Wypożyczona z biblioteki :
Dopóki nie zakochałam się w twórczości Diane Chamberlain to właśnie książki Jodi mogłam brać w ciemno, wiedząc, że przypadną mi do gustu.
Sporo powieści z jej dorobku mam już za sobą, zostało kilka które dokupię bądż wypożyczam z biblioteki. "Jesień cudów" właśnie wypożyczyłam i nie żałuję, bo nie mogę zaliczyć jej do tych najlepszych.Nie chodzi bynajmniej o tematykę książki (bo ja jestem wierząca), ale o sposób przedstawienia bohaterów i problemu.
Siedmioletnia Faith jest świadkiem rozwodu rodziców po tym, jak matka przyłapuje ojca na zdradzie. Tuż po tym dramatycznym przeżyciu dziewczynka znajduje sobie wyimaginowaną "przyjaciółkę". Mariah z niepokojem obserwuję córkę i niestety okazuje się, że Faith nie ma wybujałej wyobrażni ale wszystko wskazuje na to, że rozmawia z kobietą- Bogiem. Na dowód tego dziewczynka zaczyna cytować fragmenty biblii, której nigdy nie miała okazji czytać. Mariah szuka porady u psychologa. Problem pogłębia się gdy na dłoniach Faith pojawiają się stygmaty i nikt nie potrafi w racjonalny sposób określić skąd się wzięły. Oliwy do ognia dodaje sytuacja w której siedmiolatka przywraca do życia swoją babcię.Małą Faith zaczynają interesować się media a ojciec wytacza matce proces bo sądzi, że całe zamieszanie wokół córki jest spowodowane psychozą Mariah. Toczy się walka o prawdę, o córkę i o odzyskanie wiary, że cuda mogą wydarzyć się naprawdę.
Pierwsze co "biło po oczach" to cuda jakich dokonywała Faith. Pomimo tego ,że jestem katoliczką, to przepraszam najmocniej panią Picoult, ale wskrzeszenia zmarłych i tym podobne uzdrowienia to nie dla mnie. Miałam wrażenie, że trochę poniosła autorkę przy pisaniu powieści.
Podobnie rzecz ma się przy wypowiedziach naszej siedmioletniej bohaterki, absolutnie nie adekwatne do wieku.Jestem mamą i wiem, co może powiedzieć kilkulatek
Cała osoba Faith została przedstawiona zbyt dorośle, przez co znów powieść wydała mi się mało realna, a nawet pokuszę się o słowo " naciągana"....
Sposób poprowadzenia narracji tez pozostawiam wiele do życzenia. Zdecydowanie wolę gdy Jodi umieszcza kilku narratorów, wtedy poznaję całą sytuację z punktu widzenia wszystkich bohaterów.
Gubiłam się w ilości osób i braku jasnej chronologii. Męczące były tez za długie rozdziały. Ogólnie miałam wrażenie, że połowa opisów i osób drugoplanowych jest zupełnie zbędna.
Być może nie miałam weny do tej książki i niestety nie wypadła dobrze w moich oczach.
Moja ocena 3/6
Malwinka książkę mam, ale o dziwo jeszcze nie czytaną. Kupiłam ją bardzo dawno temu, jeszcze w wersji z inną okładką. Zaskoczyła mnie twoja ocena, że taka niska. Cyba jeszcze bardziej będzie mnie przez to kusić, żeby ją przeczytać i przekonać się, jak mi się będzie ją czytało ;) Pamiętam, że "Czarownice z Salem Falls " też były kiepskie.
OdpowiedzUsuń