środa, 30 września 2015

69.Janis Heaphy Durham "Ślad na lustrze. Prawdziwa opowieść o miłości, tęsknocie i życiu po śmierci"



Są takie książki, które czytamy z zapartym tchem, nie ze względu na wciągającą fabułę, ale na historię, którą napisało samo życie. Nie istotne,czy wierzycie w cuda, w duchy i w znaki od zmarłych- przeczytajcie tą niesamowitą opowieść! Jestem pewna, że na długo po lekturze zagości w Was nadzieja, że życie po życiu istnieje a śmierć nie jest końcem, lecz początkiem czegoś zupełnie nowego.

Historia prawdziwa, niewiarygodna, inna niż wszystkie. Narratorką i autorką jest Janis Durham- amerykańska publicystka i dziennikarka. Po śmierci swojego 56-letniego męża zaczyna dostrzegać "znaki" jego obecności. Bicie dzwonków w ogrodzie w bezwietrzny dzień, zatrzymanie się wskazówek zegara na godzinie śmierci Maxa- to tylko początek dziwnych zdarzeń. Janis z początku próbuje tłumaczyć sobie owe znaki zmęczeniem, wyobraźnią i tym, że psychika plata jej figle. Jednak pewnego dnia, w rocznicę śmierci Maxa kobieta dostrzega coś, wobec czego nie sposób przejść obojętnie. Ślad męskiej dłoni na lustrze jest tak wyraźny, że nie znika nawet podczas robienia fotografii. Odcisk ręki widzi także syn Janis a pasierb zmarłego Maxa. Nie da się ukryć, ktoś w niewyjaśniony sposób odbił znak prawej dłoni, w jakiem celu i co chciał przekazać? W życiu Janis takich znaków pojawia się więcej, nie chcę psuć wam czytania, dlatego opisowi dalszych zdarzeń mówię STOP.
Zaintrygowani? Mam nadzieję, że rozpaliłam ta iskierkę ciekawości. Przeczytałam książkę w autobusie podczas podróży do stolicy i muszę przyznać, że wciągnęła mnie na całego.Czytałam z wypiekami na twarzy i z niedowierzaniem. Byłam zauroczona sposobem przedstawienia przez autorkę całego swojego życia, tak zwyczajnie, prosto, ale szczerze. Książka jest naszpikowana emocjami i nie sposób ich uniknąć w takiej historii. To co przydarzyło się Janis jest niesamowite! Gdy umierał Max obiecał jej, że ich miłość przetrwa wszystko i jak widać dotrzymał słowa. To przepiękna lekcja miłości dla każdego, znaki dawane z zaświatów są dowodem na istnienie dalszego bytowania. Nie mnie oceniać, czy  wszystko co przeczytałam jest prawdą, ale wierzę, że zmarli są w jakiś sposób blisko nas. To bardzo delikatny temat i tak naprawdę każdy z nas ma inne doświadczenia i zdanie.
Istotnym elementem książki jest umieszczenie fotografii śladów zostawianych przez Maxa.Janis wpadła na pomysł zrobienia zdjęć odbitym dłoniom i innym znakom o których nie będę Wam pisać, by nie zepsuć lektury. Jedyne co ja bym zrobiła na miejscu autorki, to pobrałabym próbkę substancji z której pozostał ślad. Nie dziwię się jednak, że w tym ogromnym szoku nie przyszło jej to do głowy. Zamieszczenie zdjęć jest dowodem na autentyczność tego co doświadczyła Janis i sprawia, że czytelnicy nie muszą sobie wyłącznie tego wyobrażać, ale uczestniczą w całej opowieści na sto procent. Przyznam, że byłam ogromnie ciekawa tej książki i nie zawiodłam się. Akcja książki nie biegnie w szalonym tempie, to przecież opowieść autorki o swoim życiu, poza opisami cudownych doświadczeń jest też sporo informacji z życia osobistego Janis. Czyta się ją naprawdę z ciekawością, polecam serdecznie.
To historia właściwie dla każdego, dla niedowiarków i poszukiwaczy mocnych historii z dreszczykiem a także dla zakochanych, na dowód, że miłości nie rozdzieli nawet śmierć. Dająca nadzieję książka, której się nie zapomina!

Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za możliwość przeczytania.
Moja ocena 5/6

sobota, 26 września 2015

68. Magdalena Witkiewicz "Po prostu bądź"- recenzja przedpremierowa



"...oraz, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci..."- te słowa padają podczas przysięgi małżeńskiej.Z reguły nie myślimy wtedy co tak naprawdę znaczą i co będzie gdy jednego z nas zabraknie..Jesteśmy młodzi, piękni, całe życie stoi przed nami otworem a my mamy tyle planów, marzeń, wspólne cele i kredyt na głowie. Rodzina i przyjaciele składają nam życzenia zdrowia i wielu lat w szczęściu. Któż z nas wtedy myśli, że może nie być nam pisane doczekać pierwszej rocznicy ślubu? Los jest na tyle nieprzewidywalny i lubi drwić sobie z ludzkich planów, że rozdziela ludzi w najmniej odpowiednim momencie ich wspólnej wędrówki. Ba! Czy jest odpowiedni moment by pożegnać na zawsze ukochaną osobę? To najtrudniejsze i najbardziej bolesne życiowe doświadczenie spotkało Polę-bohaterkę najnowszej powieści Magdaleny Witkiewicz.
Czekałam z utęsknieniem na egzemplarz i napiszę tyle: było warto! "Pierwsza na liście" była bardzo dobrą powieścią, ale to "Po prostu bądź" podbiła moje czytelnicze serce na maksa! Jeśli ktoś z Was ma jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, czy sięgnąć po tę jesienną nowość wydawnictwa Filia to mam nadzieję, że moja recenzja je natychmiast rozwieje.

Paulina, nazywana przez przyjaciół Polą, to dziewczyna ze wsi. Pomimo swojego miejsca zamieszkania nie chce zostać na gospodarstwie, tak jak wymarzyli sobie to jej rodzice.Pola chce studiować a za mąż wyjsć z miłości, nie za kandydata, którego wstępnie wybrał jej ojciec. Paulina nie chce także powielać losu swojej starszej siostry, która życie spędza z gromadką dzieci i mężem alkoholikiem. Ona chce się uczyć, pracować, być niezależna i po swojemu szczęśliwa. Studia na które się dostała są kością niezgody pomiędzy nią a rodzicami. Oni nigdy nie zrozumieli, że można chcieć gdzie indziej mieszkać, niż na wsi.
Pola na studiach zakochuje się w swoim wykładowcy. Zakazana miłość jest odwzajemniona i wkrótce wybucha z ogromną siłą. Paulina i Aleksander nie widzą poza sobą świata, do momentu, aż życie okrutnie zweryfikuje wszystkie ich dotychczasowe plany. Na szczęście na wyciągnięcię ręki jest Łukasz- wieloletni przyjaciel Aleksandra. To on będzie podporą dla Poli w najtrudniejszym okresie jej życia, on też zaproponuje jej pewien układ. Umowę, która zmieni ich życie na zawsze.

Autorka każdy rozdział rozpoczynała fragmentami znanych piosenek, których słowa idealnie wpasowały się w fabułę. Stanowiło to doskonałą esencję rozpoczynającego się rozdziału i miało na celu wprowadzenie czytelnika w odpowiedni nastrój. Ten "chwyt" udał się Magdzie Witkiewicz, byłam zaskoczona trafnym doborem utworów do treści książki a w głowie nuciłam znane mi piosenki, które umieściła autorka.

Każda strona powieści wywoływała we mnie ogrom emocji, od radości po współczucie, lęk, rozpacz, żal, tęsknotę. "Po prostu bądź" jest doskonałym przykładem książki- pożeracza czasu. Nie mogłam jej odłożyć i skupić się na obowiązkach domowych. Jej bohaterowie tak pochłonęli mnie swą historią, że nie mogłam myśleć o niczym innym. Wciąż czekałam na dalszy ciąg tej cudownej, wzruszającej opowieści.
Dawno już żadna powieść nie poruszyła mnie aż tak bardzo. Losy Pauliny przeżywałam na równi z nią, współczułam jej i kibicowałam, by wyszła na "prostą". Łukasza też polubiłam i doskonale go rozumiałam. Oboje byli tak prawdziwi, że ciężko było ocenić ich inaczej. Podczas czytania byłam tak blisko bohaterów, że momentami miałam wrażenie iż faktycznie uczestniczę w ich życiu.

