sobota, 16 stycznia 2016

5. Jill Andreson "Dotrzymana obietnica" - recenzja przedpremierowa



Czy umiesz dotrzymać danego słowa? Czy umiesz przezwyciężyć swój egoizm i spełnić wolę drugiej osoby, nawet jeśli serce rwie się by tego nie zrobić? To szczyt odwagi, czy wręcz przeciwnie?
Jill Anderson została oskarżona o pomoc w samobójstwie męża. Okoliczności, wspomnienia i przesłuchania spisała na kartach powieści "Dotrzymana obietnica", którą lada dzień wyda Prószyński i S-ka. To pierwsza w klubie Kobiety to Czytają książka opisana na faktach. To historia, która nie porywa fabułą, nie zaskakuje, bo przecież wiemy co się dokładnie wydarzyło, ale ma na celu pokazać czytelnikom jaką wewnętrzną walkę stoczyła Jill, podejmując ostateczną decyzję.

Paul Anderson od lat cierpiał na zespół ustawicznego zmęczenia. Choroba pomału zabierała mu siły, musiał przestać wykonywać ulubione czynności, z trudem się poruszał a ból nie pozwalał mu nawet zasnąć. Kilkakrotnie próbował odebrać sobie życie, za każdym razem jednak przerywała to jego żona Jill. Pewnego dnia, gdy Paul był u kresu wytrzymałości związanej z objawami chorobowymi oświadczył zonie, ze podczas jej nieobecności "wziął wreszcie tyle, ile trzeba", po czym spokojnie zasnął. Jill tym razem nie zadzwoniła po pogotowie, nie powiadomiła nikogo, czekała aż śmierć nadejdzie i uwolni Paula od cierpienia. Za nieudzielenie pomocy została oskarżona o współudział w samobójstwie, zabrano jej paszport a przesłuchaniom i drażliwym pytaniom nie było końca. Jill groziło 15 lat pozbawienia wolności, za to, że spełniła wolę męża. Jak ja zachowałabym się na jej miejscu? Nie wiem. A Wy?

Jill opowiedziała w swojej książce nie tylko o samym zdarzeniu, które spowodowało lawinę kolejnych. Ona zwyczajnie, szczerze przedstawiła swoim czytelnikom historię swojego małżeństwa. Pośród suchych przesłuchań i tysiąca zadanych przez detektywów pytań przeczytamy też o tych najlepszych wspomnieniach, jakie ona i Paul przezywali w czasach, gdy choroba jeszcze nie zabrała mu całego siebie. Jak każde młode małżeństwo, starali się spędzać wolny czas razem, robiąc to, co lubili najbardziej.
Można się pokusić o stwierdzenie, że autorka opisała to wszystko by zagłuszyć wyrzuty sumienia, jakie niewątpliwie miała, o czym sama otwarcie pisze. Ja jednak odebrałam jej opowieść zupełnie inaczej, jako dowód na to ile siły i emocji musiała włożyć, by móc pozwolić na odejście człowieka, który był dla niej wszystkim. Nie umiem jej oceniać, nie chcę wyrokować i jednoznacznie napisać, że pochwalam, bądź ganię jej zachowanie. Nie wiem czy zdobyłabym się na to samo, ale wiem jedno...Jill zrobiła to z wielkiej miłości i każde słowo opisane w "Dotrzymanej obietnicy" jest tego najlepszym przykładem. Ona zdobyła się na odwagę, przezwyciężyła swoje pragnienia by mąż odszedł w spokoju, tak jak sobie tego życzył. To wielkie poświęcenie z jej strony oczywiście nie zostało dobrze zrozumiane wśród władz. Oskarżona o współudział musiała spędzić wiele godzin na żmudnych przesłuchaniach, gdzie obdarta z intymności odpowiadała na pytania dotyczące jej małżeństwa.

"Dotrzymana obietnica" to  literatura faktu. Tu nie znajdziecie interesującej, porywającej fabuły, nie będzie elementu zaskoczenia czy ciekawej intrygi. Ten scenariusz napisało samo życie!
Jill Anderson to według mnie osoba, która poświęciła dla męża całe zycie, oddała mu siebie i dotrzymała danego słowa. Czy można ją za to winić?
Ta książka to obraz ogromnej miłości, cierpliwości i oddania drugiemu człowiekowi. Pełna wzruszeń historia, którą nie sposób wyrzucić z pamięci.
Jill została jednogłośnie uniewinniona, co mnie absolutnie nie dziwi. Przeczytajcie jej opowieść i sami oceńcie, c zrobilibyście na jej miejscu?
Czy spełnisz ostatnią wolę, nawet jeśli sumienie się buntuje?


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.



Moja ocena: +5/6

4 komentarze:

  1. Straszny dylemat, nie mogę sobie nawet wyobrazić stania w obliczu takiej decyzji...

    Myślałam, że jest to powieść, więc trochę zdziwiło mnie, gdy przy przeglądaniu zapowiedzi, znalazłam ten tytuł w dziale lit. faktu. Nie spodziewałam się, że Kobiety to czytają rozszerzą działalność o nowy gatunek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to pierwsza książka na faktach w klubie.Ja polecam!

      Usuń
  2. Chętnie sięgnę po książkę. Lubię czytać literaturę faktu, a tym bardziej, że historia ta została "podpięta" pod znaczek Klubu Kobiety to czytają :) Już nie mogę doczekać się premiery książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że mamy podobne zdanie :). Świetna książka i czyta się ją naprawdę błyskawicznie. No i pierwsza książka klubowa oparta na faktach. Ja jestem jak najbardziej na tak :).

    OdpowiedzUsuń