wtorek, 30 czerwca 2015

49.Agata Przybyłek "Nie zmienił się tylko blond"- recenzja przedpremierowa



Jak to w życiu, raz pod górkę, raz z górki. Kiedy "wali" nam się jedno, możemy być niemal pewni, że to nie koniec niespodzianek.Znacie na pewno słynne powiedzenie, że nieszczęścia chodzą parami? Ja niejednokrotnie przekonałam się o jego mocy. Kiedy układa mi się w życiu prywatnym, to i zdrowie i humor dopisuje. Kiedy coś zaczyna się psuć, to na całej linii. Iwonce, również zawalił się cały świat, na szczęście tylko chwilowo. Przecież po burzy zawsze wychodzi słońce...

Iwonka ma trzydzieści siedem lat i właśnie rozstała się z mężem. Bawidamek, jak go nazwała, zabawił się z biuściastą Adelą i poszedł w siną dal. Iwonka została z czwórką dzieci, psami i kotem, który wkrótce wyda na świat swoje małe. Całą gromadę nasza bohaterka zabiera do swojego domu rodzinnego w Sosenakch, gdzie despotyczny charakter swojej mamy nie ułatwi Iwonie powrotu do normalności. Jakby kłopotów było mało, jej siedemnastoletni syn zostanie ojcem, więc do grona "poszkodowanych" dołącza tez jego ciężarna narzeczona- Madzia. Wszyscy będą starać się odnaleźć w nowej sytuacji. Kto powiedział, że będzie łatwo? Będzie na pewno bardzo zabawnie! Powieść Agaty Przybyłek nie jest bowiem usłana tylko problemami, na kłopoty spojrzymy z przymróżeniem oka a finał okaże się doskonałym lekiem na całe zło.

"Nie zmienił się tylko blond" to świetnie napisana historia o tym, że każdy medal ma dwie strony. Nawet gdy życie funduje nam przykre niespodzianki, może to być druga szansa by zmienić wszystko. Każda zmiana to przecież doskonały pretekst by zacząć wszystko od nowa. Tak postąpiła bohaterka tej książki. Nie poddała się, walczyła o swoje mając za sobą wsparcie rodziny.
To, co wyróżnia powieść Agaty Przybyłek to lekki styl i humor, jaki autorka wplotła pomiędzy problemy Iwonki. Będziecie czytać i uśmiechać się do siebie, gdy Iwonka wdepnie w kupę swojego kota a znajomy z dzieciństwa Jaruś zapragnie być jej mężem "na niby". Zabawne sytuacje i dynamiczne zwroty akcji gwarantowane! W tej książce ciągle się coś dzieje, dlatego czyta się ją błyskawicznie.
Bohaterów powieści nie da się nie lubić.Nieco zwariowana Iwonka oraz jej gromadka tworzą bardzo sympatyczną zgraję. Pomimo przeciwności losu pozostali optymistami , z każdej sytuacji wychodzili z twarzą i brnęli w życie dalej, do przodu...


Książka idealna na wakacje, lekka i przyjemnie napisana. Być może fabuła jest nieco przewidywalna, ale właśnie takiej powieści na lato potrzebowałam- z happy endem i odrobiną słodyczy! W końcu Seria z Babeczką do czegoś zobowiązuje. Polecam szczególnie paniom szukającym fajnej książki na wakacyjne leniuchowanie, takiej przy której się nie znudzą, pośmieją, ale też być może odnajdą w sobie nadzieję, że to co z nas złe spotyka, może wkrótce okazać się początkiem czegoś wiele lepszego.

Podsumowując- bardzo zachęcam do przeczytania "Nie zmienił się tylko blond". ciepło i z humorem napisana historia, jaka mogła przytrafić się każdej z nas. Ważne, by mieć obok siebie osoby, na które zawsze możemy liczyć.Swoim optymizmem i zachowaniem możemy zmienić swoje życie, nawet, gdy nie widzimy szansy na zmianę. Powieść z przesłaniem, przy której relaks gwarantowany. Nie tylko dla blondynek!


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona!


Moja ocena 5/6

Trzy pytania do Tanyi Valko czyli akcja : #prawdziewobliczeraju

Kochani! Dzięki wydawnictwu Prószyński i S-ka blogerzy mają możliwość zadania trzech pytań autorce "Miłości na Bali".

„Miłość na Bali" to druga po „Okruchach raju" część „Azjatyckiej sagi", której akcja toczy się w Indonezji.


Jesteście ciekawi odpowiedzi, jakich udzieliła na moje pytania Tanya Valko?
Zapraszam do poczytania! 


1.Przed czym najbardziej ostrzegałaby Pani turystów wybierających się na Bali?

Przed łatwowiernością. Nie wierzmy Balijczykom, jak i w ogóle Indonezyjczykom, bo oni twierdzą, że wszystko wiedzą i za nic nie przyznają się do niewiedzy. Nawet najprostsza sprawa- kiedy pytamy o drogę. Tubylcy, nie mając pojęcia, gdzie znajduje się wybrany przez nas punkt, będą nam mówić: tu, tu i tam, a kierowcy wozić przez godzinę, nabijając licznik. Nie dajmy się tez nabrać na specjalne oferty: kup 1 drink arak atak, a drugi dostaniesz gratis. Czasami w tym araku może być domieszka metanolu, który jest śmiertelny - odnotowano sporo przypadków zejścia turystów w wyniku zatrucia tą trucizną.
2.Co było najbardziej szokującym zdarzeniem podczas pobytu na wyspie?

Kiedy wykupiliśmy wycieczkę na rafę i snorkeling, łódka wywiozła nas w morze, zatrzymała się nagle i nasz przewodnik oznajmił nam, ze to tu. Dookoła nas pływały śmieci, fekalia, a woda była nieprzejrzysta i ciemna od brudów. Rafy nie było widać.
3.Czego nigdy nie należy robić, będąc turystą, na wyspie Bali?
Kupować czy używać narkotyków lub innych środków odurzających np. grzybków halucynogennych. Tam już za 150 g kokainy można dostać wyrok śmierci.


Serdecznie dziękuję Autorce za udzielenie odpowiedzi.

Dzięki uprzejmości wydawcy, wkrótce będzie można wygrać u mnie na blogu jeden egzemplarz tej książki. Bądźcie czujni!

poniedziałek, 29 czerwca 2015

48. Justyna Kopińska "Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie?"








Zło czai się wszędzie, możemy je dostrzec na każdym kroku naszego życia. Są jednak instytucje, w których nawet w najśmielszych snach, nie przypuszczalibyśmy że tam spotka nas najgorsze piekło jakie człowiek może wyrządzić bliźniemu. Zakonnice i księża to osoby przed którymi czujemy pewien respekt i wierzymy głęboko w to, że osoby te są najlepszym przykładem jak miłować drugiego człowieka, ze względu na chociażby wiarę. Katolicyzm przecież mówi: „Szanuj bliźniego swego, jak siebie samego”. Niestety, to zdarzyło się w domu dziecka pod Zabrzem dowodzi faktu, że także osoby duchowne potrafią wyrządzić najgorszą krzywdę, podobną do najgorszych psychopatów czy chuliganów.