Witkiewicz stworzyła powieść wiarygodną, bolesną i szczerą, opowiadającą o prawdziwych ludzkich dramatach, bez słodzenia i upiększania na siłę. Nie sposób opisać tych wszystkich emocji, które towarzyszyły mi podczas lektury. Książka zwyczajnie na kilka godzin zawładnęła moim sercem i moimi myślami, ale jeśli sądzicie, że skończyło się to tuż po przeczytaniu ostatniej strony to nic bardziej mylnego. Historia stworzona przez Magdę Witkiewicz zostanie w moim sercu już na zawsze. Życzę sobie więcej takich książek, które po przeczytaniu zostawiają po sobie ślad, do których chce się wracać i przeżywać to wszystko kolejny raz, od nowa.
Autorka ma niebywałą lekkość słowa podczas opisywania naprawdę trudnych i skomplikowanych losów swoich bohaterów. Przez to jest lubianą i wysoko ocenianą polską autorką a jej powieści czytelniczki kupują w ciemno. Jej książki stają się bestsellerami, na które czekają fanki literatury obyczajowej. Czyta się je lekko, szybko, ale zawierają ogromne przesłania, tak potrzebne nam, kobietom.
"Po prostu bądź" to nie jest zwykła historia miłosna, to przepiękna lekcja życia, która wciągnie Was do samego końca!Szkoda tylko, że tak szybko się kończy.Chciałabym jeszcze i jeszcze (naprawdę nie dało się napisać dwa razy dłuższej?). To chyba najlepsza rekomendacja, prawda?

I jeszcze słowo do Autorki:
Magda, książkę o życiu może napisać prawie każdy, ale sztuką jest umieścić życie w książce. Tobie się to udało. Gratuluję :-)


Za egzemplarz pięknie dziękuję Autorce oraz Wydawnictwu Filia!

Moja ocena: 6/6

wtorek, 22 września 2015

67.Magdalena Wala "Przypadki pewnej desperatki"



"Przypadki pewnej desperatki" to kolejna z Serii z Babeczką propozycja od Wydawnictwa Czwarta Strona.
Kusi czytelniczki optymistyczną różową okładką, interesującym tytułem i opisem, z którego można wywnioskować, że podczas czytania czeka nas mnóstwo dobrej zabawy. Ja jestem tuż po lekturze nowej powieści Magdaleny Wala i napiszę tyle: obok tabliczki czekolady, zapachowej świeczki i owocowej aromatycznej herbaty to MUST HAVE tej jesieni!

Julia to trochę szalona studentka historii i dziewczyna Pawła. Nie ma w życiu lekko za sprawą zwariowanej młodszej siostry i rodziców, którzy czasem uprzykrzają życie. W dodatku zaczyna pracę w gimnazjum, gdzie musi ujarzmić niesforną klasę i stawić czoła wrednej dyrektorce. Julia ma bardzo napięty grafik jak na młodą kobietę a tu jeszcze Paweł wspomina o ślubie i dzieciach! Niestety dziewczyna nie jest gotowa na podejmowanie żadnych poważnych decyzji, bo zwyczajnie nie jest pewna czego tak naprawdę chce.
Paweł natomiast dostaje w spadku stary pałacyk po przodkach. Na miejsce jedzie razem ze swoją dziewczyną, bo jak wiadomo studentka historii lubi takie "klimaty". W pałacyku Julka odnajduje pamiętnik pensjonariuszki służącej na dworze Izabeli Czartoryskiej. Jest to bardzo łakomy kąsek dla młodej historyczki, dlatego Julia z wypiekami na twarzy zaczytuje się we wspomnieniach z dawnych czasów. Opisane w pamiętniku morderstwo dodaje pikanterii i jeszcze bardziej wzbudza ciekawość. Zagadka kryminalna okazuje się być nie lada gratką, bowiem  w żadnych innych źródłach historycznych nie ma o tym wzmianki.

