niedziela, 31 maja 2015

37. Joanna Szwechłowicz "Ostatnia wola" - recenzja przedpremierowa




Agahta Christie to królowa kryminału i nie ma chyba czytelnika lubiącego ten gatunek literacki, który chociaż raz nie słyszał jej nazwiska. Mnie dawno temu kilka książek Agathy wpadło w ręce i przepadłam. Czytało mi się wybornie, ale  to nie o pani Christie chcę napisać. Dziś pierwszą rolę w mojej recenzji zagra Joanna Szwechłowicz i jej najnowsza książka pt. "Ostatnia wola".

Starsza pani niespodziewanie zostaje zamordowana. w wielkiej posiadłości znajdują się zwłoki oraz sześcioro podejrzanych. Wszystkich łączą więzy krwi a dzieli praktycznie cała reszta. Każdy ze zgromadzonych może być mordercą, zaczyna się wzajemne oskarżanie i typowanie zbrodniarza
.Brzmi znajomo? Właśnie dlatego wspomniałam wcześniej o słynnej  królowej kryminału. Oto bowiem idealna książka dla fanów pisarki, napisana przez naszą rodzimą Joannę Szwechłowicz.

Baronowa Wirydianna Korzycka jest chora na nowotwór, bojąc się umierania w bólu postanawia sama zakończyć swoje życie. Staruszka pisze listy do swoich krewnych zapraszając ich ich na odczytanie testamentu. To, czym się kierowała baronowa przy selekcji potencjalnych spadkobierców pozostaje tylko jej tajemnicą. Faktem jest, że właściwie żadna z osób, które dostały zaproszenie na czuje się pewna dostania majątku Wirydianny  Jej ostry język i przykre komentarze na temat każdego z krewnych nie pozostawiają wątpliwości...ktoś, nawet nielubiany, dostanie ten spadek lub staruszka zagra na nosie rodzinie.
W pałacu pojawiają się prawie wszyscy zaproszeni, by zjeść z ciotką ostatnią kolację. Ostatnią przed planowanym samobójstwem baronowej. Niestety sytuacja wymyka się spod kontroli gdy w noc przed planowanym odebraniem sobie życia, ciotka zostaje brutalnie uduszona. do niej dołącza też uduszony Tadeusz - jeden z krewnych mających nadzieję na pieniądze ciotki.
W pałacu brakuje prądu z powodu szalejącej zamieci śnieżnej. Teraz każdy jest podejrzany. Rozpoczyna się poszukiwanie mordercy we własnym gronie i walka o własne przetrwanie. Czy zabójcą ciotki i Tadeusza okaże się czterdziestoletni zakonnik, czy może Urszula- pisarka literatury niskich lotów? A może ktoś z reszty rodziny? Zapraszam do lektury książki!

"Ostatnia wola" to kryminał retro. Cała fabuła została osadzona w sylwestrową noc 1938 roku. Czy ja kiedyś wspominałam, że lubię książki, których akcja dzieje się we współczesności? Na pewno wspominałam. Gubię się i nie odnajduję w dawnych czasach, ale...od teraz zmieniam zdanie! Jeśli obawiacie się, że kryminał retro nie jest Waszym ulubionym gatunkiem, zwłaszcza przez słowo "retro",  nie obawiajcie się. Autorka tak sprawnie i z lekkością przenosi czytelnika  w czasie, że zanim się zorientujemy, zostajemy zatraceni w latach trzydziestych na dobre.

"Ostatnia wola" to świetnie napisany kryminał, taka klasyka gatunku. Bohaterowie prawdziwi i wyraziści oraz bardzo od siebie różni, sprawiają, że będziecie świetnie się bawić typując mordercę oraz zgadując motywy zbrodni. Akcja cały czas utrzymana jest w swoim tempie, nie zwalnia i nie pozwala na nudę. Książkę zwyczajnie trudno jest odłożyć na bok, ciągle chce się ją czytać dalej i dalej. Ja pochłonęłam ją w jedno popołudnie.

Książka pani Szwechłowicz jest odskocznią od współczesnych, przesyconych agresją i ociekających krwią kryminałów. Napisana pięknym, bogatym językiem, doprawiona szczyptą czarnego humoru będzie wyzwaniem i gratką dla czytelników i z pewnością sprawi im przyjemność. Warto sięgnąć po tą nowość, nawet jeśli tak jak ja, do tej pory odnajdywaliście się tylko we współczesności. Być może ta odmiana wniesie odrobinę świeżości w literaturę jaką czytacie. Serdecznie polecam!

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

Data premiery: 2.06.2015r.

Moja ocena 5/6

piątek, 29 maja 2015

36. Elizabeth Renzetti "Plotka, czyli oparte na faktach"







Plotka to według słownika złośliwa pogłoska mająca na celu znieważenie kogoś, źle wpływająca na wizerunek danej osoby. Ale znamy też takie powiedzenie, że w każdej plotce jest ziarno prawdy, bo przecież gdzieś owa plotka musi mieć swój początek. Bohaterkę powieści „Plotka, czyli oparte na faktach” czeka zmierzenie się z mocą nieprawdziwej pogłoski oraz pokazanie całemu światu, że mając życiowego pecha i tak nie wolno się poddawać.
Żółta okładka oraz dobra reklama powieści przez wydawnictwo Prószyński i S-ka sprawiły, że na książkę nie sposób było nie zwrócić uwagi. Mnie dodatkowo do jej przeczytania zachęcił komentarz, że podczas lektury czytelnik będzie śmiał się w głos. Pomyślałam,że to dobra relaksująca lektura na majowe popołudnia.