Justyna Kopińska stworzyła wstrząsający reportaż o tym co przez trzydzieści lat działo się w domu dziecka prowadzonym przez siostry zakonne- Bromeuszki. To przerażający obraz cierpienia wychowanków i braku reakcji wśród osób postronnych. Wychowankowie przeżyli istne piekło, wręcz nie do pisania. Dzieci były bite wszystkim, co wpadło w ręce zakonnicom. Bite po całym ciele, po głowie,gwałcone przez starszych kolegów, zastraszane, to tylko niewielka część tego co przeżyły dzieci, którymi opiekowała się m.in. siostra Bernadetta. Nikt, przez kilkadziesiąt lat, nie doniósł na to co wyprawiały z podopiecznymi zakonnice,a przecież nauczycielki niejednokrotnie widziały ślady pobicia na ciałach uczniów. Niestety, jak to mówiły siostry, donoszenia na osoby duchowne to grzech śmiertelny. Nie do wiary jest to, że nie znalazł się wtedy nikt, kto pomógłby wydostać się tym dzieciom z piekła, w jakiem przyszło im żyć.
Dopiero pewna pani prokurator dopięła swego i sprawa ujrzała światło dzienne. Niestety trochę za późno, chociaż...może lepiej późno niż wcale? Wyroki jakie dostały zakonnice są według mnie mało adekwatne do tego, jakie ogromne krzywdy wyrządziły w psychice swoich wychowanków.

Czytając ten reportaż miałam ciarki na plecach. Jest to książka bardzo ciekawie napisana, ale tez pełna bólu i krzywdy. Niesprawiedliwość i krzyk o pomoc tych dzieci biła mnie po oczach. Ich wspomnienia są tak bolesne i wręcz nieprawdopodobne, że aż trudno uwierzyć, że można coś takiego zrobić drugiej osobie, zwłaszcza dziecku. Być może siostry zakonne nie były przygotowane do prowadzenia domu dziecka. Wszak opieka nad tyloma wychowankami to sztuka, wymagająca ogromnych pokładów cierpliwości, wrażliwości i serca, jednak ja z tej książki wyczułam, że ona robiły to z ogromną premedytacją. Tłumaczyły się, że dzieci są opętane przez szatana i muszą wiedzieć gdzie jest granica między dobrem a złem. A czy zakonnice widziały w swoim postępowaniu ta granicę? Czy umiały się przed czymkolwiek pohamować? Dla mnie ten reportaż to dowód na to, że nie można nikomu ufać w stu procentach a każdy kto zauważy jakieś niepokojące sygnału ma wręcz obowiązek zgłosić to gdzieś, dla dobra osób, które potrzebują pomocy.

Czy polecam książkę? Nie umiem Wam jej ani polecić ani ocenić. Bo jak ocenić tak przerażającą i prawdziwą historię? Książka na pewno należy do najtrudniejszych i najbardziej bolesnych jakie przeczytałam. Warto sięgnąć po nią, jeśli jesteście ciekawi co wydarzyło się w domu dziecka w Zabrzu. Każdy powinien mieć świadomość, że takie rzeczy dzieją się w naszych okolicach, chociaż sami czasem nie mamy o tym pojęcia. Albo nie chcemy mieć.

Za egzemplarz dziękuję portalowi Sztukater.

Moja ocena +4/6

czwartek, 25 czerwca 2015

47. Clare Mackintosh "Pozwolę ci odejść"




Wydawnictwo Prószyński wydaje dwie moje ukochane serie -dla klubu Kobiety to Czytają oraz Kobieca Strona Thrillera. Wszystkie te książki biorę właściwie w ciemno. Thriller, którego nic do tej pory nie przebiło, to często przeze mnie wspominany tytuł "Dopóki Cię nie zdobędę". Tym razem nie liczyłam na wiele, żadna książka bowiem, nie wywarła na mnie takiego wrażenia jak ta wyżej wspomniana.

W tragicznym wypadku ginie mały Jacob. Nie wiemy kim jest kierowca który w niego wjechał i uciekł z miejsca wypadku. Przy chłopcu, na środku ulicy, została zrozpaczona matka. Jej świat od tej chwili rozpadł się na milion kawałków.Nie ma praktycznie żadnych śladów, które mogłyby naprowadzić policjantów prowadzących śledztwo na trop kierowcy. Po wielu miesiącach bezskutecznych prób odnalezienia winnego policja postanawia zamknąć sprawę. Nie przyjmuje tego do wiadomości para policjantów- Ray i Kate. Razem, trochę "po cichu" starają się zrobic wszystko, by znaleźć winnego śmierci kilkulatka.

W tym samym czasie poznajemy Jennę Gray. Kobieta w swoich wspomnieniach opisuje stratę synka. Najwyraźniej ciągle przed czymś ucieka, usiłując zamknąć ważny etap w swoim życiu. Jest to tajemnicza postać, chociaż autorka bezbłędnie wodzi czytelnika za nos, serwując mu mylne informacje.Dziewczyna znajduje schronienie w wiosce, gdzie mały domek wynajmuje jej Iestyn. Niestety spokój, którego tak pragnie Jenna będzie trwał tylko krótką chwilę, zanim dopadną ją demony przeszłości.

Właściwie tyle mogę napisać o fabule, żeby nikomu nie popsuć lektury.Ani jedno słowo, nie powinno być przeze mnie napisane, żebyście mieli w czytaniu taką niespodziankę jak ja. "Pozwolę ci odejść" to niesamowity zbiór sekretów, wątpliwości i zwrotów akcji w najmniej oczekiwanym momencie. Autorka z mistrzowską precyzją zbija nas z tropu, kiedy myślimy, że wiemy już naprawdę wszystko. Książka podzielona jest na dwie części, a to co przeczytałam pod koniec pierwszej, wprawiło mnie w prawdziwe osłupienie...jak to? Cały czas czytałam i nie wiem o kim? Autorka wyprowadziła mnie w pole bardzo skutecznie, powodując że moje oczy rozszerzyły się ze zdumienia.I takie thrillery własnie sobie cenię najbardziej!


"Pozwolę ci odjeść" to bardzo przemyślany debiut literacki. Fabuła jest niesamowicie wciągająca a odkrywane pomału fakty świetnie zaskakują czytelnika. Wyraziści bohaterowie potrafią zagrać na emocjach czytelnika budząc w nim wzruszenie, złość, strach. Podobało mi się dosłownie wszystko w tej książce, zaczynając od świetnej fabuły, przez zakończenie, okładkę i tytuł. Słowa "pozwolę ci odjeść" maja w tym przypadku podwójne znaczenie, może je wypowiedzieć nasza bohaterka do utraconych dzieci a także do męża tyrana, przed którym przyszło jej uciekać. Autorka w swojej debiutanckiej książce poruszyła trudny temat- maltretowania kobiet. To co się stało z naszą bohaterką po traumatycznych przejściach doprowadziło do ogromnej tragedii. to przestroga dla kobiet, które boją się odejść i szukać pomocy wśród innych. Doprawdy rewelacyjny thriller psychologiczny!

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka!


Moja ocena 6/6

środa, 24 czerwca 2015

46. Sophie Hannah "Błąd w zeznaniach'








Żyjemy w czasach wszechobecnego Internetu. Tu szukamy potrzebnych nam informacji, pracy, poznajemy nowych znajomych a także odświeżamy stare kontakty. Czy zastanawialiście się kiedyś kto tak naprawdę siedzi "po drugiej stronie"? Często słyszy się, że pani X i pan Y poznali się przez internet. Portale randkowe to dziś norma wśród samotnych osób, ale czy to bezpieczne? Jaką mamy pewność, że osoba z którą korespondujemy podaje nam prawdziwe informacje o sobie? W pułapkę wirtualnego romansu wpadła Nicki Clemens, bohaterka "Błędu w zeznaniach" Sophie Hannah.

Damon Blundy to kontrowersyjny autor felietonów. Dzięki kąśliwym uwagom w swoich artykułach mężczyzna ma wielu wrogów. Pewnego dnia zostaje on brutalnie zamordowany w swoim własnym domu, w dodatku podczas obecności w nim jego żony, która twierdzi, że niczego nie słyszała. Przed policją stoi trudne zadanie, bowiem morderca zostawił przy ofierze tajemniczy napis.Jedynym tropem szukania winnego okazuje się krążące niedaleko srebrne audi, którego włąscicielką jest Nicki, matka dwójki dzieci.
Kobieta od początku skrywa w sobie tajemnicę, również dla czytelnika.Na początku książki proponuję skupić się uważnie na fabule, ponieważ autorka wprowadziła wiele zagadek, których wyjaśnienia będziemy szukać dobrze za połową książki.
Nicki wplątała się w tajemniczą i intrygującą znajomość z wirtualnym mężczyzną, a może nie jednym? Tajemniczy Król Edward z Internetu pochłania całą uwagę naszej bohaterki, zmieniając jej życie w koszmar. Trochę na własne życzenie.
To nie jedyny sekret z którymi zmierzą się policjanci, by wyjaśnić zagadkę śmierci Damona. Jego żona cały czas przekonuje śledczych, że zmarły mąż miał coś na sumieniu, bo nigdy jej nie kochał a okazywał cały czas szacunek i troskę. Co chciał osiągnąć takim zachowaniem?

Sophie Hannah, chociaż mi znana, bo wiele razy przymierzałam się do zakupu jej książek, to jednak tym kryminałem zadebiutowała u mnie na półce. Przyznaję, że historia warta uwagi, mroczna, tajemnicza, zaskakująca.Podczas czytania, nie sposób się nudzić, ciągłe zwroty akcji, interesująca fabuła i tajemniczy bohaterowie nie pozwolą przysypiać przy książce. Tak jak wspomniałam wcześniej, trzeba się skupić na fabule zwłaszcza w pierwszej połowie książki, by zwyczajnie nie zgubić wątków. Dopiero potem autorka rozkręca akcję jeszcze szybciej, wyjaśniając czytelnikowi poszczególnie wątki. Historia tworzy logiczną, spójną całość, napisana prostym  choć zagadkowym językiem. Zakończenie zaskakuje, ale jest przemyślane i dobrze wyjaśnione. Lubię takie thrillery/kryminały. Z przyjemnością sięgnę po "Buźkę" tej autorki, którą już czeka na swoją kolej do przeczytania.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Literackiemu.

Moja ocena 5/6

wtorek, 23 czerwca 2015

Agnieszka Urbańska "Księżniczka z innej bajki"



O księżniczkach jest cała masa książeczek, zazwyczaj opisują one dzieje rozkapryszonych i egoistycznych dziewczynek lub szukających miłości,samotnych istotek. Tym razem dostaliśmy bajkę o dziewczynce, której bycie księżniczką wcale nie przypadło do gustu.
Lilka to nietypowa dziewczynka, lubi robić wszystko to, co nie wypada robić księżniczkom. Zamiast strojnych sukienek, Lilka uwielbia dresy, najlepiej w kolorze granatowym. Jazda na deskorolce to jej prawdziwe marzenie a wystawne przyjęcia zwyczajnie ja nudzą. To najlepszy przykład na to, że księżniczka wcale nie musi być dostojną damą, tylko zwykłą dziewczyną!


Kolejna książka z serii Duże Litery tym razem spodoba się dziewczynkom. Historia Lilki pokazuje, że dziewczynka nie koniecznie musi zawsze wyglądać elegancko.Bluza dresowa i trampki to także odpowiedni strój dla małej kobietki. Ważne, by czuć się wygodnie i lubić swój styl. Świetna okazja do rozmowy z małą strojnisią o wypracowaniu własnego gustu i przełamywaniu schematów. Dodatkowo duża prosta czcionka zachęci dziecko do samodzielnego czytania a krótkie rozdziały nie pozwolą się nudzić przy lekturze.
"Księżniczka z innej bajki" jest dopieszczona pięknymi ilustracjami, które przykuwają uwagę czytelnika. Niewielki format książeczka zachęca, by zabrać ją do wakacyjnego plecaka. Idealna propozycja dla dziewczynek w wieku 4-8 lat. Polecamy!


Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Skrzat!

Nasza ocena 5/6

piątek, 19 czerwca 2015

45. Cecelia Ahern "Kiedy cię poznałam"







Cienka jest granica pomiędzy miłością i nienawiścią. Łatwiej kogoś kochać a potem pod wpływem wielu czynników znienawidzić, niż odwrotnie. Kiedy już do kogoś czujemy tak ogromną niechęć, trudno jest w sobie odnaleźć siłę i determinację by to zmienić. Cecelia Ahern na przykładzie swojej bohaterki pokazuje, że jest to możliwe do zrealizowania. Budowanie jakiegokolwiek uczucia jest etapem trudnym, bolesnym, ale trwałym. Związek zbudowany na przyjaźni przetrwa więcej niż nagła miłość od pierwszego wrażenia, która najczęściej kończy się równie szybko, jak się zaczęła.

Jasmine uwielbia swoją pracę, można rzecz, że nadaje jej sens życia. kiedy szef ją zwalnia i Jasmine dostaje przymusowy rok urlopu ogrodniczego, nie wie co z sobą zrobić. Opieka nad siostrą z zespołem Downa, to za mało by dziewczyna mogła się zrealizować. Jedyne ukojenie daje jej praca w ogrodzie, oraz...podglądanie sąsiada. Matt jest znanym i kontrowersyjnym radiowcem. Jasmine go szczerze nienawidzi, bo kiedyś niepochlebnie wypowiadał się o osobach z zespołem downa. Jasmine za bardzo kocha siostrę, bo wybaczyć taki incydent Mattowi. Jego skandaliczne zachowanie wobec rodziny coraz bardziej przykuwają uwagę Jasmine. Kiedy jednak Jasmine bliżej poznaje Matta i jego rodzinę okazuje się, że mają ze sobą wiele wspólnego, a bezczelny facet z sąsiedztwa jest dobrym kompanem na troski. Między nimi rodzi się coraz cieplejsze uczucie.

Znacie to przysłowie : "Nie ocenia się książki po okładce"? No właśnie. Wielokrotnie przed oczami "przelatywały" mi powieści Cecelii Ahern, ale nigdy nie byłam skłonna, by poświęcić im więcej czasu. Dlaczego? Zawsze wydawało mi się, że to będą kolejne ckliwe romanse i banalne historie w stylu Diany Palmer, za którymi szczerze nie przepadam. Te słodkie okładki, kipiące od  czułych cytatów i tytuły mówiące same za siebie. To co dostałam podczas lektury, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Cecelia Ahern napisała piękną i mądrą opowieść o budowaniu relacji międzyludzkich. Na przykładzie Jasmine i Matta możemy nauczyć się, że zawsze warto dawać drugą szansę, nie oceniać zbyt pochopnie człowieka i nie skreślać go z powodu błędów, jakie popełnił. To wspaniała lekcja pokory i przyjaźni.
Autorka poruszyła także bardzo istotną kwestię osób z zespołem Downa. Nie można ich wrzucać do "jednego wora". Każdy jest inny, każdy potrzebuje uwagi i troski. Niejednokrotnie to osoby bardzo inteligentne, czułe i wrażliwe, warto dać im szansę na normalne życie.

"Kiedy cię poznałam" jest napisana w taki sposób, że bez trudu wkradamy się w umysł i myśli głównej bohaterki. Czujemy to co ona, myślimy jej kategoriami, widzimy świat w ten sam sposób co Jasmine. Taki styl narracji powoduje, że czytając powieść czujemy się jak na kawie z najlepszą przyjaciółką. Ja miałam takie wrażenie, że znam Jasmine doskonale, chłonęłam jej opowieść całą sobą. Bardzo polecam tą książkę, spędziłam z nią tylko jeden dzień, bo sposób w jaki została napisana, nie pozwolił jej odłożyć na później.
Jestem pod wrażeniem stylu pani Ahern i z pewnością przeczytam jeszcze niejedną jej książkę.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Akurat.

Moja ocena +5/6

środa, 17 czerwca 2015

Agnieszka Urbańska "Nie taki smok straszny"






Ostatnio często szukam książeczek idealnych do nauki samodzielnego czytania dla mojego synka. Warunki, które muszą być spełnione to przede wszystkim duża czcionka, stosunkowo krótka treść, kolorowe, zachęcające ilustracje i możliwie książeczka małych rozmiarów. Przez przypadek wybierając egzemplarz recenzyjny od wydawnictwa Skrzat, znalazłam książkę idealną!

"Nie taki smok straszny" to historyjka smoka Cudoka, którego przypadkowo zgubiła mama, zanim się wykluł z jaja. Jajo trafiło na balkon Grzesia i tam ze skorupki wyskoczył mały, ale prawdziwy smoczek.Grzesiu od razu z zaciekawieniem przygarnął nowego przyjaciela i opiekował się nim jak umiał najlepiej. Rodzice oraz nauczyciele nie uwierzyli chłopcu, że smok jest prawdziwy, myśleli że to taka zabawka. Tylko nieliczni koledzy, oraz sąsiadka ,pani Ela, znali tajemnicę Grzesia. Pomimo wspaniałej opieki mały smoczek bardzo tęsknił za swoją mamą. Smoczyca zaś robiła wszystko, by odnaleźć swoje zagubione dziecko. Przyszedł dzień, gdy Cudok musiał powrócić do swojej prawdziwej rodziny. Żal było Grzesiowi oddawać smoka w ręce rodziców, ale wiedział, że tam jego przyjaciel będzie czuł się na prawdę szczęśliwy.


Świetna książeczka dla najmłodszych, ciekawa treść, kolorowe ilustracje Kariny Jaźwińskiej oraz krótkie rozdziały zachęcają do samodzielnego czytania.Bardzo przypadła do gustu moim dzieciom. Dodatkowo napiszę, że nie jest to zwykła bajeczka, jakich pełno. to historyjka ucząca dziecko odpowiedzialności i dokonywania właściwych wyborów, nawet jeżeli są one dla nas czasem bolesne. "Nie taki smok straszny" pokazuje jak należy zachować się w stosunku do zwierząt, te nie oswojone, najlepiej czują się na łonie natury.Treść książki to bardzo dobry powód by porozmawiać o tym z dzieckiem.
Książka podzielona na krótkie rozdziały, będące idealną propozycją na pierwsze czytanki.Duże literki i prosta, klasyczna czcionka ułatwiają składanie liter w wyrazy i zdania. Jestem pod wrażeniem i zachęcam do kupna!

Za egzemplarz serdecznie dziękujemy wydawnictwu Skrzat!






Nasza ocena +5/6

wtorek, 16 czerwca 2015

44.Małgorzata Mroczkowska "Angielskie lato"



Każdy z nas poszukuje szczęścia. Każdy szuka tego cudownego stanu radości, błogości i spełnienia. Największym marzeniem każdego człowieka jest chociaż raz spełnić swe ukryte pragnienia. Dążymy do ich realizacji poprzez związek uczuciowy z drugą osobą, budujemy wymarzone domy, rodzimy dzieci, spełniamy się zawodowo. Co jeśli to szczęście, którego szukamy budujemy na czyjejś krzywdzie? Czy możemy cieszyć się nim bezkarnie? Mówi się, że dobro i zło powraca. To, jak postępujemy odwdzięczy nam się w najmniej spodziewanym momencie. Czy tego właśnie spodziewała się Anna, wiążąc się z dużo młodszym od siebie Wojtkiem?

Anna, wraz z mężem Brytyjczykiem, od wielu lat mieszka w Londynie. Kiedy umiera matka Woltera, to na nią spada obowiązek zajęcia się domem teściowej. Wolter, lekarz, pochłonięty pracą, nie chce mieć nic wspólnego z domem rodzinnym i wspomnieniami z dzieciństwa. Trauma, jaką doznał będąc małym chłopcem, jest zbyt wielka by móc spokojnie powrócić do przeszłości. Anna bierze więc na siebie remont starego domu. Trafia się nie lada okazja, by mieć przy remoncie pomocników. Helena- przyjaciółka z dawnych lat Anny, dzwoni do niej i prosi ją o pomoc w znalezieniu pracy w Londynie, dla swojego syna Wojtka. Anna proponuje, aby Wojtek pomógł jej w remoncie domu .Razem ze swoją dziewczyną Martą przyjmuję  ofertę Anny i we trójkę zamieszkują w domu matki Woltera. W tym czasie pomiędzy Anną a Wojtkiem zaczyna rodzić się coraz cieplejsze uczucie, które prowadzi ich oboje do tragicznego finału. Miłość kontra namiętność. Życie kontra śmierć. O tym jest "Angielskie lato".

"Zamienić wszystko co mam,na nic, które stanie się wszystkim. Wszystko stanie się niczym, a nic zamieni się we wszystko co najważniejsze. Zniszczyć, zrównać z ziemią, by zbudować od początku, od podstaw. To znaczy żyć raz jeszcze. To właśnie druga szansa od losu"

Klimatyczna okładka oraz tytuł nawiązujący do pory roku jaka lada dzień nastanie...można pokusić się o stwierdzenie, że to będzie dobra książka na lato. Jak najbardziej, przede wszystkim za nostalgiczną aurę jaką autorka stworzyła wokół swoich bohaterów. Anglia ma swój urok, deszczowa pogodę, dobrą herbatę,  specyficzny humor .Dużo w książce opisów przyrody, co sprawia, ze jest ona jeszcze bardziej realistyczna, ale też momentami nużąca. "Angielskie lato" to dobra obyczajowa powieść na leniwe popołudnie, nie zmęczy akcją a wciągnie w życiową historię Anny i Wojtka.
Małgorzata Mroczkowska stworzyła powieść o odnajdowaniu siebie, w każdym wieku. O pragnieniu miłości, o budowaniu związku. Jest to bardzo realnie napisana historia starszej kobiety i młodego chłopaka. Ich lęki, pragnienia, wybory oraz ich konsekwencje wypełniły cała fabułę. "Angielskie lato" nie zaskakuje czytelnika, niestety jest to powieść przewidywalna z każdej strony, stąd mój minus w ogólnej ocenie. Czegoś mi zabrakło do doskonałej obyczajówki. Jednak jest godna przeczytania, bo takich książek nam potrzeba. Czasem trochę mniej porywająca, oddająca klimat angielskiej przyrody i zwyczajów. Dobra książka na odstresowanie po ciężkim dniu.. Zakończenia trochę mnie zaskoczyło, jak to w życiu bywa, niczego nie można być pewnym. kiedy myślałam, ze ta historia nie może się dobrze skończyć, dostałam iskierkę nadziei ,że los lubi być przewrotny.Przeczytajcie!

