Tym
razem trochę o mojej ulubionej pisarce Jodi Picoult.Pierwszy raz
spotkałam się z tym nazwiskiem juz kawałek czasu temu na blogu mojej
koleżanki Iwonki :-) ona bardzo polecała jej ksiązki.Pewnego dnia,gdy
kupowałam przybory szkolne mojej córci zobaczyłam w księgarni "Kruchą
jak lód".Była to pierwsza powieść Picoult jaką połknęłam w 24 h.Pewnie
zrobiłabym to krócej,gdyby nie fakt posadania dwójki małych dzieci :-)
Pamiętam do dziś jakie piorunujące wrażenie zrobiła na mnie jej ksiązka a
raczej zakończenie.Pamiętam,ze płakałam,podobnie jak przy wiekszosci
powieści Picoult.
Nie ma sensu teraz opisywać każdą,jaką znam,bo średnio pamiętam odczucia
przy poszczególnych.Wiem,że średnio podobały mi się "Zagubiona
przeszłość" oraz "Przemiana" bo zwyczajnie była zerżnięta z Zielonej
Mili.Resztę ubóstwiam :-)
Przeczytałam:
"Krucha jak lód"
"W imię miłości"
"Zagubiona przeszłość"
"Tam gdzie Ty"
"Bez mojej zgody"
"Pół życia"
"Głos serca"
"Karuzela uczuć"
"Dziewiętnaście minut".
Na półce wciąż czeka "W naszym domu".Mam chrapkę w najbliższej przyszłosci na "Jak z obrazka" oraz "Linia życia".
Lubię Picoult za styl,prosty,lecz niebanalny język.Historie w jej
ksiązkach wciągają bez granicznie,człowiek zatraac sie na całego w
czytaniu,ciągle chce więcej a jak skończy,nie może uwierzyć ze to
już...
Jej powieści są w tematyce społeczno-obyczajowej.Często poruszają
kontrowersyjne tematy jak in-vitro czy molestowanie przez księży.W
każdej książce jest jakiś ciekawy,ludzki problem i bohaterowie w niego
uwikłani.W każdej jest też zaskakujące zakonczenie,takie,ze kiedy wydaje
się juz wszystko wyjaśnione Picoult potrafi na ostatniej stronie
napisać coś z czym czytelnik nie może sobie wewnętrznie poradzić,z czym
potem nie może zasnąć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz