środa, 30 maja 2018

Co tak pachnie? Yankee Candle Warm Desert Wind

Ciepły, pustynny wiatr...czy jest coś przyjemniejszego po długiej zimie? No dobra, ile ludzi, tyle gustów. Jedni kochają zapachy morskie, inni kwiatowe, owocowe itp. Ja bardzo lubię takie nieoczywiste kompozycje. Lubię ten element tajemniczości, zaskoczenia itp.  Warm Desert Wind właśnie taki jest, intrygujący, nieszablonowy, po prostu inny niż wszystkie :-)



Kiedy tylko ukazała się zajawka kolekcji Q2 2018 od razu zwróciłam uwagę na tę świecę. Mocno zasugerowałam się ukochanym Egyptian Musk. Wzięłam oczywiście w ciemno,gdzieś tam podświadomie licząc, że Warm będzie idealnym bratem bliźniakiem Egyptiana.  Liczyliście na to samo? To Was trochę rozczaruję. Te zapachy nie są podobne. To znaczy, jest w obu taka ciepła nuta, trochę kadzidlana, ale Warm jest mniej perfumowy niż Egyptian.


Jak odbieram zapach? Muszę przyznać, że zupełnie inaczej "na sucho", a inaczej, gdy się pali. Moje pierwsze wrażenie po otwarciu słoja było "Wow, ale świeży zapach". Moja córka za to od razu powiedziała, że jest bardzo podobny do pianek. Po chwili zaczęłam zmieniać zdanie, faktycznie, im dłużej mój nos siedział w świeczce, tym bardziej czułam coś zupełnie innego, niż na początku.
Warm Desert Wind to zapach złożony, nie płaski i tak naprawdę nie umiem określić czym on pachnie. Tak jak np w przypadku Lemon Lavender, wiem, że pachnie cytrusami i lawendą, tak tu jest mi bardzo ciężko wyłonić poszczególne nuty. Dla mnie jest to zapach bardzo ciepły, niesamowicie przyjemny i całoroczny. Jest trochę słodki i faktycznie czuję, szczególnie podczas palenia, duże podobieństwo do Fireside Treats. Ale w tej kompozycji ta słodycz jest zdecydowanie w tle. Na pierwszy plan wysuwa się aromat takiego bardzo ciepłego powietrza, wręcz upalnego. Całość podbita jest trochę kadzidlanym, orientalnym aromatem, który nadaje świecy tego niepowtarzalnego charakteru. Bardzo ciekawy zapach, nie tylko na lato!


Jeśli ciekawi Was moc i rozpalanie, to mój egzemplarz jest całkowicie bezproblemowy. Pięknie rozpala się do ścianek, chwilowo tylko wspomagany Illumą.  Jak już na świecy zrobi się spory basen, to także na moc nie można narzekać. Bardzo dobrze wyczuwalny zapach, nadaje pomieszczeniu wspaniałego klimatu.
Warm Desert Wind występuje w formie wosku, świecy i samplerka. Macie więc wybór, co na początek wypróbować. Polecam, ja palę go ostatnio najczęściej ze wszystkich moich świec :-)

Zapach kupicie tu:
https://yankeehome.pl/szukaj?submit_search=&controller=search&orderby=position&orderway=desc&search_query=warm+wind

Dziękuję Grupie Zachodniej za egzemplarz :-)

wtorek, 8 maja 2018

Co tak pachnie? Millefiori Milano Magnolia blossom & wood

Millefiori Milano to nowość na mojej świecowej półce. Włoskie świece już dawno wpadły mi w oko, ale dopiero teraz była okazja, by przetestować zapach. Do swojego egzemplarza podeszłam trochę jak pies do jeża, ponieważ słyszałam sporo opinii o trudnym rozpalaniu się tych świec. Ostatecznie postanowiłam sama się przekonać i mój wybór padł na zapach z linii Natural- Magnolia blossom & wood.


Na początku nie mogę pominąć efektów wizualnych.Świeczka przyszła do mnie zapakowana z czarny, prosty kartonik. Nie ma pokrywki, a jej jedynym elementem dekoracyjnym jest grube szkło w pastelowym kolorze. Lubię takie minimalistyczne przedmioty, uważam, że są wtedy niezwykle uniwersalne. Pasują do różnorodnych wnętrz, nie kłócąc się z wystrojem.  To dla mnie duży plus.

Zapach magnolii wybrałam dlatego, że po pierwsze tej wiosny dostałam świra na punkcie zapachów natury, kwiatowych, owocowych, drzewnych itp. Po drugie, w zeszłym roku miałam świecę o zapachu magnolii z Goose Creek i byłam bardzo ciekawa, czy ta będzie mi chociaż trochę przypominała poprzedniczkę. Po trzecie, po prostu lubię zarówno drzewko jak i kwiaty magnolii. Sama mam takie w ogrodzie, niestety na tyle małe, że jeszcze nigdy nie kwitło.



Pierwsze wrażenia pozytywne. Aromat kwiatowy był wyczuwalny już przez kartonik. Millefiori nie przypominała jednak tej gąskowej magnolii, ale również bardzo mi się spodobała. Zapach jest bardzo mocno kwiatowy, czuć także wyraźnie drzewo sandałowe, ale to kwieciste nuty wybijają się mocno na przód. Bardzo przyjemna, odrobinę perfumowana kompozycja. Byłam zadowolona, że wybrałam w ciemno tak ciekawy zapach.
Obawiałam się tylko jej odpalić. Raz, że bałam się tego tunelowania, a dwa, że nie wierzyłam w to, że tak niewielką świeczkę cokolwiek poczuję w sporym pokoju.
I tu doznałam szoku. Owszem, mój egzemplarz Millefiori nie wypalał się perfekcyjnie. Nie mam zamiaru Was oszukiwać, że zrobił mi się centymetrowy basen. Odrobinę wosku zostało na ściankach, ale naprawdę niewiele. To jednak nic w porównaniu z mocą świecy. To jest prawdziwa petarda, która przyćmiła mi wszelkie trudności w rozpaleniu. Już po kilku minutach od rozpalenia moja magnolia była wyczuwalna w pomieszczeniu.Myślę sobie, ok, chyba nie będzie źle. Po dwóch godzinach mocno pachniał nią cały pokój, a im dłużej się paliła, tym zapach rozchodził się bardziej na cały dom. Czułam ją w korytarzu, a nawet na schodach zewnętrznych! Nie spodziewałam się takiej siły zapachu z tak niewielkiej i "niepozornej" świecy. Mało tego, do dziś świeczka stoi na moim stoliku kawowym. Ona mi pacnie nawet nieodpalona! Serio. Czuję wyraźnie jej zapach, gdy siadam w fotelu a obok na stoliku stoi sobie moja magnoliowa świeca. Nie wiem jak ona to robi :-)



Jedyny minus jaki widzę, to szybkie wypalanie. Paliłam dwa razy i już nie mam pół świecy, a szkoda. Na pewno jeszcze kiedyś będę chciała wypróbować inne zapachy marki Millefiori Milano. Uważam, że są warte spróbowania. Nie wiem jak z mocą innych zapachów, ale ja jestem pod wrażeniem. Gdyby tylko trochę lepiej się paliła, to już w ogóle super. Polecam i zachęcam do zapoznania się z marką.

Jeśli zainteresował Was zapach, który ja posiadam, możecie kupić go tu:
https://yankeehome.pl/3164-magnolia-blossom-wood-swieca-zapachowa-millefiori-candles.html

Dziękuję Grupie Zachodniej za możliwość testowania zapachu :-)


środa, 2 maja 2018

Co tak pachnie? Yankee Candle Early Spring Bloom

Wiosna w pełni, dni bardzo ciepłe, kwiaty wszędzie kwitną i zachwycają swoją urodą. Zapachy słodkie, ciasteczkowe, czy korzenne już dawno leżą zapomniane w szufladzie. Przyszła pora na coś optymistycznego, radosnego i świeżego. Zapachy kwiatowe, wodne i owocowe są najczęściej wybierane w sezonie wiosenno-letnim. Ja sama z wielką przyjemnością odpalam co wieczór jakiś lekki zapach, taki, który mnie nie zmęczy, a jedynie podkreśli świeżość wiosennego powietrza.



Early Spring Bloom to kwintesencja wiosny. Wygląda uroczo, eterycznie i zmysłowo. Można się spodziewać, że zapach będzie właśnie w takim stylu. I racja! To kompozycja w której zakochałam się, od kiedy tylko ją po raz pierwszy powąchałam. Na pierwszy rzut wybijają się kwiaty, ale nie takie ciężkie, duszące jak róża czy peonia, bardziej takie delikatne, lekkie, skąpane w porannej rosie. Czuć czysty aromat konwalii i kwiatu wiśni, producent opisuje, że pojawia się także woń przebiśniegów, krokusów i jaśminu. Całość jest tak piękna, że aż trudno mi to opisać. Przede wszystkim Early Spring Bloom pachnie jak damskie perfumy, kwiatowe, ale bardzo delikatne i eteryczne. Takie nienachalne, bardzo świeże i subtelne. Nie ukrywam, że chciałabym mieć chociażby taką mgiełkę do ciała na lato. Bardzo udany zapach, dla osób lubiących delikatne perfumowce, może to być wymarzona kompozycja na wiosnę.



Rozpala się bez żadnych problemów, wspomagana jedynie Illumą już po około dwóch godzinach dochodzi do ścianek. Early wygląda super, biały wosk i minimalistyczny kwiatek na naklejce tworzy bardzo elegancki wygląd i pasuje do każdego pomieszczenia. Mam wrażenie, że osoby, które nie znają tej świecy, mogą sobie wyobrazić jak fajnie ona pachnie. Kolor wosku, skromna naklejka idealnie odwzorowuje zapach, który nie narzuca się otoczeniu, ale nadaje pomieszczeniu elegancji i tajemniczości.


Jak już jestem przy mocy, to wspomnę, że miałam dać tej świecy spory minus. Dlaczego piszę w czasie przeszłym? Ponieważ Early Spring Bloom mnie pozytywnie zaskoczyła. Pierwsze dwa palenia i zero zapachu. No nie czułam zupełnie nic w pokoju, w którym paliła się kilka godzin. Dopiero jak nos wsadziłam niemal w płomień, to coś tam trochę poczułam.Myślę sobie, że kiepsko i że ją tak właśnie opiszę. A tu niespodzianka. Trzecie palenie i fajne tło w pokoju. Każde kolejne, tylko bardziej rozkręcało moc świeczki. Nie mogę jej zarzucić, że jest niewyczuwalna. Nie jest killerem, ale dobrze ją czuję w moim 20 metrowym pokoju. Jestem zaskoczona i mam nauczkę, by czasem dawać szansę zapachom, które wydają się słabe.

Podsumowując, świecę polecam fanom kobiecych, perfumeryjnych kompozycji. Na wiosnę, do palenia w letnie wieczory, nawet w upały, w sam raz. Nie zmęczy, nie wywoła migreny, spokojny, piękny, kwiatowy zapach.

Możecie ją kupić tu:
https://yankeehome.pl/3694-early-spring-bloom-sloik-duzy.html

Dziękuję Grupie Zachodniej za możliwość testowania zapachu :-)