poniedziałek, 2 listopada 2015

76. Virginia C. Andrews "Pamiętnik Christophera"- recenzja przedpremierowa



Słynne "Kwiaty na poddaszu" pochłonęłam z wypiekami na twarzy, po tej książce chciałam jeszcze i jeszcze czytać o losach rodziny Dollangangerów. Im więcej tomów czytałam, tym bardziej absurdalne wydawały mi się pomysły pani Andrews, ale ciekawa tego jak skończy się historia brnęłam w to dalej. Bywało różnie, całą sagę mam w domu i pewnie kiedyś jeszcze z przyjemnością do niej wrócę. W nowościach wydawnictwa prószyński i S-ka wkrótce pojawi się kontynuacja sagi V.C. Andrews "Pamiętnik Christophera".
Czy mnie wciągnęła jak "Kwiaty na poddaszu" czy może było zupełnie na odwrót?

  Siedemnastoletnia Kristin Masterwood w ruinach Foxworth Hall znajduje pamiętnik Christophera Dollangangera. Dziewczyna jest zafascynowana nową zdobyczą i rozpoczyna lekturę wspomnień Chrisa. Ojciec Kristin nie jest zachwycony nowym zajęciem córki, ale ona nie daje za wygraną. Wkrótce okazuje się, że zmarła matka Kristin była w dziwny sposób powiązana ze starą posiadłością i jej mieszkańcami. Kristin zaczyna czytać pamiętnik i odkrywać przerażające sekrety, które kryło w sobie Foxworth Hall.

Sama nie wiem czego się spodziewałam po tej książce? Chyba podobnych emocji, jak podczas lektury innych książek Andrews. Niestety bardzo się zawiodłam. Autorka potrafiła mnie zainteresować jedynie historią Kristin, wspomnienia Christophera nudziły mnie wyjątkowo. Ileż można czytać to samo w kółko? Spodziewałam się czegoś świeżego, nowego, innego spojrzenia na sprawę a dostałam powielenie całej historii dzieci zamkniętych na poddaszu. Byłam zła i czułam ,że marnuję swój czas, bo przecież dobrze znałam losy rodziny Dollangangerów.

Virginia poprowadziła narrację z punktu widzenia zarówno Kristin jak i Christophera. Chwała jej za to, bo inaczej nie dokończyłabym tej książki na pewno.
Nie targały mną żadne emocje poza znużeniem i oczekiwaniem na finał, miałam nadzieję, że autorka tam chociaż wymyśli coś nowego i wciągającego. I tu plus, bo właśnie tak się stało. Na szczęście na samym końcu książki szerzej otworzyłam oczy i zaczęłam się interesować dalszymi losami Kristin. To pewnie z tego powodu sięgnę po kolejny tom, bardziej z ciekawości co tym razem wymyśli autorka. Mam nadzieję, że nie będę miała kolejnego uczucia "deja vu".

Czy polecam? Jeśli chcecie znów przenieść się w klimat zakurzonego poddasza i przezywać na nowo losy zamkniętych tam dzieci, to tak, jest to książka dobra do przypomnienia sobie pierwszej części. Jesli jednak szukacie nowych wrażeń, nowej chwytającej za serce historii to muszę Was rozczarować, tu jej nie znjadziecie. Być może to tylko moje odczucia, przeczytajcie i napiszcie czy Wam przypadła do ustu. Ja sięgnę po kolejny tom, ciekawe czy tym razem mnie zaskoczy?

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu:


Moja ocena: 3/6

1 komentarz:

  1. Kompletnie nie ciągnie mnie do tej serii. "Kwiaty na poddaszu" jakoś nie powaliły mnie na kolana i póki co nie mam ochoty sięgać po inne książki autorki.

    OdpowiedzUsuń