czwartek, 22 września 2016

Umilacze jesienno-zimowe, czyli parę słów o świeczkach, które podbiły moje serce!



Od zawsze sezon jesienno-zimowy kojarzył mi się z "czasoumilaczami". Dla mnie są to przede wszystkim: owocowe herbaty, pachnące kremy do rąk/balsamy do ciała, ciepły kocyk i świeczki. Dziś post właśnie o świecach, które odkryłam bardzo niedawno.
Jakiś czas temu byłam zafascynowana oryginalnymi Yankee Candle, no dobra, nadal jestem, ale nie czarujmy się...nie stać mnie na zakup świec, które kosztują blisko stówy. Raz do tej pory pozwoliłam sobie na kupno cynamonowej Yankee i do tej pory słyszę swoje wyrzuty sumienia (80 zł!!!!). Tańsze są woski, które także namiętnie kupuję i polecam. Dzisiejszy wpis nie będzie opisywał świec i zapachów Yankee, lecz ich tańsze i co najważniejsze, polskie odpowiedniki!

Przypadkowo, przeglądając internet trafiłam na blog polecający Polskie Świece. Pierwszy raz o nich słyszałam, ale rzecz oczywista, z ciekawości weszłam na stronkę hurtowni. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że właściciel, pan Jacek, ma w swojej ofercie mnóstwo zapachów i form do wyboru. Możecie wybierać zapachy kwiatowe, owocowe, świąteczne i wiele innych. W ofercie są tealighty, świece w szkle, w słoikach, woski, świece klasyczne rustykalne...ach...nic tylko brać!

Wszystko to możecie znaleźć tu:
Polskie Świece

Dzięki uprzejmości Pana Jacka otrzymałam pierwszą paczuszkę do testowania, między innymi po to, bym mogła teraz Wam trochę opisać te świeczki.
Dostałam:
Dwa słoiczki o zapachu Mint Cream i Williams Pear
Podgrzewacze maxi Sex on the beach
Tealighty w kształcie kwiatków  Cotton fresh
Tealighty Green Tea

Sama dokupiłam sobie jeszcze kilka zapachów, m.in. French Riviera, Lemon Cake, Lovely Gift.



Jakie było moje pierwsze wrażenie? Przede wszystkim już podczas rozpakowywania, paczka niesamowicie pachniała. Jeśli macie jakiekolwiek wątpliwości, czy świeczka w słoiczku za 6,5 zł będzie ładnie pachnieć, to ja Wam daję słowo, że tak. Na pierwszy ogień poszła Mint Cream.
Zapach słodkiej mięty, przyjemnie rozchodzi się po całym pokoju, nie drażni, nie jest duszący, świeży i zdecydowanie na lato.  Miałam szczęście, bo odpaliłam go jeszcze w gorący wrześniowy dzień i skutecznie umilił mi zniesienie gorąca. Potem jednak rozchorowałam się i muszę przyznać, że zapach świetnie sprawdził się przy katarze. Miętowy aromat unoszący się w pokoju pomagał mi normalnie oddychać.


Williams Pear pachnie przepięknymi, dojrzałymi gruszkami, takimi, które uwielbiam. Zapach jest cudowny, delikatniejszy i mniej wyczuwalny niż Mint Cream, ale apetyczny i bardziej uniwersalny. Jest idealnym odzwierciedleniem prawdziwego aromatu tych owoców, bez zbędnej sztuczności. Polecam!

Podgrzewacze Sex on the beach pachną mi mango, kokosem i pomarańczą. To zdecydowanie najbardziej owocowa i radosna mieszanka. Kojarzy mi się ze słodkim drinkiem pitym na gorącej plaży. Mmmm...pychotka! Jest wyczuwalny, lecz nie duszący.


Tealighty Cotton Fresh, są dla mnie absolutnym hitem! Po raz pierwszy spotykam się z podgrzewaczami, które są w plastikowych, przezroczystych naczyniach, które dają więcej światła i wyglądają naprawdę szykownie. Alternatywa dla sreberkowych naczynek, dla mnie bomba. Mało tego, te świeczuszki mają pod spodem małe nóżki, dzięki czemu bez problemu możemy je postawić praktycznie na każdej powierzchni. A to, że występują w kształcie serduszek, kwiatków, gwiazdek, choinek (aaaa będą na świętaaaaaa), to już tylko kolejna mega zaleta.
Zapach Cotton Fresh to bardzo uniwersalny i świeży zapach, właściwie dla każdego. Mnie kojarzy się z czystym praniem, wypłukanym w Lenorze. Zapach idealny do łazienki.


Green Tea również przypadł mi do gustu. Paczka tych podgrzewaczy stale jest w użyciu i cóż...pomału się kończy. Zapach ten bardzo mnie relaksuje, jest rześki, lekki a jednocześnie nadaje pomieszczeniu piękną woń zielonej herbaty.Dla miłośników naturalnych aromatów będzie idealny.

Zapachy, które dokupiłam są równie piękne i naturalne. Nie czuć absolutnie żadnych chemicznych aromatów, jak bywa w świecach marketowych. Będę stałą klientką Polskich Świec i mogę je z czystym sumieniem polecić. Ogromny wybór, bardzo atrakcyjne ceny i wysoka jakość to cechy charakterystyczne dla tej firmy. Nie jest to jakość Yankee Candle i nikogo nie zamierzam oszukiwać, ale moi drodzy, słoiczek zapachowej polskiej świecy, który kosztuje 6,5 zł i można go potem wykorzystać, to chyba nie wiele prawda? I najważniejsze...te świeczki naprawdę pachną. Pachną na cały pokój, nie dymią, nie śmierdzą chemią. Coś więcej potrzeba?



To co, gotowi na jesienne wieczory w blasku świec? Lubicie, kupujecie w tym sezonie takie zapachowe cuda? Podzielcie się wrażeniami. Cmok :-*

Za możliwość testowania serdecznie dziękuję Panu Jackowi z Polskich Świec!

2 komentarze:

  1. Super! Wygląda to bardzo pięknie, a jak piszesz, że jeszcze pięknie pachnie, to rewelacja, już zaglądam na stronę i na pewno coś wybiorę, dzięki za podpowiedź!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jeszcze nigdy nie czytałam przy świecach, ale może kiedyś zmienię swoje przyzwyczajenie ;) Malwinka teraz co ciekawego czytasz?
    Powiem ci, że przydałby mi się jakiś urlop. Mam jeszcze 18 dni do wykorzystania i kończę się i fizycznie i psychicznie w tej pracy. Tak jiło byloby posiedzieć wieczorkiem przy takich świecach zapachowych, a teraz to ja z reguły na nocki pracuję. Wrrrrr...

    OdpowiedzUsuń