Recenzja przedpremierowa
Po tym jak zauroczona byłam świetną "Macochą" wiedziałam, że pani Socha i tym razem nie zawiedzie swoich wielbicieli, ale żeby stworzyć książkę, przy której parskałam śmiechem co chwila? To się praktycznie nie zdarza!
Czułam to w kościach...jedno spojrzenie na okładkę i przepadłam na dobre, chciałam ją mieć już...szybko.Opis od razu wydał mi się zapowiedzią do dobrej zabawy z książką w ręce.
"Maminsynek" podzielony jest na dwie części. Pierwsza to historia Leandra i on jest w niej narratorem. Poznajemy świat widziany jego oczami. Leadner to duży chłopiec już po trzydziestce nadal mieszkający z mamą. Ich związek uczuciowy jest tak głęboki, że moje uczucia z mężem nie dorastają im do pięt :-) Nie sądziłam że można TAK kochać matkę i odwrotnie. A może przede wszystkim odwrotnie.
Leander jest oczkiem w głowie swojej mamy, sama go urodziła w domu na poddaszu, nie dopuszczając nawet położnej na kontrolę, chciała go zaszczepić przeciw wszystkim chorobom świata a gdy wreszcie poszedł do szkoły, by się trochę usamodzielnić, matka przez dwa tygodnie siedziała na kasztanowcu obserwując synka przez lornetkę. Spali razem do 13 roku życia (tak, dobrze przeczytaliście...trzynastego!),a kiedy siłą fizjologii musieli przestać mama nadal śpiewała Leandrowi kołysanki :-)
Nadopiekuńczość aż kipiała z każdej strony książki. Czytałam i nie wierzyłam własnym oczom do czego może być zdolna matka, kiedy otacza swoje dziecko tak napastliwą miłością. Sama jestem matką córki i syna i o zgrozo zachowuję zdrowy rozsądek. Uff...nie doczytałam ani jednej podobnej cechy między mną a matką bohatera.
Leander miał w swoim życiu kilka kobiet, ale skończyło się na niczym, zgadnijcie dlaczego? Tak, bo żadna nie odpowiadała JEGO mamie. Żadna też nie mogła zrozumieć, że zamiast randki jest ważniejszy prawie przeciekający dach (z naciskiem na słowo prawie) oraz umierający czterdziestoletni kot! To faktycznie nie mogło poczekać.Tak sobie odchodziły kolejne kandydatki na żonę aż zjawiła się Amelia i odpuścić tak szybko nie chciała...
W drugiej części poznajemy wersję Amelii. Dziewczyna z twardym charakterem i wyjątkową dawką cierpliwości postanowiła zmierzyć się z Leadnrem, a raczej jego stałym dodatkiem jakim była mamusia. Nie był to łatwy orzech do zgryzienia,czy sobie poradzi? Czy Lenader będzie skłonny założyć rodzinę i chociaż trochę się usamodzielnić? Musicie się przekonać!
Natasza Socha napisała tryskającą humorem, ale prawdziwą historię że płakałam ze śmiechu, a jednocześnie było mi żal bohaterów. Amelii, że musi walczyć o uczucia mężczyzny którego kocha, Leandra, że nie potrafi wydorośleć i wyfrunąć spod skrzydeł. Matki też mi było żal, że nie umiała kochać nikogo poza synem. Niestety znam podobny przypadek osobiście.
Podobało mi się wszystko w tej książce, od czasów "Houston, mamy problem" Grocholi nie ubawiła mnie żadna! Dopracowana okładka, styl autorki, jej poczucie humoru sprawiły, że jest to jedna z moich ulubionych książek i na pewno najzabawniejsza!Przy fragmencie "ręce na kołdrę!" nie wytrzymałam i śmiałam się tak głośno, że mąż dziwnie się patrzył. Kto przeczyta będzie wiedział co mam na myśli.
Polecam każdemu! Nawet szwagier obiecał, że przeczyta. Po prostu musicie mieć "Maminsynka"!
Za egzemplarz dziękuję autorce oraz Wydawnictwu Filia!
Moja ocena 6/6
Widzisz, mnie ta książka raczej nie bawi, a w zasadzie bawi, ale to raczej czarny humor ;) Socha pisze fantastycznie, że też dotąd nie znałam jej prozy! Genialna pozycja i masz rację, każdy powinien ją poznać.
OdpowiedzUsuńtez tak sądzę :-)
UsuńPrzeczytam na pewno :) Już nie mogę się doczekać jej premiery :)
OdpowiedzUsuńJuż się cieszę, że za tydzień zrobię następne zamówienie ;)
OdpowiedzUsuńJak wyniki konkursu u Kingusi? :) Ja też dzisiaj zaczynam "Milczącą siostrę" ." O krok za daleko " podobało mi się :)
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze twórczości autorki, ale "Maminsynka" bardzo chcę przeczytać :). Książka już do mnie leci, więc pewnie niedługo zabiorę się za czytanie :)
OdpowiedzUsuńMalwinka wpadam na kawę. Dzisiaj miałam nockę 22.00-6.00 i jestem wypompowana :) Skończyłam właśnie czytać " Milczącą siostrę " i pewnie przeczytam coś od ciebie :)
OdpowiedzUsuńPrzekonałaś mnie do tej książki :) I znowu będzie mnie kusić ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę sporadycznie sięgam po podobne powieści, ale kiedy Ty coś polecasz, to wiem, że warto po to "coś" siegnąć :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia :)
obrosłam w piórka :-)
Usuń