Magdalena Wala napisała idealną powieść na nadchodzące smętne jesienne wieczory. Gwarantuję, że przesympatyczna główna bohaterka przypadnie Wam do gustu a zawarty w książce świetny humor wywoła uśmiech na twarzy. Zero depresji tej jesieni! Stworzona przez autorkę Julia bez szwanku wychodzi z licznych tarapatów a swoimi przemyśleniami potrafi rozbawić największego ponuraka. Zapewniam, że polubicie bohaterkę tak jak ja i ciągle będziecie się uśmiechać pod nosem. Humor autorki idealnie wpasował się w mój gust, ponieważ czasami posługuję się bardzo podobnymi powiedzeniami. Nie spotkałam się jeszcze w żadnej książce z tyloma "moimi" odzywkami. Tym bardziej przyjemnie czytało mi się "Przypadki pewnej desperatki".
Poza świetną dawką humoru w książce znajdziemy odrobinę historii. Nie bójcie się, nawet jeśli historyczne elementy w książce nie są Waszymi ulubionymi to są ciekawie napisane głównie ze wzgledu na zawartą w nich zagadkę kryminalną. Ja byłam pozytywnie zaskoczona historią pensjonariuszki i z zaciekawieniem sledziłam jej dalsze losy. Nie ukrywam jednak, że to postać Julii i Pawła wzbudzała największe emocje.

Książka jest wyjątkowo lekko i przystępnie napisana, nie wiadomo kiedy uciekają kartki a dla mnie to najlepszy znak, że fabuła stworzona przez Magdę Wala naprawdę wciąga. Co tu dużo pisać, ta książka to udana powieść przy której przemiło spędziłam czas. Wygląda na to, że Seria z Babeczką to zapowiedź idealnych "babskich" umilaczy. Jeśli dacie jej szansę, z pewnością przyznacie mi rację!

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona!




Moja ocena: +5/6

piątek, 18 września 2015

66. Taylor Jenkins Reid "Rozstańmy się na rok"




Są chwile w życiu każdego małżeństwa, gdy mamy ochotę uciec gdzieś daleko i nie oglądać partnera przez dłuższy czas. To normalne, że po fazie wzajemnej fascynacji przychodzi pora codzienności, znużenia, irytacji. Taka jest proza życia, ale jaka jest recepta na szczęśliwe małżeństwo? Sięgając po książkę "Rozstańmy się na rok" nie otrzymacie gotowego przepisu jak dotrwać w zgodzie aż do śmierci, ale dostaniecie cudownie optymistyczną historię,w której podczas czytania konieczne będą chusteczki!Gotowi na falę wzruszeń?

Lauren i Ryan znają się od czasów, gdy byli jeszcze nastolatkami. Ich uczucie było tak silne, że przetrwało 11 lat. Kiedyś byli zakochani w sobie po uszy, mieli wspólne cele i marzenia do których pomału oboje dążyli. Dziś nie jest już tak kolorowo, dziś są obcymi dla siebie ludźmi, którzy mieszkają razem. Wzajemnie się ranią, oskarżają i nie potrafią już ze sobą rozmawiać. Oczywiście taka sytuacja to wynik wieloletniego nawarstwiania się problemów i wzajemnych żali. Gruby mur wyrósł pomiędzy małżonkami i ciężko go teraz ot tak wyburzyć. Pewnego dnia, po kolejnej sprzeczce, Ryan i Lauren postanawiają zrobić "coś" ze swoim małżeństwem.Oboje czują, że się kochają, ale nie mogą już wytrzymać tego co się między nimi dzieje. Pada propozycja by rozstali się na rok, bez dzwonienia do siebie czy mailowania. Dla obojga ma być to czas odpoczynku od siebie, przemyślenia wielu spraw i ...spróbowania związków z innymi. Jaki będzie tego skutek?

Przyznam, że autorka wymysliła nieco kontrowersyjny sposób separacji swoich bohaterów. Od razu gdy przeczytałam jakie są warunki owego rozstania zapaliła mi się w głowie lampka ostrzegawcza: jak to? Mają się rozstać na rok, w tym czasie mogą sypiać z kim chcą i nie kontaktować ze sobą? U mnie niedopuszczalne, ale w książce Jenkins Reid jak najbardziej. Z przyjemnością zatraciłam się w lekturze z ciekawości, co też autorka wymyśli dalej.
A im dalej tym lepiej. Wciągnęła mnie na maksa słodko-gorzka historia Lauren i Ryana i nawet nie wiem kiedy a już się skończyła.Oczarowana lekkim piórem autorki zatraciłam się w czytaniu na całego. Spodziewałam się naiwnej historii a dostałam piękną i wzruszającą opowieść.
Pani Jenkins Reid stworzyła bohaterów tak prawdziwych i szczerych, że bez trudu poczułam do nich sympatię. Poprzez maile, które do siebie pisali (ale nie wysyłali) poznajemy punkt widzenia zarówno Lauren jak i Ryana, to daje czytelnikowi rzeczywisty obraz sytacji w jakiej znaleźli się bohaterowie książki. Ta historia jest doskonałym lekarstwem dla osób ze podobnymi problemami, gdy czegoś nagle w małżeństwie zaczyna brakować. Autorka dyskretnie pokazuje co jest naprawdę istotne w związku, jak dostrzec u partnera te cechy w których zakochaliśmy się bez pamięci. Prawie jak dobry poradnik małżeński.

Nie mogę nie wspomnieć o cudownej postaci jaką była babcia Lauren. Ta kochana, ciepła osoba nadała książce jeszcze bardziej wyjątkowego tonu. To jej rady i złote myśli najszczególniej śledziłam w lekturze książki. Każda kobieta chyba marzy o babci, która mimo wieku nadal jest pełna dobrych rad dla bliskich. Właśnie z powodu babci  płakałam przy zakończeniu, najpierw ze smutku, potem z radości. Może część z Was pomyśli, że "Rozstańmy się na rok" jest przewidywalna i mało oryginalna. Mnie było potrzeba takiej książki i jestem nią zachwycona!

"Małżeństwo to zobowiązanie.W małżeństwie chodzi o lojalność, nie o szczęście, Szczęście jest drugorzędne."

"Niektórzy lubią to, że życie jest takie nieprzewidywalne i popieprzone. Ja tego nienawidzę. nienawidzę, że nie ma elementarnej przyzwoitości, żeby się troszkę wstrzymać z nadejściem ważnego, pełnego głębi momentu, kiedy coś ważnego Ci zabiera. Nie obchodzi go, że człowiek chciałby mieć choć jedno zdjęcie babci z prawnukiem w ramionach. Po prostu nic go nie obchodzi."

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Amber! 
 Moja ocena : +5/6

piątek, 11 września 2015

65. Agnieszka Krakowiak-Kondracka "Cudze jabłka"



Seria z Fasonem to propozycja wydawnictwa Literackiego skierowana głownie do kobiet. Jest to seria powieści, które podnoszą na duchu za sprawą poruszanych tematów "na topie". Każda z czytelniczek może odnaleźć wśród nich temat jej bliski i bohaterkę z którą na czas czytanej powieści może się zaprzyjaźnić i utożsamić. Ja do tej pory przeczytałam prawie wszystkie (jedna czeka w kolejce) książki z Serii z Fasonem i mogę rzec jedno- śmiało sięgajcie po nie, bo warto!

Ewa i Marek to zgodne, szczęśliwe małżeństwo. Sielankę dopełnia fakt, że stać ich na wiele. Razem z nastoletnią córką Polą nie odmawiają sobie wprost niczego, wczasy w egzotycznych kurortach, prywatna gosposia, drogie ciuchy, samochody czy piękny dom...to wszystko jest dla nich codziennością. Pomimo dość rozrzutnego życia oboje są ludźmi sympatycznymi i wrażliwymi. Jednak "tłuste lata" szybko się kończą, podobnie jak pieniądze na koncie. Wszystko za sprawą źle ulokowanych interesów Marka. Ewa nie może uwierzyć w fakt, że dotychczas świetnie zarabiający mąż jest bankrutem a do drzwi ich luksusowego domu wkrótce zapuka komornik.Nowa sytuacja zmusza małżonków do diametralnej zmiany warunków życia i swoich priorytetów. Lekcja, którą zafunduje im los będzie próbą ich małżeństwa oraz szansą by zacząć wszystko od nowa, lepiej czy gorzej...poczytajcie!

Agnieszka Krakowiak_Kondracka zauroczyła czytelniczki swoją debiutancką powieścią "Jajko z niespodzianką". Czytałam i przyznam po cichu, że owe "Jajko..." jest mocno przeciętne w porównianiu z "Cudzymi jabłkami". Jestem ogromnie zauroczona najnowszą powieścią pani Agnieszki i polecam ją absolutnie każdej kobiecie.
Autorka stworzyła niezwykle realistyczną historię małżeństwa z problemami finansowymi. Jej bohaterowie to nie snoby i egoiści ale bardzo symatyczni ludzie, którym nie dało się nie kibicować. Zżyłam się ogromnie z Ewą, Markiem i Polą i z niechęcią dotarłam do końca. Miałam ochotę na co najmniej drugie tyle stron!
Największą zaletą bohaterów "Cudzych jabłek" jest ich naturalność. Autorka zgrabnie oddala czytelnikom wszelkie emocje i przesłania wynikające z lektury. Stworzyła prawdziwych bohaterów z krwi i kości, których problemy są naszymi problemami. To niesamowita powieść, która wciąga od pierwszej strony i nie odpuszcza w absolutnie żadnym momencie.

Jestem oczarowana lekkością słowa w nowej powieści pani Krakowiak-Kondrackiej, dlatego śmiem napisać, że to jedna z najlepszych polskich powieści jakie czytałam w tym roku. Słodko-gorzka historia z morałem sprawi, że zatoniecie w lekturze.Historia Ewy i Marka pokazuje nam, że pieniądze to rzecz nabyta,dziś są a jutro może ich braknąć. Najważniejsze to być razem, na dobre i złe i tego Was, kochani, nauczą bohaterowie "Cudzych jabłek". Bardzo, bardzo polecam!

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Literackiemu!

Moja ocena:  6/6

czwartek, 10 września 2015

64. Graeme Cameron "Zwykły człowiek"



Pozory mylą.To chyba najlepsza puenta, która nasuwa mi się po przeczytaniu "Zwykłego człowieka". Nigdy nie wiadomo kim jest sprzedawca z osiedlowego sklepiku, kierowca autobusu czy facet przypadkowo spotkany w parku. Być może to taki sam zwyczajny człowiek jak tysiące, albo...seryjny morderca, który za maską obojętności właśnie czyha na swoją ofiarę.Zapraszam na recenzję bardzo udanego kryminału Graeme Camerona, który ze swej książki krzyczy do czytelnika "Nie ufajcie nieznajomym"!

Jest taki zwyczajny, niczym nie wyróżniający się z tłumu. Robi zakupy tam gdzie Ty, spotykasz go na ulicy, mijasz bez większych emocji. Wygląda tak jak przeciętny mężczyzna, nawet nie ubiera się jakoś "inaczej". Nie ma szans byś poznała, że to seryjny morderca. Skąd wiesz, czy własnie przed chwilą go nie spotkałaś?
Pod całą gamą pozorów kryje się mroczna przeszłość i równie bezwzględne zamiary wobec ofiary. Bohater dzisiejszego kryminału to człowiek "normalny", ale niestety bardzo niebezpieczny. Czasami nawet uprzejmy i dający się polubić. Tym zdobywa  przychylność nowej zdobyczy. Potem ją więzi, ale okazuje też uczucia, pozwala na odrobinę przyjemności, by za moment zmienić się w okrutnego kata. Zabawa trwa w najlepsze az do momentu, gdy za którymś razem wszystko wymyka się spod kontroli...

Czytając "Zwykłego człowieka" nie poznamy jego danych, nie bedziemy wiedzieć jak ma na imię czy jak wygląda. Zajrzymy za to głęboko w umysł psychopatycznego mordercy, głownie przez pierwszoosobową narrację. To z jego punktu widzenia poczytamy o tym co rodzi się w głowie mordercy. Czasem to co czytałam napawało mnie ogromnym strachem a czasem było całkiem zabawnie.Szczególne dreszcze na plecach miałam podczas gry jaką morderca wymyślił dla jednej z ofiar. Dziewczyna dostała dwie minuty na starcie by uciec zanim ją dopadnie strzała. Brrr...makabryczna scena i równie tragiczny finał.

Książka "Zwykły człowiek" jest inna niż wszystkie kryminały i dreszczowce, jakie do tej pory czytałam. Wyróżnia się nie tylko sposobem narracji, ale też pewną tajemniczością, jaką zafundował nam autor. Nie podając żadnych danych głównego bohatera dał pole manewru dla naszej wyobraźni. Narzucił czytelnikowi wyobrazić sobie, że to może być właściwie każdy napotkany człowiek, nie musi mieć dziwnego wyrazu twarzy, tatuaży na ciele czy specyficznego zachowania. Na tym polega chwyt autora abyśmy mogli uświadomić sobie że nowo poznana osoba to tak naprawdę nadal obcy człowiek, o którym nic nie wiemy.
Kolejną zaletą jest niesamowita podróż do najmroczniejszych zakamarków psychiki ludzkiej, takich o jakich czasem nie mamy pojęcia. Cameron bezbłędnie wczuł się w swojego bohatera nadając mu prawdziwe cechy. Pokazał też, że stworzony przez niego morderca ma tez odruchy ludzkie, potrafi zadbać o swoją zdobycz a nawet bardzo ją polubić. Czytelnik bez trudu pochłonie taką lekturę w mgnieniu oka!