Augusta Price to angielska kelnerka, której afery alkoholowe źle wpłynęły na wizerunek. Szalona dziewczyna z mnóstwem nagłych pomysłów wydaje książkę, w której, delikatnie ujmując, mocno nagina rzeczywistość. Ile jest prawdy w swojej autobiografii wie chyba tylko ona. Książka odnosi sukces literacki, jednak w tym czasie pojawia się niemały problem...Były facet augusty również wydaje książkę, a ona sama jest sparaliżowana na samą myśl, że Kennet napisze dokładnie to, czego Augusta nie ujęła w swojej książce. Bojąc się zdemaskowania, razem z dziennikarką Frances ruszają by zemścić się na byłym kochanku. Frances to jednak zupełnie inna osoba niż nasza Augusta, rozważna i stateczna kobieta napotka wile trudności by zrozumieć i polubić Augustę. Czy taka przyjaźń jest możliwa? Jakie przeszkody napotkają obie panie zanim dotrą do celu? Tego dowiecie się podczas czytania.

Augusta została przedstawiona przez autorkę jako zwariowana intrygantka mająca w życiu więcej szczęścia niż rozumu. Nie mogłam nijak utożsamić się z żadną z bohaterek, do każdej było mi bardzo daleko.
Zwariowana historia kelnerki oraz jej przyjaciółek nie przypadła mi do gustu. Oczekiwałam lekkiej, zabawnej lektury w sam raz na wiosenne dni, przy której będę się śmiać (jak zapewnia opis na okładce), oraz przy której odpocznę od trudnych, problematycznych powieści, jakie z reguły czytam. Niestety zestresowałam się bardziej niż przypuszczałam, bowiem przez całą książkę musiałam mocno skupić się na fabule. Autorka wprowadziła chaos i zamęt, mnogość bohaterów oraz ciągle przeskakująca akcję. Gubiłam się w wątkach, osobach i w sumie to nie wiedziałam o czym czytam. Wracałam kilka stron wstecz i znów to samo. Nie wiem, czy to nie dobry czas na „Plotkę...”, czy zwyczajnie nie mój typ literatury, ale zmęczyłam się zamiast rozładować napięcie.
No cóż... być może książka ma swoich fanów i taki styl komuś odpowiada, niestety ja lubię wiedzieć o czym czytam. Szkoda, bo przecież lubię od czasu do czasu poczytać powieść lekką i zabawną, wciągającą i ukazującą sympatycznych, zwariowanych bohaterów. Zasugerowałam się też wspomnieniem na okładce książki „Diabeł ubiera się u Prady”, w której zaczytywałam się jako nastolatka. Doszukiwałam się na siłę wspólnych cech z książką, w której byłam zakochana i nic z tego. Nie znajdziecie tu aż takiej lekkości i żartobliwego języka jakim był napisany „Diabeł ubiera się u Pady”.

„Plotka, czyli oparte na faktach” można przeczytać, chociażby by sprawdzić czy Was zainteresuje i rozbawi. W moim przypadku nie sprawdziła się, jak będzie u Was, nie wiem.

Za egzemplarz dziękuję Portalowi Sztukater

Moja ocena 3/6

czwartek, 28 maja 2015

Opowiadania o kucykach dla mojej córeczki


Każda mała dziewczynka lubi zwierzęta, a ostatnio coraz częściej słyszę wśród koleżanek Kingusi, że fascynuje je świat koników. Te mądre zwierzęta, chociaż nie są tak popularne jak pieski czy kotki potrafią skraść serce niejednej małej dziewczynki.

Książeczka "Opowiadania o kucykach dla mojej córeczki" będzie idealna poczytajką nie tylko dla fanek kucyków, ale wszystkich zwierząt, tych małych i tych nieco większych. W środku znajdziemy 3 opowiadania, w sam raz do czytania przed snem lub jako pierwsze samodzielne czytanki.


W pierwszym opowiadaniu poznamy historię nieszczęśliwego kucyka Orio, któremu siłę w wyścigach dodała miłość dziewczynki Jaśminy.
W drugim zapoznamy się ze smutnym losem cyrkowego kucyka Betsy, który jest szykanowany przez inne zwietrzęta.Z pomocą pieka Kiko kucyk zostaje mistzrem akrobacji a publiczność pokacha ich wystepy.
Ostatnia opowieść to historyjka kucyka Marysi, który jest zbyt mały i słaby by pomagać w gospodarstwie. Tata Marysi postanawia go sprzedać, jednak łzy dziewczynki mają magiczną moc i konik nabiera siły oraz ....rośnie!

Trzy krótkie opowiadania będą idealnym pretekstem do rozmowy z dzieckiem na temat krzywdy wyrządzanej zwiertzętom, oraz sposobach pomocy im. Ta mądra i wartościowa ksiązeczka nauczy dziecko szacunku i miłości do zwierząt. Pokaże czym jest przywiązanie i odpowiedzialność za pupilka.
Wydawac by się mogło, że okładka jest nico przesłodzona, różowa, cukierkowa. Zapewniam, że historyjki sa wartościowe i pouczające a ilustracje zachęcające do wspólnej lektury z dzieckiem.

Będzie to ulubiona książeczka dziewczynek w wieku 4-6 lat, pięknie wydana i kolorowa.

 Za egzemplarz serdecznie dziękujemy Wydawnictwu Olesiejuk.

 Nasza ocena 5/6

wtorek, 26 maja 2015

35.Simone Van Der Vlugt "Bezpiecznie jak w domu"



Dom, ostoja bezpieczeństwa, miejsce naszych wspomnień, budynek w którym najwięcej spędzamy czasu. To w nim rośniemy, płaczemy w poduszkę z powodu niespełnionej pierwszej miłości i w nim potem wychowujemy swoje dzieci, siadamy z rodziną do Wigilijnej kolacji. Dom tworzą ludzie, nie ważne czy to willa z ogrodem i tujami wkoło czy kawalerka w starej kamienicy. Dom to ludzie, którzy go tworzą.
To tu czujemy się najbezpieczniej, ale czy na pewno i zawsze? Co jeśli ktoś gwałtownie zburzy ten spokój i sprawi, że nasze cztery ściany będą wiezieniem i koszmarem?Zapraszam do recenzji dreszczowca "Bezpiecznie jak w domu".

Lisa samotnie wychowuje córeczkę Anouk. Jej życie polega głownie na zajmowaniu się domem i dzieckiem. Pewnego dnia nic nie zapowiadało tragedii jaka spotka Lisę, podczas wieszania prania w ogrodzie atakuje ją nieznany mężczyzna. Kobieta zostaje zapędzona do własnego domu, gdzie razem z córeczką i napastnikiem zostaje zamknięta.  Mężczyzna okazuje się psychopatycznym mordercą, który podczas przepustki uciekł z więzienia, teraz za schronienie wybrał sobie dom Lisy. Wszystkie drzwi zostają zamknięte, telefon schowany a Lisa i Anouk są pod stałą obserwacją psychopaty. Ich dom to teraz więzienie, z którego nie ma ucieczki, Lisa musi znosić żądania napastnika i być mu posłuszna. Niestety nic nie wskazuje na to, by zamierzał je wypuścić ani żeby on miał zamiar opuścić ich dom.Zaczyna się walka o przetrwanie.
W tym samym czasie drogę gubi Senta, dziennikarka i trafia do domu Lisy. Niestety nikt nie odpowiada na jej pukanie, dlatego zaciekawiona zagląda przez okno salonu. Senta widzi Lisę oraz mężczyznę trzymającego nóż. Kobieta domysla się, że Lisa i jej córeczka potrzebują pomocy, dlatego szybko oddala się z podwórka ich domu. Wsiada do samochodu, odjeżdża i chcąc zadzwonić na policję by pomóc uwięzionym, traci panowanie nad kierownicą i ulega wypadkowi.
Lisa zauważa Sentę, która zaglądała przez okno w salonie i żyje nadzieją, że to jej jedyna szansa na ocalenie. Tylko dlaczego pomoc nie nadjeżdża? Dlaczego Senta nie pomogła Lisie i jej córeczce?
Lisa nie ma pojęcia o tragicznym wypadku i o tym, że być może pomoc nie nadejdzie nigdy.

Taka niepozorna książeczka a wciąga czytelnika od pierwszej strony. od razu jednak muszę zaznaczyć fakt, że nie jest to kryminał a thriller. znamy bowiem od początku kim jest mężczyzna bestialsko wkraczjący w życie bohaterki ale zapewniam, że pewnych tajemnic w książce też nie zabraknie.
"Bezpiecznie jak w domu" jest bardzo dobrym dreszczowcem, ja gwarantuję ciarki na plecach i uczucie napięcia podczas całego czytania. Książka jest napisana prostym, zrozumiałabym językiem dlatego spodoba się fanom klasycznych thrillerów.
Można zarzucić ,że fabuła jest przewidywalna i z góry wiemy jak skończy się książka. Owszem, jednak mnie akurat nie odebrało to przyjemności z czytania, tym bardziej, że "Bezpiecznie jak w domu" jest niewielka objętościowo i z pewnością nie zdąży się znudzić czytelnikowi.
Polecam dla fanów tego gatunku literackiego, trochę strachu, napięcia i oczekiwania na finał zapewnione!

Moja ocena +5/6


poniedziałek, 25 maja 2015

34. Agnieszka Olejnik "Dziewczyna z porcelany"



Agnieszka Olejnik to znana mi autorka z takich książek jak "Zabłądziłam" czy "Dante na tropie". Obie poprzednie jej książki wywarły na mnie bardzo dobre wrażenie, dlatego z chęcią sięgnęłam po najnowszą powieść która ukazała się na rynku wydawniczym w maju tego roku.

Miłość, samotność, odpowiedzialność.Takie tematy tym razem poruszyła autorka w swej najnowszej książce.
Są ludzie, którzy z natury są poważni i od czasów wczesnej młodości myślą o życiu "na serio".Jest tez grupa osób, którym odpowiedzialność przychodzi z trudem a przydomek wiecznego Piotrusia Pana idealnie komponuje się z ich stylem bycia.
Są sytuacje, gdy los funduje nie miłą niespodziankę i musimy przewartościować nasze priorytety dopasowując się do nowej sytuacji. Takimi problemami obdarzyła autorka swoich bohaterów w "Dziewczynie z porcelany".

Michał to lekkoduch, w jego studenckim życiu liczą się pieniądze i podrywanie coraz to nowych dziewczyn. Poza studiami chłopak zajmuje się amatorską fotografią oraz pozuje jako model. Zabrakło w życiu Michała czasu dla rodziców i dużo młodszego braciszka Tomka. Kiedy niespodziewanie dostaje telefon z wiadomością, że rodzice zginęli w wypadku samochodowym jego cały dotychczasowy poukładany świat legnie w gruzach. Od teraz nic nie będzie takie proste, łatwe i przyjemne. Na barki Michała spada opieka nad czteroletnim Tomkiem, młody chłopak na początku kariery nagle musi stać się rodziną zastępczą dla małego chlopca o którym tak naprawdę niewiele wiedział. Cóż bowiem można było wiedzieć o bracie, który "trafił" się rodzicom po czterdziestce, gdy Michał wkraczał już w dorosłe życie. Opieka dla malcem była dla Michała nie lada wyzwaniem, dlatego prosi o pomoc sąsiadkę, która wczesniej zajmowała się Tomkiem.
Zuzanna jest nauczycielką języka rosyjskiego i jest starsza od Michała o 7 lat. Nieco zaniedbana kobieta o niepochlebnej opinii nie wzbudza zaufania u Michała, ale ponieważ Tomek ją zna i lubi, chłopak postanawia powierzyć pod jej opiekę brata. Sytuacja mocno komplikuje się, gdy Michał zaczyna dostrzegać w Zuzannie kogoś więcej niż tylko tymczasową niańkę Tomka.Między nimi rodzi się uczucie, niestety prawdziwa miłość wymaga poświęceń, wybaczenia, zrozumienia. Nie łatwo zbudować nowy związek, gdy na jaw wychodzą niewygodne fakty których nie sposób nijak wytłumaczyć.Jak się skończy historia Zagubionego Michała i Zuzanny z przeszłością? Musicie się sami przekonać.