"Angielskie lato" to udana powieść. Nostalgiczna, powolna fabuła ciągnąca się przez cale lato odmieni życie bohaterów książki. Poznajcie ich losy i oceńcie czy w szukaniu szczęścia potrzebna jest namiętność, czym ona różni się od prawdziwej miłości? Jak daleko należy się posunąć by zaspokoić swoje pragnienie a nie urazić innych? Jeśli chcecie trochę przewidywalnej, ale życiowej historii z morałem, to "Angielskie Lato" jest lektura idealną!

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona!

Moja ocena -5/6

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Patricia Hermes "Werka Rozterka i nowa niania"







Moja córka czyta.Czyta dużo, codziennie i przestać nie zamierza. I dobrze. To właśnie z myślą o mojej dziewięciolatce chętnie przygarnęłam do recenzji książkę o zwariowanej dziewczynce- Werce.

Tytułowa Werka jest roztrzepana, pełną niekoniecznie mądrych pomysłów, dziewczynką. Mieszka z czwórką rodzeństwa, mamą pracującą w muzeum, tatą pilotem, psem Waflem oraz fretką Margolą. Ze względu na pracę rodziców do ich domu trafia nowa opiekunka Ania. Dzieci od razu polubią nową nianię, niestety rodzice nie od razu zaakceptują pracownicę. Ania zdobędzie przychylność dzieci tym, że ciągle będzie się starała być po ich stronie.Nie do końca spodoba się to rodzicom Werki.
Na domiar złego Werka pewnego ranka wpada na szalony pomysł. Dziewczynka postanawia zabrać fretkę Margolę do szkoły, oczywiście po kryjomu przed rodzicami. niestety podczas zabaw w szkole Margola gryzie chłopca w palec, co przysparza Werce mnóstwa kłopotów. Dziewczyna nie może dłużej ukrywać tego co zrobiła i musi ponieść konsekwencje swoich czynów. Mama na serio będzie chciała oddać Margolę do sklepu zoologicznego, ale Werka zrobi wszystko, co tylko może by uratować zwierzątko przed oddaniem.Po swojej stronie oczywiście będzie miała nową nianię.Jak zakończy się walka o fretkę? Przekonajcie się sami.





Werka rozterka to pierwsza część z serii o przygodach szalonej kilkulatki. Mnie osobiście książka przypadła do gustu. Jest to idealna pozycja dla dzieci czytających już samodzielnie, dobra dla przedziału wiekowego 8-10 lat. Jest na tyle krótka, że nie zmęczy młodego czytelnika, ale na tyle długa, że potrafi zainteresować fabułą. A do fabuły przyczepić się nie można, dziewczynka, chociaż nieco szalona, to tak pozytywnie. Jak każde dziecko w tym wieku pakuje się w rozmaite kłopoty. sęk w tym,by umieć wyciągnąć w nich wnioski. Po lekturze "Werki Rozterki" nasuwa się pytanie: jak ja jestem odpowiedzialna za moje zwierzątko? Czy umiem przyznać się do błędów? Czy kłamstwo popłaca?
Bardzo dobra historyjka z morałem i humorem. Dodatkowe ilustracje wprowadzają dziecko w świat małej łobuzicy. Moja córka przeczytała jednym tchem, potem sięgnęła po drugi tom z taką damą ciekawością.Polecamy!

Dziękujemy portalowi Sztukater za egzemplarz!
Nasza ocena 5/6

piątek, 12 czerwca 2015

43. Andrew Roe "Cudowna dziewczynka"




Od czasu do czasu w mediach pojawiają się informacje o różnych cudownych zdarzeniach, jakie z reguły nie mają wytłumaczenia "na poczekaniu". Któż z nas nie słyszał o uzdrowicielach, magicznej mocy wody ze świętego źródła, objawieniach Matki Bożej, płaczących figurkach, twarzach świętych na szybach mieszkań i tym podobnych zjawiskach. Zawsze wkoło tego typu historii pojawia się szum medialny, trudno się temu dziwić. Ludzie łakną takich informacji, chcą wierzyć w cuda, chcą mieć nadzieję, że jest sens wierzyć w cokolwiek. Jedni wierzą, że to sprawa Boga, inni są sceptycznie nastawieni, a czasem nawet odnoszą się niechęcią do "cudów" jakimi częstują nas media. Fakt jest jeden, kiedy wieść o czymś podobnym pójdzie w świat, nie sposób jej zatrzymać. Nie da się uchronić przed ciekawością natury ludzkiej, a odebranie drugiemu wiary w lepszy świat i sens życia może być tragiczne w skutkach.

Anabell Vincent ma 8 lat, rok temu uległa strasznemu wypadkowi samochodowemu. Od tej pory dziewczynka jest w stanie mutyzmu akinetycznego, prościej: zapadła w głęboką śpiączkę, od roku leży podłączona do aparatury podtrzymującej życie a opiekę nad nią sprawuje matka Karen wraz ze sztabem masażystów, rehabilitantów i pielęgniarek. Pomagają tez przyjaciele rodziny, tzw. Aniołowie Anabelle.Przez dom Vincentów przewijają się tabuny ludzi, wszystko przez jedną kobietę, która twierdzi, że poczuła od dziewczynki dziwną moc, która ją uzdrowiła. Lawina ruszyła, wiadomość o cudownej dziewczynce poszła w świat i sprowadziła tłumy potrzebujących. Każdy chce chociaż przez chwilę pomodlić się przy chorej i poprosić ją o powrót do zdrowia, swój i swoich bliskich. Ludzie jadą do domu Vincentów z najdalszych zakątków świata, by móc przekonać się o dobroczynnej mocy Anabell. Dom Karen pozostaje dla wszystkich otwarty, kobieta stara się nie odbierać nadziei nikomu, chociaż jest bardzo zmęczona ciągłymi wizytami nieznajomych.
John, ojciec dziewczynki, odszedł. Nie wytrzymał zrzuconej na niego odpowiedzialności za wypadek córki, wymiękł.Od zawsze gryzły go wyrzuty sumienia, co było gdyby nie jechał wtedy tamtą drogą? Czy mógł zrobić cokolwiek, by jego córka nie ucierpiała? Chociaż John nigdy nie usłyszał od żony wyrzutów, czuł że Karen obwinia go o to co stało się z ich córką. Miała wtedy tylko 7 lat, była co prawda nico "innym" dzieckiem, ale była zdrowa. John oddalił się od żony i córki, jednak kiedy zobaczył je w telewizyjnym programi zapragnął uratować swoją rodzinę. Powrót do domu okaże się przeżyciem trudniejszym niż się spodziewał.

Andrew Roe napisał bardzo dojrzałą i poruszającą książkę. Wbrew pozorom nie dotyczy ona tylko kilkulatki, która ma niezwykłą moc. To powieść o ludziach, którzy pragną mieć cel w życiu, chcą wierzyć, że uda im się wyzdrowieć lub uratować najbliższych. Wiara czyni cuda, czasem wystarczy podświadomie wierzyć w coś bardzo mocno i okazuje się, ze marzenie się spełnia. Potęga podświadomości- to prawdziwy cud, z którym nie sposób negocjować.
Autor napisał powieść o wielu obliczach. Postawa Karen i Johna daje czytelnikom przykład, by doceniali każdą chwilę spędzoną z dzieckiem. Nie ważne czy grzeczne, czy dokucza. Historia wypadku Anabell wręcz krzyczy : Szanujcie każdą chwilę, jaka jest dana wam przeżyć. Za chwilę może ona się skończyć. Ja tak właśnie odebrałam sens "Cudownej dziewczynki".

