piątek, 29 stycznia 2016

9.Agnieszka Lis "Pozytywka"





Do tej recenzji zbierałam się już ponad tydzień, bo miałam niezłą zagwozdkę, co tak naprawdę napisać. Mam tak mieszane uczucia, jak chyba nigdy dotąd. Z twórczością Agnieszki Lis zetknęłam się już ładnych kilka lat temu, gdy kupiłam sobie "Samotność we dwoje". Od tamtej pory minęło sporo czasu, ale pamiętam, że powieść oceniłam pozytywnie. O "Pozytywce" doprawdy nie mam pojęcia co Wam napisać, chwilami odnosiłam wrażenie, że czytam dwie książki jednocześnie.

To miał być obiecujący początek.. Monika bierze wystawny ślub, wreszcie będzie miała bogatego męża i tym samym życie jak z bajki. Proza codziennych obowiązków szybko otwiera Monice oczy i czar pryska niczym bańka mydlana. Świeżo poślubiony mąż okazuje się chamem zadufanym w sobie, a mieszkanie u teściów nie napawa optymizmem. W dodatku marzenia o upragnionej ciąży jakoś nie spełniają się. Wszystko się zmienia, gdy w wigilijny wieczór Monika obwieszcza rodzinie dobrą wiadomość- jest w ciąży. Niestety dwie kreski na teście ciążowym są początkiem trudnej drogi, przez którą bohaterka będzie musiała przejść sama.

Opis obiecujący, chociaż książek o tej tematyce jest w brud. Lubię życiowe historie, dlatego bez wahania skusiłam się na nową powieść pani Lis. Zaczęłam czytać i przyznam, że wciągnęła mnie historia Moniki i Roberta. Ona tak zwana "szara myszka", on pan i władca, małżeństwo oparte na chwilowym zauroczeniu, rozsypuje się zaraz po ślubie. Robert okazał się aroganckim i opryskliwym egoistą, oddalał się od zony w każdym, momencie i przy każdej okazji. Monika była skryta, zakompleksiona i trochę naiwna. Dawała sobą pomiatać na wszystkie strony i czasem miałam wrażenie, że tak naprawdę to lubi. Nie poczułam do niej sympatii w żadnym momencie książki. Byłam wręcz zła na nią, bo czasem swoim myśleniem doprowadzała mnie, czytelniczkę, do szału. Nie czepiam się jednak, autorka stworzyła taką a nie inną postać, ok. Nie muszę czuć się z nią szczególnie związana, chociaż zdaję sobie sprawę, że bohaterka "Pozytywki" wiele w życiu przeszła.

Tak jak wspomniałam, początek obiecujący i ciekawy, nawet nie kończąc jeszcze książki poleciłam ją koleżance, że fajna i tak dalej. No właśnie...im dalej w las, tym ciemniej. Pod koniec powieści byłam nią już tak znudzona, że ledwo dobrnęłam do końca. Irytowało mnie już chyba wszystko, styl autorki, bohaterowie, ogólny pomysł na fabułę, niespodziewana przemiana Moniki.
 Momentami oczy otwierałam ze zdumienia, przy zdaniach typu: "Co zrobiliśmy nie tak. Może Robert krzywo wsadził, albo ja jestem wybrakowana". Nie wiedziałam, czy mam płakać czy śmiać się z głupoty bohaterki? Pozostawię to bez komentarza.

Zdecydujcie sami, czy chcecie przeczytać, czy raczej sobie odpuścicie. Ja byłam na "tak" przez pierwsze 100 stron, chociaż i tam nie poczułam żadnej sympatii do bohaterów. Nie mniej jednak autorka starała się nakreślić problem zakompleksionej żony i aroganckiego męża, powieść miała wzbudzać wiele emocji i zawierać przesłanie. Według mnie pomysł dobry, niestety z realizacją wyszło słabo. to tylko moje prywatne zdanie i jestem ciekawa Waszego.


Za egzeplarz dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona!
Moja ocena: +3/6


5 komentarzy:

  1. Mamy ją w planach. Zobaczymy czy nas zachwyci czy wręcz przeciwnie :)

    Buziaczki! ♥
    Zapraszamy do nas :)
    rodzinne-czytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż, byłam bardzo pozytywnie nastawiona, jednak słyszę coraz więcej recenzji mówiących, że powieść ta jest przeciętna. No nie wiem, niedługo będę ją czytać i sama ocenię ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie za fajna ta książka niestety :/. Strasznie przereklamowana moim zdaniem, a tekst o krzywym wsadzaniu bije wszystko na głowę. Również te o poceniu się mnie rozbroiły :D.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam u jussi.pl cytaty z tej książki i po tym, co przeczytałam to będzie chyba ostatnia ksiązka, jaką zdecydowałabym się przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że dobrze zrobiłam odpuszczając sobie tę lekturę. Czyżby moja ukochana Czwarta Strona zaliczyła pierwszą wpadkę? Hmm...

    OdpowiedzUsuń