"Zwykłego człowieka" czyta się naprawdę szybko, za sprawą krótkich rozdziałów i dynamicznej akcji. Nie sposób się znudzić ani przez chwilę. Bardzo miło spędziłam czas z kryminałem Camerona i polecam ją każdemu.Szczególnie kobietom, które lubią poznawać nowe osoby,ku przestrodze!

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu HarperCollins!

Moja ocena 5/6

poniedziałek, 7 września 2015

63. Damian Tomecki "Alfabet szyfru"


Czytam i lubię głównie obyczajówki, czasem sięgam po kryminały i thrillery. Raz na jakiś czas chętnie czytam  książkę "trudną", taką, przy czytaniu której muszę się skupić, zastanowić, czasem odłożyć ją na moment i pomyśleć. Macie tak samo? Sięgnijcie po "Alfabet szyfru" jeśli tematyka życia duchowego jest Wam bliska.

Głównym bohaterem książki Damiana Tomeckiego jest doktor Vitio. Jak co dzień jest w pracy, odbiera kolejny poród i nic nie wskazuje na to, by miało być to szczególne wydarzenie. Niestety pojawiają się nieoczekiwane komplikacje, rośnie zagrożenie, że noworodek nie przeżyje. Potrzebny jest przeszczep płuca a jedynym sensownym dawcą okazuje się biologiczny ojciec dziecka. Ten jednak nie jest skory do szybkiej pomocy, zamiast tego domaga się badań genetycznych czy aby na pewno jest ojcem maluszka. Rozpoczyna się walka z czasem, która przyniesie mnóstwo nieoczekiwanych zwrotów akcji.

Powieść "Alfabet szyfru" jest debiutancką książką młodego pisarza. Nie jest to lektura łatwa i lekka ale niosąca ogromne przesłanie. Doktor Vitio, którzy nie wierzy w Boga zostanie poddany próbie, dobro zacznie walkę ze złem a życie ze śmiercią. W tej książce poczytacie o sensie ludzkiego istnienia, o początku bytowania ziemskiego i trudnej drodze do bycia człowiekiem. Z całą pewnością lektura nastroi Was do wielu przemyśleń i nasunie ogrom pytań.
To co rzuca się w oczy podczas czytania to trudny i skomplikowany prolog.Musiałam mocno się skupić by zrozumieć co autor chciał przekazać. Tuż po nim zaczyna się ciekawa i wciągająca historia przy której czas mija naprawdę przyjemnie, co nie znaczy że jest łatwa w odbiorze. Cała książka jest bardzo refleksyjna i wymaga skupienia, ale nie jest niezrozumiała.Warto zrócić też uwagę na piękne sentencje, którymi autor wzbogacił fabułę:

"Rodzisz się taki sam, jak każdy z ludzi.Tak samo mały i identycznie skończony.Dusza bierze sobie kruche ciało, delikatne jak porcelana.Tylko najsilniejsi potrafią kształtować siebie.Potrafią za całej siły zacisnąć pieści i mimo wszystko ciągle iść do przodu".

 Książka jest specyficzna,godna uwagi ale momentami trudna.Z pewnością wnosi świeżość do literatury, bo niewielu autorów porywa się na podobny temat. "Alfabet szyfru" uważam za udany debiut, chociaż nie do końca chciałabym czytać takie powieści regularnie. To raczej ciekawa odskocznia od bardziej realistycznych powieści. "Alfabet szyfru" polecam tym, którzy lubią łączyć tematykę współczesną z fantastyka, a także tych co lubią elementy wiary w literaturze. Niewątpliwie lektura tej książki sprawi, że zupełnie inaczej spojrzycie na sens rodzenia się, dorastania i odchodzenia.

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Novae Res.

