czasu do czasu odwiedzali byli koniarze.

Życie Tamalage odebrałam jako pełne żalu i smutku. Przeszłość go nie rozpieszczała, a uczucie pustki było wyrażnie czuć przewracając każdą czytaną kartkę.Ten mężczyzna zdecydowanie potrzebował bliskiej osoby, jak zresztą każdy z nas, prawda? Jakie to uczucie nie mieć się do kogo zwrócić po pomoc, czy zwyczajnie porozmawiać? Ja jestem z tych lubiących kontakty z ludżmi, nie dziwię się bohaterowi "Morelowego sadu" że pragnął mieć kogoś przy sobie.

Pewnego dnia zdarzyła się okazja by Tamalage nie był sam. W okolicy pojawiają się dwie młodziutkie dziewczyny, brudne, głodne i bardzo wystraszone. Obie są w ciąży. Na początku mężczyzna zostawia posiłki dziewczętom na ganku by nie powodować u nich większego niepokoju. Widać bowiem ,że czują one ogromny strach przed ludżmi. Co się wydarzyło w przeszłości dziewcząt? Tego dowiecie się z książki.
Po pewnym czasie okazuje się, że Della i Jane to siostry. Uciekają przed pewnym dręczycielem. Schronieniem okazuje się sad Tamalage, ale co będzie kiedy oprawca dziewczyn powróci i zapuka do domu Tamalage?

Nie chcę zdradzać całej fabuły książki, to jest tylko początek tego co czeka czytelnika w "Morelowym sadzie". Zaskoczyła mnie trochę forma napisania powieści.Sporo w niej opisów a akcja w pewnym momencie zaczyna skakać bardzo szybko po rozdziałach. Dopiero co wczuwałam się w to co tu i teraz a już zaczynałam rozdział o tym co było za dwa czy pięć lat. Dzięki temu autorka przedstawiła historię całego życia naszego bohatera. Na niespełna 500 stronach zostały opisane najważniejsze wydarzenia opisujące cały proces tworzenia nowej rodziny.To  chciała przekazać nam, czytelnikom, pani Coplin.
 I to własnie takie  myśli nachodzą mnie po skończeniu książki. W którym momencie ludzie tworzą jedność, przyjaciół, rodzinę? Czy muszą być ze sobą  związani nazwiskiem? Czy całkiem obcy dla siebie ludzie mogą stać się tak bardzo bliscy?
Czasem chyba jest tak, że ktoś kogo zupełnie się nie spodziewamy odmieni nasze życie o 180 stopni.

Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Wydawnictwu Black Publishing.

Moja ocena 5/6

sobota, 2 sierpnia 2014

Tami Hoag "Dziewczyna # 9"



Spośród kilku propozycji od Miry wybrałam własnie ją na wakacyjne czytanie. Dlaczego? Jakoś mam tak, że latem lubię poczytać dobry kryminał czy zwyczajnie razem z bohaterami trochę pogłówkować kto stoi za morderstwem.

Minneapolis. Jest początek Nowego Roku. Z bagażnika samochodu wypada ciało młodej dziewczyny. Nie wiadomo czy wypadając z samochodu jeszcze żyła czy tez już była martwa. Jedno jest pewne....ktoś musiał jej bardzo nienawidzić by wyrządzić taką krzywdę. Twarz denatki była do połowy polana kwasem, przez co prawie nie nadawała się do identyfikacji.
Sprawą zabójstwa zajmują się detektywi Kovac i Liska. Jako czytelniczka odbierałam ich jako świetną parę. Nie można zarzucić tej parze detektywów że są nudni. Zaskoczą czytelnika niejednym humorystycznym podejściem do pracy co niewątpliwie sprawia, że książka jest dobrą rozrywką dla czytającego.
Policja podejrzewa, że za sprawą zabójstwa stoi niejaki Doc Holiday. Byłaby to jego dziewiąta ofiara a sposób traktowania zwłok wskazuje na kontynuacje jego morderstw.Prasa zmarłą dziewczynę, której nazwiska nie ustalono, nazywa Zombi. Jest domniemana kolejna ofiarą Doc'a, ale czy na pewno?

W między czasie trochę zagłębiamy się w życie osobiste sierżant Liski. Pani detektyw ma dwóch dorastających synów, przy czym starszy Kyle sprawia trudności wychowawcze. Jego znajomi ze szkoły to banda rozkapryszonych nastolatków, w dodatku pragnących sławy i dowództwa szkolnej młodzieży. Kyle nie odnajduje się wśród nich i staje się obiektem drwin i ogólnej niechęci młodych ludzi. sprowadza na siebie kłopoty, z których niejednokrotnie będzie go musiała ratować sierżant Liska.
Kiedy okazuje się, że jedna z dziewcząt z paczki Kyla zaginęła prowadzi to detektywów na pewien trop. Czy zaginiona okaże się dziewczyną wyrzuconą z bagażnika?

Autorka od początku książki sugerowała kto może stać za zbrodnią. Warto jednak dobrze przyjrzeć się wszystkim postaciom by odgadnąć sprawcę oraz jego motyw. Ja miałam kilka przypuszczeń, jednak przyznam i tu daje plusa pani Hoah, że nie do końca trafnie określiłam kim jest poszukiwany morderca.

Książka wciąga i trzyma w napięciu. Nie jest to może kryminał w górnej półki, ale dostałam to, czego się spodziewałam...wartką akcję i zaskakujące zakończenie. Wszystko to sprawiło, że "Dziewczynę # 9" czyta się szybko i przyjemnie. Zachęcam do lektury!

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Mira.

Moja ocena 5/6

poniedziałek, 28 lipca 2014

Stosik lipcowy...

W lipcu mam spory zapas do czytania. Jest to spowodowane m.in. nawiązaniem współpracy z dwoma wydawnictwami.Cieszy mnie to ogromnie :-)

Od góry:
1. Lisa Scottoline "Wracajmy do domu"- książkę wygrałam w konkursie fotograficznym klubu Kobiety to Czytają. Dziękuję!!!
2.Jayne Amelia Larson "Woziłam Arabskie księżniczki" - wygrana w konkursie Wydawnictwa Znak. Dziękuję!!!
3. Amanda Coplin "Morelowy sad" - egzemplarz recenzyjny od Black Publishing
4. Philip Kazan "Apetyt" - egzemplarz recenzyjny od Wydawnictwa Znak
5. Tami Hoag "Dziewczyna # 9" - recenzyjna od Mira Harlequin.
6 i 7. Beata Pawlikowska "Blondynka w Chinach" i "Blondynka na Czarnym Lądzie"- zakup własny.

Dwie z tego stosiku już przeczytałam, pora na kolejne.Recenzje wkrótce :-)