Autorka dopracowała swą powieść w najmniejszych szczególe.Stworzyła bohatera z krwi i kości oraz opisała życiowe problemy z jakimi przyszło mu się zmierzyć. Tajemnice rodzinne, miłość, o którą trzeba walczyć oraz podjęcie odpowiedzialnych decyzji to wszystko co znajdziemy na kartach powieści.
Chociaż postawa Michała na początku wzbudza sporo mieszanych uczuć, to gwarantuję, że w trakcie lektury polubicie jego rozważne podejście do życia, jego wewnętrzną przemianę i będziecie mu kibicować mocno!

"Dziewczyna z porcelany" to powieść jakiej niewiele na rynku czytelniczym. Niesłychanie mądra i szczera historia opowiedziana słowami mężczyzny, któremu zawaliło się życie spodoba się wielu czytelniczkom lubiącym  poruszające, realne opowieści.Mnie urzekła jej prostota i zaangazowanie, jakie autorka wnisła w kreację głównego bohatera.

Wcale nie dziwi fakt, że autorką "Dziewczyny z Porcelany" jest kobieta,ponieważ tylko ona tak wnikliwie potrafi zagłębić się w zakamarki ludzkiej psychiki i bezlitośnie obnażyć je przed czytelnikiem. Szczegółowy obraz psychologiczny bohaterów oraz dynamiczna wciągająca fabuła to zapowiedź rewelacyjnej powieści, gdzie bohaterem jest młody chłopak,któremu życie zafundowało przyspieszony kurs dorastania. Tej powieści z pewnością, nie możecie przeoczyć!

Agnieszka Olejnik na kartach swojej najnowszej powieści ukazała nie tylko problem radzenia sobie z nową sytuacją, jaka dotknęła głównego bohatera, ale tez pokazała jak czasem mało wiemy o naszych najbliższych.
Jeśli więc szukacie ksiązki, która was poruszy do głębi i sprawi, że trudno będzie ją odłozyć na bok, wzruszy postawą swoich bohaterów i zachęci do przemyśleń to jest lektura idealna.
Ja ją serdecznie polecam!



Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona!

Moja ocena 6/6

czwartek, 21 maja 2015

Daniel Joris "Artur Czarodziej"

Historia Artura powstała w Belgii a jej autorem jest Daniel Joris. Jednak to Tomasz Michałowski podjął się opowiedzenia jej po polsku. Kochani, dziś przedstawię Wam książeczkę, która skradła serce mojego syna.


Artur jest wesołym rozrabiaką. Pewnego dnia, gdy rodziców nie ma w domu chłopiec udaje się na strych w celu poszperania w starociach. Jak każde dziecko lubi odkrywac nowe "skarby". Znaleziona na strychu księga okaże się magiczną i pełną mocy skarbnicą zaklęć! Chłopczyk za pomocą tajemniczych słów najpierw zamieni się w mysz i o mały włos uniknie łapki na myszy, potem będzie żabą ratującą przyjaciela Myszorka z opresji, ptakiem który pomaga pisklętom,kretem,królikiem a nawet lisem. Za każdym razem Artur będzie potrzebował innego magicznego zaklęcia, przekona się na czym polega prawdziwa przyjaźń, nauczy się pomagać innym a nawet zdobędzie nowych przyjaciół.
Świetna czytelnicza zabawa gwarantowana.

Piękne kolorowe ilustracje przedstawiające przygody Artura zachęcają małego czytelnika do uważnego śledzenia treści. Rozdziały są na tyle krótkie, że nie zniechęcą kilkulatka, ale na tyle długie by zaspokoić ciekawość dziecka. Idealna długość na wieczorne czytanie przed snem. Po zakończeniu każdego rozdziału możemy sprawdzić czujność dziecka zadając mu pytania ze Sprawdzianu z uważnego czytania. Takie sprawdzian jeszcze bardziej mobilizuje dziecko do słuchania o czym sa konkretne rozdziały a także do szczegółowego przyglądania się ilustracjom. Świetna forma nauki skupienia i spostrzegawczości.
Rozdziałów jest sześć, każdy czytaliśmy innego dnia. Synkowi ksiązka tak bardzo przypadła do gustu, że czytałam mu od nowa wszystkie. Zabawne zaklęcia powtarzaliśmy głośno razem śmiejąc się gdy któreś z nas się pomyliło.

Polecam Wam serdecznie tą wspaniałą, pełną przygód i lekcji przyjaźni książkę! Warto mieć ją w swojej biblioteczce, dzieci z pewnością ją pokochają.

Za egzemplarz bardzo dziękujemy Wydawnictwu Siedmioróg .
Książkę możecie kupić tu:  KLIK

Nasza ocena +5/6





środa, 20 maja 2015

33. Edyta Świętek "Bańki mydlane"


Każdy chyba zna urok baniek mydlanych,kolorowe, mieniące się w promieniach słońca bąbelki cieszą oko zaledwie przez kilka sekund.To ich nietrwałe piękno jest podobne do chwil w życiu. Te najważniejsze tak szybko mijają, te bolesne pamiętamy latami i ciężko je wykorzenić z serca.
Każdy z nas czasem myślał o śmierci, o tym co nas czeka po tamtej stronie życia. Czy jest jakieś życie po życiu, czy może tylko pustka? Czy będziemy coś odczuwać, ból strach, tęsknotę? Czy będzie nam dane, tak jak wierzymy, widzieć "z góry" najbliższych?Tego nikt na pewno nie wie, ale książki takie jak "Bańki mydlane" dają nam nadzieję na to, że po drugiej stronie będziemy szczęśliwi i spełnieni.

Michalina jest szczęśliwa, jest młoda, ma kochającą rodzinę i chłopaka. Studiuje, korzysta z życia ile może. niestety za wcześnie musi dorosnąć, choroba nowotworowa dopada ją w najmniej spodziewanym momencie. W momencie kiedy całe życie stoi otworem przed Michaliną. To najtrudniejsza próba losu, zmierzyć się z trakiem, kiedy rówieśnicy bawią się na imprezach, przeżywają swoje pierwsze miłości, planują swoją przyszłość. Michalina walczy z bólem i cierpieniem, stara się nie być dla nikogo ciężarem, dlatego odrzuca miłość chłopaka na siłę pchając go w ramiona przyjaciółki. Szlachetne to i godne naśladowania, ale czy sprawiedliwe?Czy to powinna przezywać dziewczyna stojąc u progu życia?

Kiedy Michalina czuje, że jej czas dobiega końca pojawia się sen, który napawa Michalinę nadzieją, że po tamtej stronie jest COŚ. Że już nie musi się bać, bo życie nie kończy się w chwili śmierci. To ważne przesłanie sprawia, że stargana chorobą dziewczyna jest spokojna i z pokora czeka co przyniesie jej los. Czy wygra walkę z rakiem? Koniecznie zajrzyjcie do książki.

Tak króciutka książka a tak wiele warta.Autorka poruszyła temat bardzo ważny, nowotwór wśród młodych ludzi to rzecz straszna. Podobnie jak u dzieci, nigdy się z tym nie mogę pogodzić.Zawsze będzie to temat bolesny i wywołujący  strach, czy moje dzieci będą zdrowe, czy my nie zachorujemy,żebyśmy mogli je wychować?

W "Bańkach mydlanych" Edyta Świętek dała nam nadzieję, tym zdrowym i chorym. Nadzieję, że warto wierzyć,że istnieje dalszy ciąg naszego życia,że koniec nie musi oznaczać końca, a początek czegoś zupełnie innego. Ta skromna powieść budzi wiarę w czytelniku, wzrusza, pokazuje czym jest choroba i cierpienie. Każe nam przystanąć na chwilę, zastanowić się nad swoim życiem i zapamiętać, że życie jest ja ta bańka mydlana z okładki- ulotne i może prysnąć w każdej chwili. Bierzmy więc je garściami, bądźmy odważni, kochajmy się nawzajem.Jutra przecież może już nie być.

Za pożyczenie książki serdecznie dziękuję Iwonce (Klik)
 
Moja ocena 5/6

piątek, 15 maja 2015

32. Julie Lawson Timmer "Ostatnie pięć dni"



Czy można przyzwyczaić się do myśli, że wkrótce się umrze, zostawiając swoich najbliższych z cierpieniem, poczuciem straty i żalem? Czy można dokładnie zaplanować swoją śmierć i żyć ukrywając własne uczucia przed rodziną, wiedząc, że to już nie długo? W obliczu choroby człowiek jest zdolny do wszystkiego, a już na pewno do tego by chronić najbliższych przed jej konsekwencjami.O tym właśnie jest najnowsza powieść Klubu Kobiety To Czytają pt. "Ostatnie pięć dni".

Mara od czterech lat dzielnie walczy z chorobą Huntingtona.Wcześniej wzięta prawniczka, szczęśliwa żona i mama adopcyjna, obecnie- wrak człowieka. Choroba wyniszczyła doszczętnie jej ciało, ale tez i na psychice wyryła ogromny  ślad. Ślad, którego nikt i nic nie może zatrzeć, jedynie śmierć. Mara postanowiła sobie że to właśnie 10 kwietnia, w dniu swoich urodzin, odbierze sobie życie. Nie da się chorobie, nie pozwoli by jej mąż i córka patrzyli jak zmienia się w roślinę. Mara chce odejść godnie, dlatego skrupulatnie przygotowała swój plan. Kiedy ją poznajemy, do wyznaczonej daty zostało dokładnie pięć dni. Ostatnie pięć dni.

W tym samym czasie trudne dylematy przeżywa Scotti jego ciężarna żona. Rok temu podjęli się tymczasowego wychowania chłopca, dopóki jego biologiczna matka nie wyjdzie z więzienia. Do terminu opuszczenia zakładu karnego przez matkę chłopca zostało pięć dni. Pięć dni na pożegnianie się i uśmwiadomienie jak Mały Człowiek wiele zmienił w ich życiu. Niestety okazuje się, że to Scott bardziej przywiążał się do podopiecznego niż jego zona i to on będzie musiał zmierzyć się z falą tęsknoty po jego odejściu.

Scott i Mara chociaż nie poznali się w realnym świecie to korespondują ze sobą na forum.O problemach i rozterkach Scotta wiedzą wszyscy uczestnicy forum, niestety Mara nie potrafi wyjawić nikomu swoich planów. Chce się pożegnać po cichu,tak by nikt nie odkrył co zamierza zrobić.

