poniedziałek, 28 grudnia 2015

85. Cathy Glass "Czy mnie pokochasz?"



Uwielbiam historie pisane przez życie. Są wartościowe, dają do myślenia, budzą wiele emocji i zapadają w pamięć.Kiedy jeszcze są napisane przez osobę tak czułą na ludzkie cierpienie jak Cathy Glass, to nie ma innej opcji jak tylko czytać i czytać. Dla mnie książki jej autorstwa są wyjątkowe, czytają się wręcz same, chociaż nie należą do tzw. "lekkiej" literatury. Cathy jednak opisując nawet bardzo tragiczną historię dziecka, którym przyszło jej się opiekować robi to w tak delikatny i prosty sposób, że kartki książki przewracają się same a lektura "znika" w ciągu 2-3 godzin.

Cathy Glass jest opiekunką społeczną, pod jej dach trafiają różne dzieci, najczęściej mają one ogrom kłopotów związanych z molestowaniem, przemocą czy zaniedbaniem ze strony rodziców. Zadaniem Cathy jest ich resocjalizacja oraz stworzenie im normalnego domu, pokazanie jak powinna wyglądać normalna rodzina. Tym razem pod skrzydła Cathy trafia Lucy, jedenastolatka ze sporym bagażem złych doświadczeń. Lucy w dzieciństwie była bardzo zaniedbywana przez matkę, nie tylko pod względem psychicznym , ale też żywieniowym. Cathy, oraz dwójka jej biologicznych dzieci próbują stworzyć dla Lucy normalne warunki mieszkaniowe. Chcą, aby dziewczynka czuła się kochana, rozumiana i aby zaczęła normalnie jeść. Lucy bowiem odmawia jedzenia czegokolwiek, przez co jej wygląd przypomina anorektyczkę. Cathy rozpoczyna walkę przede wszystkim z myśleniem dziewczynki, stara się by zaakceptowała siebie i otworzyła się na nowe znajomości.Nie jest to takie proste, jak to zwykle u Cathy bywało, podopieczni w pewnym momencie dają jej popalić, ale ona jest z tych, co się tak łatwo nie poddają. Jaki będzie finał tej historii? Odsyłam Was do lektury, która wciągnie Was od pierwszej strony!

Kolejna z mojej kolekcji życiowa i mądra historia. Sama nie wiem dlaczego tak uwielbiam wszelkie opowieści pani Glass? Chyba dlatego, że zazdroszczę jej tych pokładów cierpliwości i miłości, które ma w sobie i którymi obdarza nie tylko swoje , ale też właśnie dzieci, które są w jej domu tymczasowo. Mnie samej czasem brak cierpliwości do własnych pociech i doprawdy nie wiem jak Cathy to robi, że jest tak dobrze zorganizowana, czuła i sympatyczna. Często podczas lektury myślę sobie, że jej postawa może być wzorem do naśladowania dla innych matek.Dzieciaki, które trafiają pod jej opiekę mają problemy z przeszłością, są rozchwiane emocjonalnie i mają nabyte złe wzorce. Cathy krok po kroczku stara się zapewnić im spokój i próbuje dotrzeć do ich serc i umysłów, pokazać jak może wyglądać normalne życie by oni sami nie popełniali w przyszłości tych samych błędów.

Książki napisane przez Cathy zawierają cenną lekcję życia. Kto raz przeczytał historię napisaną przez nią, ten wie, że czyta się je jednym tchem.Pomimo tego, że poruszają tak trudne tematy są świetnie napisane, bez zbędnych upiększeń, prosto i szczerze. Serdecznie polecam i czekam na kolejne opisane przez autorkę losy!

Dziękuję Wydawnictwu Muza oraz Business&Culture za udostępnienie egzemplarza do recenzji!

