czwartek, 13 sierpnia 2015
56. Gail McHugh "Collide"
Czy byliście kiedyś w sytuacji, gdy Wasze serce miotało się pomiędzy tym co wypada a tym co by chciało?Jak to jest być w tak zwanym miłosnym trójkącie i czy można z niego wyjść, tak by nie skrzywdzić nikogo? Wydaje się wręcz niemożliwe, bo kwestia uczuć jest tak delikatna, że wystarczy niewiele by serce rozsypało się na kawałeczki.Co w takiej sytuacji zrobi Emily, bohaterka powieści? Wybierze obecnego partnera, czy Gavina, do którego jej serce zaczyna coraz mocniej bić?
Emily po śmierci mamy pragnie rozpocząć nowe życie. Wraz ze swoim narzeczonym Dillonem wyjeżdźa do Nowego Jorku i zamieszkuje u swojej przyjaciółki. Dziewczyna jest bardzo łatwowierna i nie widzi prawdziwych cech swojego chłopaka Dillona. Uparcie twierdzi i udowadnia całemu światu, że jest szczęśliwa z samolubnym i agresywnym narzeczonym. Sytuacja zmienia się o 180 stopni, gdy Emily poznaje Gavina. Między obojgiem pomału, stopniowo rodzi się uczucie. Niestety Gavin jest kolegą Dillona a Emily próbuje wyjść z całej sytuacji z twarzą. Nie chce zranić nikogo, ale przecież tak długo nie może żyć. Dziewczyna musi wybrać pomiędzy problematycznym chłopakiem a nowym i intensywnym uczuciem do Gavina.Jaką decyzję podejmie Emily?
"Collide" jest powieścią zaliczaną do modnego ostatnio New Adult, niby romans, trochę erotyki, nieskomplikowana fabuła skierowana głównie do młodzieży. Książka świetnie wpasowuje się w te klimaty i idealnie sprawdzi się w rękach młodych czytelniczek. Mnie trochę rozczarowała. Główna bohaterka działała na mnie jak czerwona płacha na byka, swoim niezdecydowaniem i naiwnością sprawiła, że nie polubiłam jej w żadnym stadium książki. Cała fabuła też jak dla mnie mocno zwyczajna, bo o trojkątach miłosnych czytamy wszędzie. Prawie każdy romans traktuje o trudnych wyborach i konsekwencjach. Nic specjalnego i nowego nie znalazłam w powieści "Collide", ale...no własnie. Ta książka ma coś w sobie, że mimo swojej przewidywalności, bo od początku doskonale wiemy jak cała historia się skończy, jest wciągająca i czyta się ją wyjątkowo szybko. Dzieje się tak, ponieważ napisana jest łatwym i prostym językiem.Właściwie to ciężko mi ocenić jednoznacznie "Collide", bo czyta się z przyjemnością, ale książka raz wciąga a raz potwornie nudzi. Raz bawi a innym razem irytuje. Sami musicuie się przekonac jak ją odbierzecie.
Zakończenie było chyba najlepszą częścią powieści i skutecznie zrekompensowało mi wszelkie wcześniejsze braki.Apetyt na dalszą część zaostrzony.
Podsumowując, "Collide" jest powieścią, którą warto przeczytać, jednak nie jest to książka, która Was zachwyci. Przynajmniej ja wkrótce zapomnę o czym była, chyba, że druga część, która wkrótce się pojawi, sprawi że zmienię zdanie to losach Emily, Gavina i Dillona.
Za udostepnienie egzemplarza recenzyjnego dziękuję wydawnictwu Akurat.
Moja ocena 4/6
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przyznaję się bez bicia, że książkę zobaczyłam pierwszy raz dopiero u ciebie na blogu. A teraz czytamy to samo ;)
OdpowiedzUsuńJa mam nadzieję że na mnie książka zrobi większe wrażenie :). Chociaż czytałam różne opinie na jej temat. Poczekamy zobaczymy ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam niedawno i bardzo mi się podobała choć do ulubionych jej nie zaliczam ;)
OdpowiedzUsuńO tej książce słyszałam niesamowicie wiele słów pochwalnych, widzę, że Ty oceniłaś ją jako takiego typowego średniaka, niby dobra lektura, ale czegoś brakowało, ech, może po nią kiedyś sięgnę.
OdpowiedzUsuńLeonZabookowiec.blogspot.com
Nie lubię tego typu powieści. Za dużo tej miłości...
OdpowiedzUsuń;)