"Nie wierzcie, że szczęście będzie trwać wiecznie. Nawet jeśli dzieciaki dają wam w kość, nawet jeśli chcielibyście pozbyć się ich- czy to na stałe, czy na chwilę- tulcie je, a potem przytrzymajcie jeszcze chwilę.  Wwąchajcie się w ich włosy, poczujcie ich oddech, chłońcie istotę ich życia, zachwycajcie się rytmem bicia ich małych pięknych serduszek, bo wystarczy ułamek sekundy, a wszystko ulegnie zmianie"

O ile cała historia nie wywołała u mnie łez na policzku, tak ten powyższy fragment zawładnął moim serduchem. Jako matka poczułam ogromne pragnienie przytulić wtedy moje dzieci, zatracić się w nich i zapomnieć o wszystkich co w złości kiedykolwiek im powiedziałam. Ta chwila, ten moment, był tylko nasz.

Andrew Roe ukazał w "Cudownej dziewczynce" istotę potrzeby ludzkiej wiary. Napisał emocjonującą książkę, w której bohaterzy pogubili się za sprawą niepełnosprawności swojego dziecka. jedynie ich wiara i miłość pomogła odnaleźć właściwą drogę do zgody. Autor poruszył tez kwestę Kościoła, jak oni, jako instytucja odnoszą się do tego typu zjawisk? Zapadająca w pamięć historia dziewczynki nie powinna pozostać niezauważona. Książkę polecam, ja z pewnością zapamiętam ją na długo.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka!

Moja ocena 5/6

czwartek, 11 czerwca 2015

42. Cathy Glass "Nie zabierajcie mi dziecka"



Cathy Glass jest brytyjską pracownicą opieki społecznej. Tworzy rodzinę zastępczą dla dzieci pokrzywdzonych przez los, bitych, samotnych i maltretowanych. Historie jej podopiecznych miałam okazję poznać m.in. w takich książkach jak: "Nie płacz, kochanie", "Skrzywdzona" czy "Najsmutniejsze dziecko".
Ze wszystkich książek z serii Prawdziwe Historie właśnie opowieści Cathy Glass lubię czytać najbardziej. Autorka i tym razem wciągnęła mnie  historią pewnej nastolatki, której życie bardzo skomplikowało się, gdy okazało się, że spodziewa się dziecka.

Cathy wielokrotnie zajmowała się dziećmi, dając im tzw tymczasowym dom. Starała się pogodzić pracę zawodową, wymagającą wielu poświęceń, z życiem prywatnym, w którym wychowywała dwójkę swoich dzieci - Adriana i Paulę. Zazwyczaj pod skrzydła Cathy trafiały małe dzieci, tym razem przed pracownicą opieki społecznej stało nie lada wyzwanie- nastolatka w ciąży. Siedemnastoletnia Jade bez środków do życia i domu zostaje podopieczną Cathy. Jest w zaawansowanej ciąży, matka wyrzuciła ją z domu, twierdząc, że nie ma w nim warunków dla niej i dziecka, które się urodzi. Jade spotyka się z ojcem dziecka- Tylerem, który okazuje się być rozsądniejszy niż przyszła mama. Wspólne mieszkanie Cathy z nastolatką nie jest usłane różami, dziewczyna okazuje się być mało odpowiedzialna o czym przekonuje się Cathy w niedługim czasie. Jade spotyka się z koleżankami w centrum handlowym, pije alkohol, notorycznie okłamując swoją opiekunkę.Nie zmienia się zachowanie dziewczyny, nawet wtedy, gdy dziecko się rodzi. Przyjście na świat córeczki powoduje tylko frustracje Jade. Jest zmęczona i poirytowana wstawaniem w nocy, opieką nad maluszkiem i jego płaczem. Jade odmawia karmienia piersią, jest notorycznie upominana przez Cathy o obowiązku karmienia, przebrania czy szczepieniu córki. Cathy pragnie uchronić młodą mamę przed konsekwencjami takiego zachowania. niestety sytuacje powtarzają się na tyle często, że Jade grozi odebranie córeczki.Jak zakończy się historia Jade, Tylera i małej Courtney? Czy młoda mama ogarnie się w odpowiednim momencie i zatrzyma córeczkę?

Cathy pisze wyjątkowo. Lekko, przystepnie i szczerze. Bez owijania w bawełnę opisuje życie wielu poszkodowanych dzieci, ich losy niech będą dla nas przestrogą a zachowanie Cathy przykładem do naśladowania. Jestem pod ogromnym wrażeniem cierpliwości jaką posiada w sobie autorka. Jej wyczucie, takt i delikatność to najpiękniejsze cechy pracowanika opieki społecznej. Każda z jej opowieści ma w sobie coś urzekającego, coś wciągającego i nie pozwalającego na odłożenie książki. Nie dziwi fakt, że prawdziwe historie opisywane przez panią Glass stają się tak popularne i chętnie czytane. Zlo czai się wszędzie, ale potrzeba ludzi, którzy potrafią efekty wyrządzonych krzywd zminimalizować jak tylko się da. Nie można zapomnieć o traumie, ale można nauczyć się jak dalej żyć, żyć lepiej, by nie popełniać w przyszłości tych samych błędów. Skrzywdzone dzieci lubią naśladować nieprawidłowe zachowanie rodziców. Sztuką jest pokazać im jak powinna funkcjonować normalna rodzina. Jak należy się do siebie odnosić, jak traktować rodziców  rodzeństwo, jak się kochać najpiękniejsza miłością. Cathy Glass jest świetna w tym co robi, chwała jej za to , że ma tak wielkie serce, w którym miesci nie tylko swoje dzieci, ale tez dzieci, którymi się opiekuje, poświęcając im maksimum uwagi i czasu. To zaprocentuje, na pewno!

Dodam tylko, że czytając książkę nasuwała mi się myśl o filmiku jako krąży po internecie. Children see, children doo (Dzieci widzą, dzieci robią). To chyba najbardziej trafna puenta mojej recenzji .



Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Akurat i Muza!

Moja ocena 5/6

środa, 10 czerwca 2015

41. Dominika Van Eijkelenborg "Czuły punkt"








Porwana, zamknięta, bez jakichkolwiek warunków do życia. Ciemny pokój, kanapki z supermarketu i od czasu do czasu wyjście do toalety w celu załatwienia swoich potrzeb oraz szybkiego mycia. Tak przez dłuższy czas wyglądało życie młodziutkiej dziewczyny, Weroniki. Przyznacie, że brzmi intrygująco? Ja też skusiłam się na ciekawy opis, bo lubię takie "klimaty". Nutka strachu, szybkie czytanie żeby dowiedzieć się co dalej, ciekawa intryga, lubię takie książki. Pod warunkiem, że są dobrze napisane a autor/autorka dobrze wyprowadzi akcję. Tym razem, nie do końca byłam zachwycona thrillerem "Czuły punkt".

Weronka jest modą i piękną dziewczyną z Polski.Studiuje weterynarię i w ramach wymiany studentów dziewczyna jedzie do Holandii. Tam, podczas majowego spaceru, zostaje brutalnie porwana i zgwałcona. Następnie trafia do ciemnego pokoju, gdzie Luke, który ma jej pilnować, pozwala jedynie na krótkie wizyty w toalecie, oraz donosi niesmaczne jedzenie. Weronika jest przerażona, nie wie czy zostanie zabita, czy może trafi na handel żywym towarem?
Luke, który trochę pogubił się w życiu jest jednym z napastników Weroniki. Jego zadaniem jest pilnowanie dziewczyny, jednak między nimi rodzi się coraz dziwniejsza więź. Zamiast nienawiści, obrzydzenia i strachu porwana zaczyna coraz częściej z sympatią myśleć o Luke"u. również on jest zafascynowany Weroniką i postanawia zrobić wszystko, by uratować dziewczynę.

Miał być mroczny thriller a trochę wkradło się romansu. Czy wyszło to autorce na dobre? Według mnie, niekoniecznie. Byłam zaskoczona takim obrotem sprawy i w pewnym momencie ksiązka zaczęła mnie drażnić. Nie tego oczekiwałam po tak obiecującym opisie! Chyba pani Dominika nieco zboczyła z torów pierwotnej fabuły, szkoda, bo akcje można było rozwinąć w taki sposób, że czytelnik nie mógłby się oderwać. Owszem, książkę czyta się szybko, jest ciekawa, ale na swoj sposób. Pomieszane gatunki trochę popsuły mi przyjemność z lektury.
Na pewno mogę śmiało napisać, że autorka zadbała o stronę psychologiczną bohaterów. w "Czułym punkcie" mamy świetnie opisaną relację osoby porwanej z oprawcą, jej uczucia, doznania oraz wewnętrzną przemianę. To samo dotyczy oczywiści Luke"a. Z zimnego i wyrachowanego gangstera przemienia się w czułego na ludzkie zło człowieka. W dodatku staje się na końcu przykładem do naśladowania!
Akcja książki utrzymana jest w tempie szybkim, powiedziałabym że za szybkim. nie nadążałam za bohaterami, czegoś wyraźnie brakowało mi w fabule, coś było niedopowiedziane, działo się za szybko, nie wiadomo dlaczego. Weronika i Luke zafascynowali się sobą tak po prostu, jakby nic się nie stało. nie mogłam pojąć motywów takiego obrotu wydarzeń. Zdecydowanie, zamiast elementów romansu oczekiwałam mrocznej atmosfery i napięcia. Sądziłam, że przeczytam książkę równie dobrą jak "Pokój" Emmy Donoghue, niestety. Poczytajcie, sprawdźcie, może Wam przypadnie bardziej do gustu. Dla mnie średni thriller z elementami romansu.

Za egzemplarz dziekuję wydawnictwu Mira Harleqiun.

Moja ocena -4/6

poniedziałek, 8 czerwca 2015

40. Alek Rogoziński "Ukochany z piekła rodem"







Niektórzy twierdzą, że związek starszej kobiety i młodszego mężczyzny z góry jest skazany na niepowodzenie. Czy tak jest naprawdę? Trudno generalizować, ale z pewnością, jak w każdym innym związku, z czasem pojawiają się problemy. Kiedy zauroczenie mija zaczynamy dostrzegać w partnerze coraz więcej wad. Sztuką jest kochać kogoś mimo czegoś, prawda? W momencie, gdy Joanna poznała młodszego od siebie fotografa, myślała, że cały świat leży u jej stóp. Szybko okazało się, że tak na prawdę mało wie o swoim ukochanym. Kiedy Konrad zostaje zamordowany cały świat Joanny wywraca się do góry nogami.

Joanna to główna bohaterka książki Alka Rogozińskiego. Roztrzepana i zabawna czterdziestoletnie pisarka marzy o wielkiej miłości. Kiedy poznaje fotografa Konrada, szybko nawiązuje z nim bliską relację. Nic nie robi sobie z uwag przyjaciółki Betty na temat znacznej różnicy wieku. Joanna cieszy się każdą chwilą przy boku ukochanego. Jednak Konrad okazuje się nie być do końca uczciwy wobec swojej dziewczyny. Manipuluje nią i zwyczajnie bawi się jej uczuciami. Pewnego dnia fotograf zostaje znaleziony zamordowany w łazience. Natychmiast rozpoczyna się wnikliwe śledztwo z którego wynikną niespodziewane fakty!
Kim okaże się tytułowy ukochany z piekła rodem? Kim będzie jego oprawca? Dowiecie się z lektury!

Alek Rogoziński stworzył książkę, którą można zaliczyć do dwóch gatunków literackich. Jest zbrodnia, dość makabryczna i zapewniam, że na tym się nie skończy, jest ofiara i śledztwo. Mamy więc kryminał, taki jaki należy. Ale to nie koniec, mamy także świetnie napisane dialogi, użyty w książce doskonały humor i zwariowane bohaterki, czyli komedię jak się patrzy! Ten komedio-kryminał zdecydowanie trafił w mój gust. Lekkość słowa jaką posługuje się autor sprawia, że książkę czyta się płynnie, szybko i z prawdziwą przyjemnością. Tam cały czas coś się dzieje, czytelnik nie zdąży odetchnąć i znów kolejna akcja i skupiać się trzeba nad szukaniem winnego. Autor zadbał tez o tych, co lubią gubić się w fabule. Na samym początku książki wyszczególnił bohaterów i krótko ich opisał. Nie ma bata, nie zgubicie wątku a przyjemności z czytania dużo więcej.
"Ukochany z piekła rodem" to bardzo udany debiut literacki pana Rogozińskiego.Oby więcej takich debiutów na polskim rynku literackim. Zaskakuje zakończeniem, wciąga ciekawą fabułą, bawi współczesnym poczuciem humoru. Wszystko idealnie ze sobą wyważone, daje książkę nadającą się na odstresowanie i relaks. Bawiłam się doskonale, szkoda, że tak szybko się skończyła. Polecam!

Za egzemplarz bardzo dziękuję Autorowi!

Moja ocena 5/6

sobota, 6 czerwca 2015

39. Rowan Coleman "Słowa pamięci" Recenzja przedpremierowa








Zaczyna się niewinnie. Zapominasz o błahostkach, co właśnie miałaś powiedzieć i po co poszłaś do sklepu.
Zwalasz winę na stresującą pracę, nerwowy tryb życia, ciągłą gonitwę za czymś.To minie - myślisz. Nie mija, Twoja frustracja narasta z każdym zapomnianym słowem, czujesz się nikim, bo nie pamiętasz imienia swojego dziecka, nie wiesz co czujesz do męża a przypomnienie sobie swojej daty urodzenia zajmuje Ci cały dzień. Twoi bliscy zaczynają Cię kontrolować na każdym kroku, ograniczając Twoje praca swobody, prawa do zwyczajnego życia. To Alzheimer, wyrok, od którego nie uciekniesz.

Claire choruje na Alzeimera. Jest mamą nastoletniej Caitlin i trzyletniej Esther. Od niedawna także żoną budowlańca Grega, ojca biologicznego Esther. Choroba osacza jej mózg w najmniej spodziewanych momentach i przy najbardziej istotnych sprawach. Zaczęło się od zapominania drobnostek, a obecnie Claire na problem, chociażby z imieniem młodszej córki Z chęcią pomocy, do ich domu wprowadza się mama Claire- Ruth. Na początku córka odbiera to jako atak na jej samodzielne życie, ale wkrótce będzie wdzięczna za każdą dodatkową osobę przy swoim boku. Claire robi się jak dziecko, wymaga nieustannej uwagi, ze względu na swoje i najbliższych bezpieczeństwo. Ona sama poza swoją chorobą ma też nie lada wyzwanie przed sobą, musi wyznać całą prawdę Caitlin na temat jej biologicznego ojca. Musi to powiedzieć córce, zanim zapomni. Także Catlin ma matce coś ważnego do powiedzenia, coś o czym każda córka chciałby powiedzieć mamie. Gdyby tylko, to było takie proste.
Claire zaczyna tworzyć tzw. Księgę Pamięci, zapisując istotne wydarzenia i słowa, słowa pamięci, które ulatują z jej głowy szybciej niż bąbelki z szampana.

