Izabela Kawczyńska jest
z wykształcenia psychologiem, mieszka na wsi pod Łodzią i
zadebiutowała opowiadaniem „ w Odrze”.
„Balsamiarka” to jej
pierwsza powieść i zupełnie nie wiedziałam czego mam się
spodziewać po tej książce.
Temat śmierci,
nieboszczyków, zwyczajów panujących z zakładach pogrzebowych jest
zazwyczaj tematem tabu. Mówimy o tym, tylko wtedy, gdy już
koniecznie musimy i na pewno nie każdemu i nie wszystko. Pracownicy
prosektorium też są dla nas odległym światem, bo przecież nie
stykamy się z nimi na co dzień, tak jak chociażby z kasjerką w
markecie.
Wydawać by się mogło,
że praca jak każda inna, bo przecież ktoś musi to robić a jednak
większość z nas ma dreszcze na plecach na samą myśl o pracy ze
zmarłymi. Mnie kiedyś ktoś mądry powiedział, że bać należy
się bardziej żywych niż zmarłych, ale wiecie...każdy czegoś się
boi, nie każdy się nadaje do tego typu pracy .
Jednak dla każdego z nas
nadejdzie ta chwila, kiedy trzeba będzie oswoić się ze śmiercią
swoją czy też najbliższych. Czytając „Balsamiarkę” z
pewnością przybliżymy sobie temat zwłok, pogrzebów, trudnej
relacji z rodziną i wpływu wiary na nasze życie.
Bohaterka powieści
Kawczyńskiej miała trudne dzieciństwo. Fanatycznie wierząca babka
ciągle wygłaszała jej zasady wobec których nie było słowa
sprzeciwu. Matka nie była matką idealną a ojcu też sporo
brakowało do tytułu najlepszego taty.
Kiedy babcia umiera, to
właśnie matce przychodzi obowiązek zająć się córką. Nie jest
to proste, kiedy obarcza się dziewczynkę winą za błędy męża.
Nasza bohaterka zatem wkracza w świat dorosłych sama, pakując się
w mniejsze i większe kłopoty. Od zawsze fascynował ją temat
śmierci dlatego gdy staje przed szansa pracy w zakładzie
pogrzebowym, od razu ją przyjmuje. To tam z zaciekawieniem poznaje
sekrety ostatniej drogi człowieka. Tam będzie szukała odpowiedzi
na trudne pytania, ale czy je znajdzie?
To, co rzuca się od
pierwszej strony w oczy czytelnikowi, to pytanie co autorka chciała
przekazać odbiorcy? Ja nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na
to pytanie. Dla mnie „Balsamiarka” jest pozycją literacką o
dwóch obliczach. Z jednej strony jest to naprawdę dobra, mocna,
szczera powieść ujmująca bardzo ciężkie tematy i jak widać
świetnie dająca temu radę. Z drugiej zaś miałam ochotę rzucić
nią o ścianę i krzyczeć. Bohaterowie to wariaci, wszyscy bez
wyjątku, tu nie znajdziemy normalnych osób, a już na pewno
normalna nie jest główna bohaterka. Nie raz miałam chęć
nawymyślać jej, żeby w końcu dała sobie spokój z tą obsesją
śmierci we wszystkim dokoła.
Autorka w
swojej książce postawiła na trudne tematy i nie bała się ich.
Masturbacja w Kościele, aborcja, trupy, krojenie zwierząt, to tylko
małe zapowiedzi tego, co znajdziemy w treści. Jak dla mnie trochę
tego za dużo. Czasem byłam ogromnie zniesmaczona tym co czytam, a
innym razem byłam pod wrażeniem odwagi Kawczyńskiej, by tak
prosto, bez uogólnień pisać o niewygodnych sprawach.
„Balasamiarka”
z pewnością nie należy do książek lekkich i przyjemnych. Ma w
sobie pazur, swoją oryginalnością przykuje uwagę czytelników
szukających mocnych wrażeń. Zdecydowanie odradzam wrażliwcom i
osobom o słabych nerwach. Mnie się podobała, ale tez irytowała.
Sam pomył autorka na fabułę jest z pewnością wyjątkowy, ale czy
nie za mocny w przekazie?Targają mną wątpliwości.
Jestem
niemal pewna, że „Balsamiarka” dostanie tyle samo świetnych
opinii, co i tych negatywnych, będzie miała swoich przeciwników i
fanów. Tego chciała autorka prowokując czytelnika taką powieścią.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.
Moja
ocena 4/6
A to ci dopiero. Strach ją czytać, ale ciekawa jej jestem. Ja należę do tych o słabych nerwach. Zobaczę czy dam sobie z nią radę ;) Dzisiaj zacznę " Ostatnie pięć dni ". Książki postaram się wysłać w środę, bo jutro mam dniówkę 6.00-18.00, więc nie dam rady. " Nikt nie widział, nikt nie słyszał " Małgorzaty Wardy kupiłam wczoraj w Biedr. za 10zł ;)
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada i dodam ją na moją listę do przeczytania :D
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, czy Ci się spodoba :-)
UsuńMam podobne odczucia po przeczytaniu tej powieści, dziwaczność, specyficzność, brak normalności to z pewnością jej znaki rozpoznawcze :) Ale tak, czy inaczej zapada w pamięć, to nieuniknione :)
OdpowiedzUsuńTo fakt, o niej się nie da zapomnieć, intryguje i szokuje :-)
UsuńMasturbacja w kościele? Trupy? Eeee... Chyba podziękuję. Podziwiam Cię że dałaś radę tej książce, ja to bym pewnie nią o ścianę rzuciła ;). Lubię książki kontrowersyjne i szokujące, ale może nie aż tak bardzo do przesady. Poza tym Ci bohaterowie mnie odrzucają. Nie mam ochoty na książkę pełną wariatów ;).
OdpowiedzUsuńUwierz mi, że momentami czytając opisy było mi niedobrze :-(
UsuńZ drugiej strony ta książka miejscami jest szalenie zabawna. Scena z Łazarzem to humor rodem z Chmielewskiej (tyle, że ona nie ruszała tak drastycznych tematów). Dialog dwóch fachowców o "denacie, który wpadł do kanapy" śmieszy prawie tak, jak rozmowy grabarzy z "Hamleta". A już passus o psie-mordercy to majstersztyk, doskonały monolog na konkursy recytatorskie. Tak, że jest to rzecz mroczna, ale nie wyłącznie mroczna.
UsuńMnie nie razi naturalizm. To przecież okruchy PRAWDZIWEGO życia. Czy ktoś z komentujących może uczciwie, z ręką na sercu powiedzieć: "nigdy nie dłubałem w nosie"?
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Może się o tym nie mówi, ale to nie znaczy, że tego nie ma. Jest - jak przywołana masturbacja w kościele i wiele innych drobiazgów. Normalne życie. Mnie się książka podoba mimo (a może właśnie przez to?) że narratorka jest taka dosadnie prawdziwa.
P.S. Wczoraj zacząłem lekturę, jeszcze mi zostało nieco mniej, niż połowa do końca.
A mi już dawno ta książka wpadła w oko. Podobnie naturalistyczna jest książka ingi Iwasiów "Umarł mi" - przejmująca ale i ludzka, prawdziwa, nazywająca rzeczy po imieniu.
OdpowiedzUsuń