Moja ocena +4/6

piątek, 4 września 2015

62. Carol Cassella "Złączeni"



Wydawnictwo Prószyński i S-ka kusi kobiety powieściami o trudnych wyborach i życiowych problemach. Dla fanek tego typu literatury obyczajowej jest to nie lada gratka. Warto sięgać po tytuły z logo Klubu Kobiety to Czytają, bo znajdziemy wśród nich prawdziwe perełki. Najnowsza powieść "Złączeni" może nie jest rewelacyjna i nie podbiła mojego czytelniczego serducha, ale z pewnością jest godna uwagi.

Do szpitala trafia ofiara wypadku. Sprawca zbiegł, więc identyfikacja dziewczyny jest bardzo trudna. Opiekę nad nią sprawuje lekarka Charlotte, ze wszystkich sił stara się ustalić dane pacjentki. Tymczasowo personel szpitala nazywa ją NN, lecz pomimo braku danych każdy z lekarzy stara się utrzymać przy życiu kobietę. Wkrótce okazuje się, że w niedaleko miejsca wypadku znaleziono rzeczy osobiste, bez dokumentów. Ubrania pasowały rozmiarem do NN więc prawdopodobnie należały do niej. Czy chciała gdzieś wyjechać, czy może przed czymś uciekała? Tego lekarze niestety nie wiedzą. Stan dziewczyny się pogarsza a czasu na identyfikację jest coraz mniej. Zaangażowana a całą sprawę Charlotte nie przypuszcza, że NN okaże się jej bliższa niż się wydaje. Powoli zostają odkryte kolejne karty, a to kim jest tajemnicza pacjentka sprawi, że życie pani doktor nabierze innego wymiaru.

"Złączeni" to powieść o lekarzach, ich rozterkach, pracy i zaangażowaniu. Jest to także książka obyczajowa, opowiadająca historię Raney. Obie zgrabnie łączą się w pewnym momencie książki dając historię ciekawą, wciągającą i trzymającą w napięciu. Niestety zabrakło mi tego czegoś, co sprawiło, że powieść Carol Cassella zaliczyłabym do świetnych. Narrację z punktu widzenia Charlotte uwielbiałam czytać, wciągała mnie do reszty, sprawiała, że czekałam na te rozdziały jak na nic innego. Nie mogę tego samego napisać o opowieści Raney, ta nudziła mnie i to właśnie przez nią ocena książki będzie nieco niższa. Miałam wrażenie, że autorka nie rozwinęła tematu w taki sposób jak można było to zrobić. Nie poczułam absolutnie żadnej więzi z bohaterami powieści, poza Charlotte. To jedynie jej osoba sprawiła, że ciekawiło mnie czytanie a strony na czytniku znikały niemal w błyskawicznym tempie.

Carol Cassella napisała powieść o trudnych wyborach lekarzy ze szpitala w Seattle. Jak można odzielić życie zawodowe od prywatnego? Czy granice pomiędzy nimi jest rzeczywiście taka cienka? W pewnym momencie Charlotte zdała sobie sprawę, że nawet jeśli będzie uciekała przed łączeniem ich obu, to kiedyś i tak ten problem ją dopadnie. Prawdziwy lekarz z powołania potrafi umiejętnie zawalczyć o swoje, nie raniąc pacjenta, rodziny i siebie. Ten trudny, wymagający zawód niesie ze sobą wiele wyrzeczeń, ale także satysfakcji. Charlotte została przedstawiona w powieści jako wrażliwa, pełna empatii młoda lekarka, której nie dało się nie lubić.

Najważniejszym tematem książki było to, czy  lekarze mają prawo decydować o czyimś życiu? Kiedy nie ma rodziny, nikogo, kto by odwalił za nich "czarną" robotę i powiedział jaka jest wola pacjenta, czy wtedy, w tej sytuacji można pobawić się w Boga? Jakimi wtedy stajemy się ludźmi? Kiedy lekarz jest tylko lekarzem a przestaje być człowiekiem? Czy w ogóle jest to możliwe? Takie pytania nasuwają się w trakcie i po lekturze "Złączonych".

Zakończenie jest ciekawe, ale nie wbiło mnie w fotel, odebrałam je jakoś bez większych emocji. Całość momentami mnie nudziła, ale i tak uważam, że książka jest godna uwagi z powodu historii Charlotte. To kolejna dobra, lecz nie rewelacyjna, powieść klubowa i ja zachęcam Was do lektury.

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu:

Moja ocena -5/6