"Słowa pamięci" to niesamowita powieść ukazująca trudy walki z chorobą Alzeimera. Cudownie napisana, wciągająca do granic możliwości życiowa historia zapadnie w pamięć na długo. Autorka pokazała w wyjątkowy sposób obraz osoby dotkniętej chorobą, jej walkę, bezsilność i zagubienie. To także wspaniały przykład relacji międzyludzkich, a przede wszystkim miłości matki do córki, tej najbardziej dojrzałej i bezinteresownej z wszystkich typów miłości. Ruth kochała córkę i za wszelką cene pragnęła pomóc jej w odnajdywaniu się w nowej sytuacji. Calire tez darzyła ogromnym uczuciem Caitlin, kochała ją tak mocno, że na wiele lat zapomniała o swoich pragnieniach, skupiając się tylko na córce. Teraz, stojąca u dorosłości Caitlin sama będzie musiała podjąć najwazniejsze dla niej decyzje i odpowiedzieć sobie na pytanie "Jaką matką będę?".
W "Słowach pamięci" nie mozna nie wspomnieć o cudownym uczuciu Grega do chorej żony. Takiego męża chciałaby mieć każda z nas, troskliwy i niezwykle cierpliwy człowiek, znosił wszelkie przykrości jakie ofiarowała mu Claire. Nic nie było jednak w stanie zadusić uczucia, jakim darzył żonę. Jego miłość sprawiła, że Caitlin w pewnym omencie odnalazła się na nowo. Historia Grega i Claire sprawiła, że moje serce rozpadło się na milion kawałków. Płakałam przy zakończeniu, to co przeczytałam wprawio mnie jednoćześnie w zachwyt i wzruszenie. Ile mozna zrobić dla drugiego człowieka? Jak daleko można się posunąć, by zobaczyć uśmiech na twarzy ukochanej osoby? W rodzinie siła!

Rowan Coleman stworzyła nietuzinkową powieść, w której pierwszych skrzypiec nie gra Alzheimer, ale potęga rodziny, jej siła i miłość jaką daje. To historia bogata w emocje i wartości, których szukamy w dobrych ksiązkach obyczajowych.
"Słowa pamięci" to głęboko zapadająca w umysł powieść, nie sposób się od niej oderwać. Kiedy zapadłam w fotel z czytnikiem w ręce to przepadłam na 4 godziny. Coś magicznego w sobie ma ta książka. Nie wiem, czy dlatego, że temat i obrazy bohaterów były bardzo ciekawie napisane, czy może dlatego, że to zwyczajnie pięknie ukazana relacja ludzi,których dotknęło samo życie? Bez przesłodzenia, bez polepszania, taką opowieść przedstawiła nam autorka.
"Słowa pamięci" przybliża nam obraz dotkniętej chorobą osoby, jej strach, niepewnośći zagubienie. Te uczucia podczas lektury będziemy odczuwać jak swoje własne lęki. Książka sprawi, że spojrzymy na osobę chorą jej oczami i doświadczymy sami czego się boi i jak Alzheimer wpływa na dalsze zycie.
Piękna, wartościowa i wzruszająca. Rowan Coleman stworzyła powieść w stylu Jodi Picoult.
 Zachęcam bardzo gorąco, bo takie powieści trzeba sobie polecać.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Data wydania 9.06.2015 r

Moja ocena +6/6

wtorek, 2 czerwca 2015

38. Mary Alice Monroe "Siostry na lato"







Macie czasem tak, że wystarczy jeden rzut oka na okładkę by wiedzieć, że to idealna książka na lato? Wszak ta pora roku ma swoje przywileje i kojarzy się od zawsze z beztroskimi wakacjami, urlopami i wypoczynkiem. Tak naprawdę nie istotne, czy wyjeżdżamy gdzieś na koniec świata czy odpoczywamy na leżaku we własnym ogródku czy balkonie...lato jest latem i nawet książki czytane na wakacjach powinny być specyficzne. O tym, czy „Siostry na lato” okazały się dla mnie idealną lekturą wakacyjną dowiecie się za chwilę.

Trzy siostry, co prawda przyrodnie, ale jednak siostry. I trzy różne temperamenty każdej z nich. Jedna babcia, którą dziewczęta nazywają pieszczotliwie Bunią i jedno lato, które ma wszystko zmienić. Mniej więcej tak wygląda spotkanie z bohaterkami powieści Mary Alice Monroe.
Carson, Dora i Harper zostają zaproszone przez ukochaną babcię na jej osiemdziesiąte urodziny do nadmorskiego miasteczka Morska Bryza, gdzie mieszka Bunia. To są jej ostatnie chwile w klimatycznej miejscowości, ponieważ Bunia chce się wyprowadzić do ośrodka dla osób starszych. W trakcie ostatniego lata, chce razem z wnuczkami spędzić trochę czasu. Intencje Buni nie są do końca takie przypadkowe, jakby się mogło wydawać. Celem babci jest sprawienie, by wszystkie wnuczki zbliżyły się do siebie i odnalazły łączące je więzi. Sprawa nie jest prosta, ponieważ dziewczyny bardzo się od siebie różnią. Bunia ma jednak pewien tajny plan, by wnuczki się na nowo polubiły. Czy lato w Morskiej Bryzie okaże się zbawieniem, czy porażką? Co z tego wyniknie? Nie zdradzę!

„Siostry na lato” to powieść skąpana w słońcu i morskich falach, doskonale oddaje klimat wakacji, chociaż wcale nie jest taką banalną lekturą na jaką wygląda. Autorka poruszyła problem trudnych relacji rodzinnych i niezgodności charakterów. Poznając każdą z sióstr, poznajemy tak naprawdę inną historię życiową. Dora zmaga się z rozwodem i samotnie wychowuje synka chorego na autyzm, Harper jest typem mieszczucha a Carson od dziecka najlepiej czuła się w wodzie, stąd też świetnie pływa i zaprzyjaźnia się nawet z delfinem. Przy okazji poznaje pewnego mężczyznę i być może ma szansę na miłość!
Skoro wspomniałam o delfinach, to w powieści też nie zabraknie o nich informacji. Na samym końcu książki autorka umieściła kilka ciekawostek na temat tych ssaków. Czy wiedzieliście na przykład, że delfiny opiekują się małymi przez dwa lata?Te inteligentne i świetnie słyszące zwierzęta ważą nawet ponad 600 kilogramów. Potrafią być wspaniałymi przyjaciółmi człowieka a w kryzysowej sytuacji nawet ratują mu życie.

„Siostry na lato” to idealna powieść na ciepłą porę oku, do czytania pod gruszą lub na wczasach. Nie skomplikowana fabuła, prosty, przystępny język oraz sympatyczne bohaterki na pewno nie sprawią trudności w odbiorze lektury. Dodatkowo piękna okładka oraz opisy nadmorskiej miejscowości wprawią czytelników w typowo letni klimat. Jeśli szukacie książki do czytania na leżaku, która Was nie zanudzi, ale tez będzie lekka i przyjemna to jest to właśnie dobra propozycja.
Polecam fankom literatury obyczajowej.

Z chęcią poznam kolejne losy Buni i jej wnuczek, które mają się wkrótce ukazać nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka. Czy równie pozytywnie mnie zaskoczą? Oby tak!

Za egzemplarz dziękuję Portalowi Sztukater!

Moja ocena +4/6