poniedziałek, 10 marca 2014

Ka Hancock "Tańcząc na rozbitym szkle"



Od sierpnia 2013 roku ksiązka czekała na swoja kolej.Długo...ale nie czytałam jej bo ciągle miałam coś innego,pilniejszego.Pewnego dnia mój synek podszedł do półki, wyciągnął "Tańcząc na rozbitym szkle" i powiedział że podoba mu się ta okładka i żebym ja teraz przeczytała.Tak też się stało.

On- z chorobą dwubiegunową z którą nawet sam nie moze sobie poradzić, Ona-  z ryzykiem zachorowania na raka piersi,wszystkie kobiety w jej rodzinie miały nowotwór.
Wydawać by się mogło że to się nie uda, tacy ludzie nie mogą być razem.Ale cóz to znaczy w obliczu prawdziwej miłośći?Czy jakakolwiek choroba może być silniejsza od niej?
Lucy i Mickey już na początku swego "trudnego" zwiazku spisali swoje zasady.Jedną z nich była bezdzietnośc.Oboje uznali że nigdy nie zdecydują się na potomka.Nie chcieli by dziecko odziedziczyło po nich skłonności do zachorowania.Lucy nawet podwiązała sobie jajowody.Ale los z nich zadrwił, pewnego dnia ku zaskoczeniu wszystkich okazało się ze Lucy jest w ciąży.Mickey był bardzo szczęsliwy, obiecał zonie że będzie najlepszym mężem i ojcem dla ich dziecka.Szybko okazuje się że los spłatał im figla i dając dziecko dał też nawrót choroby Lucy.Decyzja jaką oboje będą musieli podjąc jest dramatyczna w skutkach.Dziecko czy zdrowa żona?Jeśli małżonkowie zdecydują się na urodzenie dziecka to jak da sobie z tym rade Mickey?

Przepiekna ale też bardzo smutna książka o niezwykłej sile miłośc.Kto lubi poczytac dla relaksu, nic z tego.Przy "Tańcząc na rozbitym szkle" czekają nas ogromne emocje które poruszają każdy zakamarek czytelniczego serducha.Trudno o lepszy wyciskacz łez.
Powieśc bardzo przypomina mi "Obietnicę gwizdnego pyłu" którą opisywałam jakis czas temu.
Ocena 6/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz