Enchanted Moon to propozycja od Yankee Candle
na jesień 2018. Urzekła mnie przepiękna naklejka,
tajemnicza nazwa i nietuzinkowy kolor. Przepadłam. Wiedziałam, że muszę mieć tę
świecę. Przyznam Wam się, że mam totalnego bzika na punkcie księżycowych
klimatów, szczególnie właśnie w świecach. Niestety często zdarza się tak, że
wraz z uroczą naklejką idzie mniej uroczy koloński i męski zapach. Tym razem
jednak nie jest tak i jestem z tego powodu bardzo zadowolona.
Etykieta Enchanted Moon jest dla mnie połączeniem naklejek z zapachów Moonlight i Amber Moon.
To taki trochę trzeci brat ;-) Tajemnicza, romantyczna, uwodzicielska. Tak bym
krótko określiła tę naklejkę. Kojarzy mi się z urokiem letnich nocy, spacerów
podczas pełni i widoku zachodzącego słońca nad morzem. Cudo!
Zapach to
także niemałe zaskoczenie. Kompozycja Enchanted
nie ma nic wspólnego z męskimi nutami występującymi np. w Kilimanjaro Stars czy Midsummer
Night. I chociaż Kilimanjaro
bardzo lubię, to Midsummer już
niekoniecznie. Bałam się, że tym razem też mój zachwyt skończy się na efekcie
wizualnym. Na szczęście nic z tych rzeczy. Enchanted
jest zapachem bardzo złożonym,
ciekawym i ciepłym. To jeden z tych przykładów, w którym nie potrafię jasno
określić czym pachnie. Jeśli miałabym określić go jednym zdaniem, to
napisałabym, że pachnie jak ciężkie, ale piękne damskie perfumy. Mnie trochę
przypomina Whiskers on kittens i
myślę, że wielbiciele tego zapachu nie będą rozczarowani. Księżyc jest
tajemniczy, trochę słodki, trochę kwiatowy (czuć piwonię). Całość
daje nam zapach elegancki i przede wszystkim całoroczny. Całoroczny, nie
oznacza uniwersalny, bo ta kompozycja zapachowa nie jest na tyle klasyczna, by
spodobała się każdemu. Nie kupiłabym jej na prezent komuś, kogo absolutnie nie
znam, ale mogłabym podarować go z czystym sumieniem przyjaciółce, która lubi ciężkie
perfumy, tak jak ja.
Moc jak dla
mnie odpowiednia, fajnie wyczuwalny, ale nie ma nic z killera. Na szczęście
mocniejszy od drugiej nowości jesinnej, którą już wkrótce zaprezentuję Wam na
blogu. Rozpala się także bez żadnych większych problemów, fajnie wypełnia
ciepłym zapachem cały niewielki salon. Dla mnie to połączenie jest super,
piękny zapach, etykieta, która jest dla mnie chyba najładniejszą jaką widziałam
wśród świec, no i moc taka w sam raz. Udał się Enchanted Moon firmie Yankee Candle.
Dziękuję Grupie Zachodniej za możliwość testowania świecy :-)
No etykieta piękna, a Twoje zdjęcia cudowne! :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, dziękuję <3
UsuńTe świece, to nie tylko przyjemność zapachowa, ale także uczta dla oczu. 😊
OdpowiedzUsuńOj tak, zdecydowanie! Nie ma piękniejszych etykiet niż Yankee!
UsuńCzy mogłabyś zdradzić, który z następnych zapachów jest takim słabiakiem?
UsuńSun kissed thistle, a taki jest na sucho piękny :-(
Usuń