"Ostatnie pięć dni" to wielowątkowa, poruszająca powieść ukazująca jak trudne mogą być życiowe wybory.
Historia Scotta i Mary wzrusza i pokazuje, że los zawsze daje nam jakiś wybór. Nawet będąc w beznadziejnej sytuacji możemy zdecydować sami co dalej. Książka pokazuje nam, jak ważna jest rodzina, co jesteśmy w stanie dla niej zrobić oraz co w obliczu choroby możemy zrobić by ulżyć najbliższym. Nasuwa się pytanie, czy odważylibyście się na taki krok jak Mara?Czy wiedząc, że i tak niedługo przyjdzie śmierć a choroba zabierze Wam resztki godności, sami zdecydowalibyście o jej dacie?

Powieść Lawson Timmer będzie idealna dla czytelników Lisy Genovy i Jodi Picoult. Trudne tematy, śmierć, choroba, prawdziwi bohaterowie to wspólne cechy jakie podejmują autorki. Muszę jednak się przyczepić, że spodziewałam się większej ilości emocji. Czytałam świetne recenzje, nastawiła się na wyciskacz lez a momentami trochę fabuła mnie nużyła. Być może było to spowodowane tym, że zabrakło nutki tajemniczości, jak w chociażby w "Kruchej jak lód", czy "Bez mojej zgody" Picoult? Może za bardzo wyjawione było wszystko od początku i podane czytelnikowi jak na tacy? Sugestywny tytuł, opis z okładki doskonale wyjawial o czym będzie i jak się skończy powieść a nawet wyjaśnione na wstepie okolicznoście samobósjtwa Mary trochę odebrały mi przyjemność z czytania.Takie moje osobiste przemyślenia :-)

Nie mniej jednak, książka warta uwagi. Mówi o rzeczach ważnych, trudnych, życiowych w 100 procentach. Pozwala bliżej poznać osoby cierpiące na chorobę Huntingtona a także spojrzeć z perspektywy chorych na inne nieuleczalne choroby i zrozumieć, że czasem gdy mówią, że nie chcą już żyć, to nie robią nam na złość, ale dążą to spokoju, odpoczynku, bez bólu, cierpienia i łez. Każdy ma do tego prawo, czyż nie?

Moja ocena -5/6

czwartek, 14 maja 2015

Khoa Le "Miodunka" i "Beksa"

Khoa Le jest wietnamską ilustratorką i autorką bajek dla dzieci. Wydawnictwo Olesiejuk wydało serię książeczek tej autorki skierowaną do najmłodszych czytelników. Ja dziś Wam przedstawię dwie:
"Miodunkę" oraz "Beksę".


To co rzuca się w oczy zanim otworzymy książki to trójwymiarowa okładka. Moje pociechy mają na swoich półkach mnóstwo książek wszelakich, ale okładka 3D była dla nich całkowitą nowością i ogromną frajdą. Synek nie mógł się nadziwić jak to możliwe, że mamy wrażenie iż obrazek jest prawdziwy, literki są bliżej a bohater z okładki jakby z oddali.... Coś pięknego! Ja sama pamiętam tego typu obrazki w trójwymiarze gdy byłam dzieckiem. Nie mogłam przestać ich oglądać z każdej strony, dotykałam palcami i drapałam paznokciami słysząc charakterystyczny dźwięk.


Przejdźmy do tego co najdziemy w środku. Na pierwszy rzut oka ukazują się piękne i bardzo oryginale ilustracje. Jest ich dużo i wypełniają całe strony książeczek. Treści jest niewiele, dlatego ta seria nadaje się dla najmłodszych. Moje córcia była nieco zawiedziona, bo historyjka była dla mniej za krótka. No, ale ona lubi dłuuuugie bajeczki, w końcu czyta je już sama. Inaczej było z synkiem. Jako niespełna 7 latek nie potrafi za bardzo skupić się na długiej lekturze. Opowieść o beksie była idealna pod względem długości. Także treść ogromnie przypadła go gustu synkowi.

Moje dzieciaczki jakoś tak podzieliły się gustami,że Kingusia polubiła "Miodunkę" a "Beksa" wpadła w rączki Bartusia.
"Miodunka" to historia trochę magiczna. Dziewczynka o tytułowym imieniu nie słuchała mamy żeby nakładać na głowę kapelusz. Pewnego dnia słońce tak mocno grzało, że dziewczynka roztopiła się i został z niej tylko miód.Mama szybko ulepiła z miodu ciasto i na nowo uformowała Miodunkę, która od tej pory zawsze słuchała rad mamy.


"Beksa" zaś opowiada historię chłopczyka, którym swoim głośnym płaczem wymuszał na rodzicach wszystko. Pewnego razu jednak rodzice dali kres jego łzom i nie zareagowali. Chłopiec sam musiał wypłakać się w swoim pokoju, aż znużył go sen. To co mu się przyśniło sprawiło, że beksa radykalnie zmienił swoje zachowanie i od tego czasu płakał znacznie mniej.


Obie historie chociaż króciutkie to z morałem, wciągające czytelnika do świata fantazji, ale uczące prawidłowych zachowań w realnym świecie. Piękne ilustracje przyciągają wzrok dziecka a krótka treść nie pozwala się znudzić książką. Najlepszą reklamą niech będzie fakt, że synek po lekturze "Beksy" prosił o przeczytanie jeszcze raz.....i kolejny :-)

Za egzemplarze bardzo dziękujemy wydawnictwu Olesiejuk.

