środa, 2 kwietnia 2014

Sonali Deraniyagala "Tsunami"



Chyba każdy z nas slyszał o potężnej dziewięciometrowej fali jaka uderzyła w południową część Sri Lanki w grudniu 2004 roku.To co się oglądało w telewizji było dla nas niewyobrażalne.Fala głęboko wdarła sie w ląd zabierając ze sobą wszystko co stanęło jej na drodze.
Sonali Deraniyagala wybrała się na Sri Lankę by spędzić wraz z całą rodzina święta Bożego Narodzenia.Miał to byc dla nich magiczny czas a także okres odpoczynku od pracy i obowiązków.Gdy sonali zauważyla falę była z mężem i synami w pokoju holtelowym.Próbowali uciec,sonali nie zdążyła nawet ostrzec swoich rodziców, czego potem bardzo załowała.Razem z rodziną pędziła co sił w nogach by ocaleć.Niestety przezyła tylko ona.Tsunami razem z mężem, dwoma synami oraz rodzicami zabrało jej też nadzieję.Nadzieję że kiedykolwiek będzie umiała zyć dalej bez nich,że się pozbiera i wróci do normalnośći.
"Tsunami" jest pamiętnikiem tego co działo się po potężnej fali.Jest całą masą wspomnień Sonali o mężu, dzieciach, rodzicach.To ksiazka o odnajdywaniu w sobie siły, wiary pomimo tego że wydaje się że nic nas nie podniesie.Podobało mi się w jaki sposób autorka opisuje swoje przezycia...tak bardzo szczerze beż absolutnie żadnych upieknszeń.Nie probuje też czytalnika na siłę wzruszyć.Wręcz przeciwnie - wprost opisuje że ma żal do siebie ze nie zawołała rodziców, nie szukała pod wodą synków tylko ratowała siebie, ze od razu czuła ze oni wszyscy umarli.Nie karmiła serca złudna nadzieją że może ktoś ocalał.Według mnie taka postawa to swego rodzaju terpia.Sonali nie szukała pocieszenia, tylko sama próbowała uporać sie z tym co przyniósł jej los.
Dla mnie, zwykłej czytelniczki ta tragedia wydaje się czymś nieprawdopodobnym.Nie umiem i nie chcę sobie wyobrażać siebie na miejscu autorki...

"...wzdrygam się na samą myśl, że przeżyłam coś, czego ludzie nie potrafią sobie wyobrazić...choć czasem sama się zastanawiam czy to wszystko jest prawdą"

Moja ocena 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz