Co czuje osoba, której zaginął ktoś
bliski? Nie umarł, nie wyjechał, ale zwyczajnie zapadł się pod
ziemię? Nikt nie wie gdzie jest, nie ma świadków, nie ma kontaktu.
Ile można żyć w tej miażdżącej niewiedzy, czekać aż stanie
się cud? Wyobraźcie sobie tą rozdzierającą niepewność i
nadzieję, która każe każdego dnia szukać zaginionej osoby.
Wczujcie się w rozpacz i strach osób poszukujących, którzy z
każdym nowym tropem łudzą się, że są bliżej poznania prawdy. A
gdy ta prawda długo nie nadchodzi, muszą nauczyć się żyć i
funkcjonować od nowa. Poznajcie Magdę, która wedrze się w wasze
serca swoją boleśnie szczerą historią.
To miał być ostatni dzień roku,
sylwester, czas,gdy większość ludzi spędza czas na balach,
prywatkach czy koncertach. Magda cieszyła się na ten dzień. Razem
z Bartkiem zaplanowała wyjście i właśnie szykowała się w
łazience gdy zadzwonił do drzwi dzwonek. To był Kuba, szwagier
Magdy. Ta pora odwiedzin nie zwiastowała niczego dobrego, Kuba
przybył z informacją, że od czterech godzin bezskutecznie
poszukuje Moniki, swojej żony. Niby nic wielkiego, to tylko kilka
godzin a w taki dzień jak sylwester mogła zaszyć się u znajomych,
ale strach był spowodowany niedawnymi przeżyciami małżonków.
Monika niedawno poroniła i załamała się tym faktem. Niby było
już dużo lepiej, ale dlaczego nigdzie jej nie ma? Miała czekać w
domu, zostawiła torebkę, dokumenty. Nikt nie widział żeby gdzieś
wychodziła. Zwyczajnie przepadła jak kamień w wodzie. Monika
natychmiast zrezygnowała z imprezy i razem z Bartkiem i Kubą
próbowali wpaść na jakikolwiek trop Moniki. Niestety mijał czas a
po siostrze nie było śladu. Ktoś ją porwał, zabił czy może
uciekła? Miała powody a może została zmuszona? Jak o tym
powiedzieć rodzicom, gdzie szukać wsparcia, komu ufać? Zapewniam,
że pytań podczas lektury nasuwa się cała masa.
Jaka będzie odpowiedź, nie zdradzę,
ale mogę rzec jedno: musicie poznać prawdę!
Bardzo cenię sobie te powieści w
których autor/autorka sprawia, że przywiązuję się do głównego
bohatera. W „Ostatnim dniu roku” pani Misiołek sprawia, że
całym sercem polubiłam Magdę a opowiadana przez nią historia była
dla mnie jak wspomnienia najdroższej przyjaciółki.
Magda pomimo błędów, jakie popełniła
wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Całkowicie pochłonęło ją
szukanie siostry kosztem własnego szczęścia. Ucierpiała na tym
jej psychika, związek z Bartkiem, studia i marzenia o dobrej pracy.
W jej osobie widziałam taką siostrę o jakiej marzy chyba każda
kobieta, lojalna, szczera, kochająca, oddana rodzinie. Cóż z tego
,że w pewnym momencie życia się pogubiła? Liczyło się to, by
Monika się odnalazła a wszystkie sprawy Magdy schodziły na dalszy
plan. Poświęcenie jakim wykazała się główna bohaterka jest
godne naśladowania. Do samego końca, póki nie poznała prawdy o
siostrze robiła wszystko by ją odnaleźć i ulżyć cierpieniu
najbliższych.
Przedstawiona przez autorkę Magda to
przykład świetnie wykreowanej postaci. To ona,a nie wbrew pozorom
zaginiona Monika grała w książce pierwsze skrzypce. Czytelnik miał
okazję zagłębić się w najmroczniejsze sekrety jej psychiki,
poznać ukryte marzenia, plany, lęki i słabości.
Jestem pod ogromnym wrażeniem nie
tylko kreacji bohaterki powieści, ale też sposobu opowiedzenia
historii zaginionej dziewczyny. Temat niby znany w literaturze a
wprowadza coś nowego i świeżego. Coś, co chce się czytać!
Wprost nie mam słów by opisać jak
bardzo dużo emocji wzbudziła we mnie książka „Ostatni dzień
roku”. Po spojrzeniu na okładkę spodziewałam się bardziej
przesłodzonej, melodramatycznej opowieści idealnej do czytania w
jesienne wieczory z kubkiem gorącej (mandarynkowej!) herbaty.
Niestety, jeżeli macie ochotę na
słodką historię z równie optymistycznym zakończeniem to
poszukajcie innego tytułu. Wybierając ten dostaniecie poruszającą
do głębi i zapadającą w umysł obyczajówkę.
Autorka w powieści pokazała
czytelnikom jak bardzo trudno jest żyć po stracie i ze
świadomością, że nie wiadomo co przyniesie jutro. Dla rodziny
Moniki liczyło się tylko to co się z nią stało. Te godziny,
dni, tygodnie niepewności zabijały w nich resztki nadziei na to, że
kiedyś wszystko wróci do normy. Miałam wrażenie, że chcieli
poznać choćby najgorszą prawdę, nawet o śmierci Moniki, byle by
tylko coś było wreszcie wiadomo.
Emocje jakie towarzyszyły mi podczas
czytania były niesamowite: współczucie, lęk, strach ciekawość
co dalej, to wszystko kłębiło się w mojej głowie podczas dwóch
wieczorów spędzonych z książką z dłoni. Z pewnością
skończyłabym dużo szybciej gdyby nie nawał obowiązków domowych.
A z drugiej strony to wcale nie chciałam szybko jej kończyć. Było
mi żal, bo zdawałam sobie sprawę, że czytam jedną z najlepszych
powieści obyczajowych 2015 roku.
„Ostatni dzień roku” zostanie w
mojej pamięci i sercu na długi czas. Ta wspaniała i uczuciowa
książka, sprawiła, że nie mam ochoty czytać nic innego. Doprawdy
nie wiem, czy jeszcze jakaś lektura w najbliższym czasie tak bardzo
mnie wciągnie i tak mi się spodoba. Nie miejcie ani odrobiny
wątpliwości, czy pędzić do księgarni po nową książkę Kasi
Misiołek. Warto!
Za egzemplarz dziękuję Polacy Nie Gęsi i Swoich Autorów Mają oraz Wydawnictwu Muza.
Moja ocena: 6/6
Ależ zaciekawiłaś mnie tym tytułem :) Pewnie kiedyś sięgnę po tą książkę, bo i twoja ocena zapowiada wciągającą historię.
OdpowiedzUsuńIleż emocji w jednej książce! Niesamowite! Już się nie mogę doczekać lektury :). Mam nadzieję że i dla mnie książka okaże się porywająca.
OdpowiedzUsuńWłaśnie zaczynam lekturę :)
OdpowiedzUsuńMalwinka przeczytałam "Mamifest". Chcesz ją przeczytać? :)
OdpowiedzUsuńCo u was słychać Malwinka? Co czytasz? :)
OdpowiedzUsuńO Malwinka, świetnie, że byłaś na targach. Napisz jak było, kogo widziałaś? :) Poszalałaś wśród książek? :) Łoch.. to się przytrafiło twojej babci paskudne złamanie...
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie książką, którą teraz czytasz. Nie wiedziałam, że jest dalszy ciąg losów tym razem ducha Christophera ;)
OdpowiedzUsuń