Nasza ocena 5/6

czwartek, 7 maja 2015

31.Sidney Sheldon "Czy boisz się ciemności"







Lubię interesujące i wciągające kryminały, tajemnicze zbrodnie i niewyjaśnione okoliczności. Lubię czytając książkę czuć atmosferę grozy, doszukiwać się kim jest zabójca i z niecierpliwością czekać na wyjaśnienie skomplikowanej zagadki. Kiedy książka nie spełnia tych warunków czyta się mniej przyjemnie.

"Czy boisz się ciemności" zapowiadała się na całkiem dobry kryminal. W Nowym Jorku, Berlinie,Denver i Paryżu w tajemniczych okolicznościach giną cztery osoby. Wszystkie były powiązane z dużym koncernem. Dwie wdowy ofiar wypadków postanawiają na własną rękę dowiedzieć się czegoś więcej o pracy ich mężów oraz udowodnić, że zostali zamordowani. Niestety przez ciekawość obu paniom grozi realne niebezpieczeństwo, ktoś próbuje im zagrozić i skłonić by wycofały się ze swoich zamiarów poznania prawdy.

Interesujący temat, ale autor trochę poszedł na łatwiznę. bohaterowie (a szczególnie bohaterki) nie były postaciami, które wywołały we mnie jakiekolwiek emocje. Ot, tak czytała po prostu o nich i tyle. Bardziej ciekawił mnie wątek korporacji, ale i tu czasem miałam wrażenie pisania  treści "po łebkach". Plusem książki na pewno jest to, że czyta się ją wyjątkowo szybko, fabuła pomimo wielu wątków nie jest rozbudowana a języka naprawdę prosty. Ksiązka idelanie nadaje się na jeden dłuższy wieczór.

Jednak żeby napisać, że jest to dobry kryminał muszą być spełnione warunki o których pisałam we wstępie. Ja nie odczułam tajemniczej aury, zagadka dość szybko się rozwiązała a książka była przewidująca. Wobec powyższego nie jest to pozycja z którą pojawi się gęsia skórka na plecach, ani nie przyspieszy puls. Przeczytać można, bo ogólnie to dobra książka, jednak zdecydowanie za słaba jak na kryminał.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Mira Harleqiun.
Moja ocena 3/6

środa, 6 maja 2015

Służby ratownicze. Naklejkowe przebieranki


Dziś przedstawiam Wam pierwszą książeczkę, jaką dostaliśmy od Wydawnictwa Olesiejuk. Jest to pierwsza pozycja po którą sięgnął mój 7 letni syn. Co tu dużo pisać, dziecko było tak zafascynowane, że zapomniał o bożym świecie na dłuuuugo.

"Służby ratownicze" to książeczka z naklejkami z serii Naklejkowe przebieranki. Znajdziemy w niej krótkie historyjki, w których bohaterami są własnie ratownicy oraz inne służby specjalne. Tu postaramy się prawidłowo ubrać ratownika medycznego, oraz założyć kobmbinezon treserowi psów policyjnych. Założymy kask strażakowi oraz nauczymy dziecko jakie narzędzia sa potrzebne konkretnemu bohaterowi.

Świetnym pomysłem okazało się umieszczenie strzałek przy naklejkach, dziecko doskonale poradzi sobie z kolejnością ubierania postaci. Nie ma mowy o pomyłce! Rewelacyjne rozwiązanie dla dzieci, które nie potrafią same przeczytać instrukcji.
Króciutkie historyjki wprowadzają dziecko w świat służb ratowniczych, ucząc jak ważne są dla ludzi takie zawody, ostrzegają o niebezpieczeństwie i poszerzają wiedzę. Kolorowe ilustracje zachęcają do zabawy.


Synek był oczarowany, czytałam mu podpisy pod ilustracjami, przy okazji nawiązując rozmowę np o policjantach czy sanitariuszach. Czas spędzony z tą książeczką nie był na pewno stracony, wreszcie coś było bardziej atrakcyjne od gier na tablecie.


Polecam szczególnie dla chłopców, ale nie koniecznie. Każde dziecko kocha naklejki i na pewno będzie zadowolone, że może samo "ubrać" osoby, z którymi na co dzień nie ma do czynienia.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Olesiejuk.

Nasza ocena 6/6

poniedziałek, 4 maja 2015

30. Izabela Kawczyńska "Balsamiarka"



Izabela Kawczyńska jest z wykształcenia psychologiem, mieszka na wsi pod Łodzią i zadebiutowała opowiadaniem „ w Odrze”.
„Balsamiarka” to jej pierwsza powieść i zupełnie nie wiedziałam czego mam się spodziewać po tej książce.

Temat śmierci, nieboszczyków, zwyczajów panujących z zakładach pogrzebowych jest zazwyczaj tematem tabu. Mówimy o tym, tylko wtedy, gdy już koniecznie musimy i na pewno nie każdemu i nie wszystko. Pracownicy prosektorium też są dla nas odległym światem, bo przecież nie stykamy się z nimi na co dzień, tak jak chociażby z kasjerką w markecie.
Wydawać by się mogło, że praca jak każda inna, bo przecież ktoś musi to robić a jednak większość z nas ma dreszcze na plecach na samą myśl o pracy ze zmarłymi. Mnie kiedyś ktoś mądry powiedział, że bać należy się bardziej żywych niż zmarłych, ale wiecie...każdy czegoś się boi, nie każdy się nadaje do tego typu pracy .
Jednak dla każdego z nas nadejdzie ta chwila, kiedy trzeba będzie oswoić się ze śmiercią swoją czy też najbliższych. Czytając „Balsamiarkę” z pewnością przybliżymy sobie temat zwłok, pogrzebów, trudnej relacji z rodziną i wpływu wiary na nasze życie.

