piątek, 19 lutego 2016

15. Kinga Dębska "Moje córki krowy"



Film o tym samym tytule można oglądać w polskich kinach od 15 stycznia. Ja mam tak, że wolę najpierw przeczytać książkę, dlatego też jeszcze nie oglądałam filmu. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Świat Książki miałam okazję przekonać się, czy historia Kasi i Marty faktycznie mnie poruszy, tak jak zapowiada pani Dębska - autorka i reżyserka.

Fabuła nie jest skomplikowana. Marta i Kasia to siostry, są bardzo od siebie różne, ale zbliża je choroba rodziców. Najpierw mamy, która choruje na złośliwy nowotwór mózgu i można rzec, że jej życie już lada chwila się skończy i ojca, którego zdrowie nagle też podupada.
Marta to starsza z sióstr, jest zapracowaną aktorką. Robienie kariery musi pogodzić z samotnym wychowaniem córki. Jest absolutną faworytką ojca.
Kasia ma ciągły żal o wszystko do siostry. Swoje pretensje zapija alkoholem, mąż  nie może znaleźć pracy a problemy narastają jak grzyby po deszczu.
Obie zaskakuje choroba rodziców i chociaż są momentami dla siebie bardzo obce, będą musiały stoczyć walkę o zdrowie rodziców razem. Czy to się uda i znajdą w sobie trochę oparcia?

Niby normalna historia rodzinna jakich wiele. Przecież takich opowieści o rodzinnych dramatach, chorobach, umieraniu było mnóstwo. Co jednak wyróżnia tę książkę spośród innych, że warto akurat po nią sięgnąć? Tak jak pisałam, fabuła to jedno a sposób jej przedstawienia to drugie. Kinga Dębska stworzyła powieść tak fantastycznie szczerą i realną, że podbiła moje serce od samego początku. Jej bohaterki są jak każda z nas, mają przede wszystkim wady, dopiero później jakieś zalety. Ich życie nie jest usłane różami i głośno o tym mówią. Czytając miałam wrażenie, że śledzę film oparty na faktach, a przecież jeszcze w kinie nie byłam. Kasia i Marta to kobiety, takie jak wszystkie, szczere i realistycznie przedstawione. W obliczu tragedii nie zawsze i nie od razu jesteśmy w stanie zjednoczyć się z rodziną, często mamy do siebie wzajemne pretensje, zrzucamy na druga osobę winę i analizujemy co można było jeszcze zrobić. "Moje córki krowy" pokazuje, że właśnie tak jest, że życie nie jest szczęśliwą bajką, z zapewnionym szczęśliwym zakończeniem. Ta powieść nie jest w najmniejszym stopniu przesłodzona, dlatego czeka Was zarówno uśmiech, jak i łzy wzruszenia.
Dębska obroniła się realnością powieści i wyszło jej to na dobre, bo gdyby historia Marty i Kasi była mdła, jestem pewna, że zostałaby negatywnie odebrana. W końcu wiele podobnych książek na rynku.
Ja jestem zadowolona z książki, która potrafi poruszyć, ukazując wartości naprawdę ważne. Jestem przekonana, że odnajdziecie w niej iskierkę nadziei, ogrom miłości i poświęcenia.

Przyznam się jeszcze, że miałam sporą zagwozdkę nad tytułem książki. Nawet moje dzieci wielokrotnie pytały, czemu taki głupi tytuł. Tak się wydaje tym, którzy nie czytali, ale dziś Wam zdradzę, że tytuł ma swoje znaczenie- piękne i smutne. Warto przeczytać, bo wbrew sugestiom jest to trudna i mądra książka o zwykłej polskiej rodzinie. Rozbawi, wzruszy, sprawi, że spojrzycie na codzienność trochę z innej strony. Być może po lekturze docenicie to, co wydaje się takie oczywiste.

Warto jeszcze wspomnieć, że film na postawie książki zdobył Nagrodę Publiczności i Nagrodę Dziennikarzy na tegorocznym Festiwalu Filmowym w Gdyni oraz Nagrodę Sieci Kin Studyjnych i Lokalnych.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Świat Książki!
Moja ocena: 5/6

5 komentarzy:

  1. Mieliśmy iść na film z chłopakiem, ale teraz stwierdzam, że dobrze że nie poszliśmy. Zacznę od książki :) / C.

    Buziaczki! ♥
    Zapraszamy do nas :)
    rodzinne-czytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Również ciekawi mnie ten tytuł, muszę poznać książkę, ale i film koniecznie chcę zobaczyć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zdrówko Malwinka? Wróciło wszystko do normy? Książkę chciałabym przeczytać, a i film mnie kusi ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę się doczekać, kiedy ją przeczytam. Tytuł niesamowicie mnie intryguje. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nawet nie wiedziałam, że film powstał na podstawie książki. Zaciekawiłaś mnie :)

    OdpowiedzUsuń