Bohaterka powieści Kawczyńskiej miała trudne dzieciństwo. Fanatycznie wierząca babka ciągle wygłaszała jej zasady wobec których nie było słowa sprzeciwu. Matka nie była matką idealną a ojcu też sporo brakowało do tytułu najlepszego taty.
Kiedy babcia umiera, to właśnie matce przychodzi obowiązek zająć się córką. Nie jest to proste, kiedy obarcza się dziewczynkę winą za błędy męża. Nasza bohaterka zatem wkracza w świat dorosłych sama, pakując się w mniejsze i większe kłopoty. Od zawsze fascynował ją temat śmierci dlatego gdy staje przed szansa pracy w zakładzie pogrzebowym, od razu ją przyjmuje. To tam z zaciekawieniem poznaje sekrety ostatniej drogi człowieka. Tam będzie szukała odpowiedzi na trudne pytania, ale czy je znajdzie?

To, co rzuca się od pierwszej strony w oczy czytelnikowi, to pytanie co autorka chciała przekazać odbiorcy? Ja nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Dla mnie „Balsamiarka” jest pozycją literacką o dwóch obliczach. Z jednej strony jest to naprawdę dobra, mocna, szczera powieść ujmująca bardzo ciężkie tematy i jak widać świetnie dająca temu radę. Z drugiej zaś miałam ochotę rzucić nią o ścianę i krzyczeć. Bohaterowie to wariaci, wszyscy bez wyjątku, tu nie znajdziemy normalnych osób, a już na pewno normalna nie jest główna bohaterka. Nie raz miałam chęć nawymyślać jej, żeby w końcu dała sobie spokój z tą obsesją śmierci we wszystkim dokoła.

Autorka w swojej książce postawiła na trudne tematy i nie bała się ich. Masturbacja w Kościele, aborcja, trupy, krojenie zwierząt, to tylko małe zapowiedzi tego, co znajdziemy w treści. Jak dla mnie trochę tego za dużo. Czasem byłam ogromnie zniesmaczona tym co czytam, a innym razem byłam pod wrażeniem odwagi Kawczyńskiej, by tak prosto, bez uogólnień pisać o niewygodnych sprawach.

„Balasamiarka” z pewnością nie należy do książek lekkich i przyjemnych. Ma w sobie pazur, swoją oryginalnością przykuje uwagę czytelników szukających mocnych wrażeń. Zdecydowanie odradzam wrażliwcom i osobom o słabych nerwach. Mnie się podobała, ale tez irytowała. Sam pomył autorka na fabułę jest z pewnością wyjątkowy, ale czy nie za mocny w przekazie?Targają mną wątpliwości.
Jestem niemal pewna, że „Balsamiarka” dostanie tyle samo świetnych opinii, co i tych negatywnych, będzie miała swoich przeciwników i fanów. Tego chciała autorka prowokując czytelnika taką powieścią.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

Moja ocena 4/6

sobota, 2 maja 2015

Wyniki konkursowej rozdawajki :-)

Bardzo dziękuję za liczny udział w konkursie i zapowiadam, że takich zabaw będzie więcej.
W wyniku losowania przez moją starszą pociechę wybrane ksiązki polecą do:


Anna Potuczko
Karolina Krasuska

Serdecznie gratuluję laureatkom, skontaktuję się z Wami mailowo, najprędzej jutro, bo dziś chyba czeka mnie wyjazd na pogotowie (mąż przywalił sobie w palca u nogi,chyba złamany).


Miłego wieczoru wszystkim!

piątek, 1 maja 2015

Dla odmiany dziś o sokach Karotka Plus, na zdrowie!

Dziś przedstawiam Wam coś innego niż książka. Soki Fortuna Karotka Plus to nowość na rynku spożywczym, wraz z cennymi dodatkami stanowią idealne uzupełnienie wiosennej diety!
Zapraszam na krótki wpis:





Paczkę 12 soków dostałam do testowania od Agencji Streetcom .
Do wypróbowania były warianty z bananem i witaminami, brzoskwinią i zieloną herbatą, mango i lnem oraz maliną i aloesem.
W sklepach możecie jeszcze spotkać wersję marchew-jabłko z błonniekiem.
Podstawowym składnikiem wszystkich Karotek jest oczywiście marchew. Pomyslicie, cóż takiego wyjątkowego jest w marchewkowo-owocowych sokach? Przede wszystkim Karotka Plus wyróżnia się brakiem cukru oraz syropu glukozowo-fruktozowego, którego nie brak w konkurencyjnych marchwiowych sokach. Kochani! Ten sok jest naprawdę nie słodki! Testowały ze mną przyjaciółki,znajomi, rodzina, dzieci i mąż i każdy jednoznacznie stwierdzał "Wow, ten sok nie jest słodki".
Mało tego, jest idealnie gęsty, nic się nie rozwarstwia, ma naturalny smak. Świetnie zastąpi drugie śniadanie czy podwieczorek.
Ja byłam zachwycona a jednocześnie bardzo zaskoczona smakiem tego produktu, tym bardziej, że koszt 1 litra soku to okoo 4 zł, więc tym bardziej zachęcam do kupna.
Poniżej troszkę o działaniu dodatków zawartych w Fortunie:

  • Aloes dla zachowania młodego wyglądu skóry
  • Zielona herbata dla ochrony przed wolnymi rodnikami
  • Len dla utrzymania prawidłowej wagi ciała
  • Witaminy A, C i E dla pięknej cery
Który macie ochotę spróbować?

Dla mnie idealnie by było gdyby producent  wypuścił na rynek serię małych kartoników 200 ml, w sam raz do torebki, do pracy na śniadanie czy do szkoły.
Co sądzicie o sokach, które pomagają kobietom w dbaniu o siebie? Znacie, próbowałyście?