Moja ocena: 5/6

środa, 16 grudnia 2015

Marcin Przewoźniak "Poradnik małego skauta"




Poradnik małego skauta to książeczka, na którą ja sama bym nie zwróciła uwagi. Na szczęście dzięki uprzejmości Centrum Edukacji Dziecięcej razem z dziećmi miałam możliwość zapoznania się z jej treścią. Dlaczego na szczęście? Jest kilka powodów, dla których uznaję tą pozycję za hit roku 2015 wśród książek dziecięcych.
Po pierwsze jest idealna dla chłopców w wieku szkolnym. Przyznajcie się, ile książek z czystym sumieniem możecie polecić 7 czy 8 letniemu chłopcu? Bajek dla dziewczynek mamy mnóstwo, księżniczki, kucyki, postacie bajkowe...a dla małego mężczyzny, który nie szczególnie lubi opowiadania? No właśnie. Tu Was zaskoczę, bo Poradnik małego skauta możecie brać w ciemno! Nie tylko zainteresuje Waszych synów, ale też nauczy pewnych przydatnych zasad i samodzielności. No dobra, ta książka jest nie tylko dla chłopców, moja 9-letnia córka też ją uwielbia.

Pierwsze co mnie zmyliło to okładka przedstawiająca chłopca skauta. Pomyślałam, że będzie pewnie tylko o namiotach, rozpalaniu ogniska i przetrwaniu burzy. To też było, ale celem autora nie było tylko pokazanie młodemu czytelnikowi jak rozbić namiot czy rozpoznać kierunek świata, ale nauczyć się prawdziwego życia i codziennych czynności, nie tylko na biwaku, ale też w domu. Było o tym jak posprzątać pokój, jak zrobić kanapkę, co oznacza mowa ciała zwierząt i jak w kulturalny sposób komuś odmówić. Ten poradnik, wyglądający naprawdę niepozornie jest skarbnicą wiedzy dla każdego. Nauczy  nawet pisać list do świętego Mikołaja!

 Całość napisana z ogromną dawką dobrego humoru i ciekawymi ilustracjami oraz pomocniczymi zdjęciami. Usztywniona okładka oraz zgrabny format książki to dodatkowe zalety. Można ją brać dosłownie wszędzie.

Moje dzieci są cały czas nią oczarowane, a mnie wstyd, że sama od siebie pewnie nigdy bym jej nie dała szansy. Jeśli szukacie jeszcze prezentu dla (przede wszystkim, ale nie tylko) chłopca od lat 6 to zwróćcie uwagę na tę serię. Nie wiem jak wyglądają pozostałe książki, np Przewodnik małego turysty czy Poradnik kibica piłki nożnej, ale ta spełnia moje oczekiwania w 100 procentach.Uczy samodzielności, wytrwałości, kultury i dobrych nawyków tak potrzebnych w dalszym życiu.Bardzo polecamy!
Możecie serię znaleźć tu:
KLIK

Poradnik małego skauta otrzymała wyróżnienie w konkursie Małego Donga organizowanym przez Sekcję IBBY.

Za egzemplarz bardzo dziękujemy Centrum Edukacji Dziecięcej.


Nasza ocena: 6/6

wtorek, 15 grudnia 2015

84. Mary Kubica "Zajmę się tobą"



Lubicie pomagać innym? Ja przyznam, że szczególnie przed świętami (ale nie tylko) lubię ponieść starszej osobie zakupy, otworzyć drzwi matce z wózkiem czy ustąpić miejsca w kolejce ciężarnej. Wszystko jednak ma swoje granice, bo przez takie drobne uczynki nie przekraczamy barier bliższego poznania. Co się jednak dzieje, gdy pomoc wymaga zaproszenia do naszego prywatnego życia? Heidi, bohaterka dzisiejszego thrillera, przekona się, jak można łatwo wpaść w pułapkę i jak trzeba być ostrożnym, zanim zaprosi się kogoś obcego do domu.

To był zwyczajny, deszczowy dzień. Heidi stała na peronie, jak co dzień i na początku nic nie wzbudzało jej podejrzeń. Jednak po chwili dostrzegła niepokojący obraz dziewczyny z niemowlęciem na rękach. Dziewczyna była bardzo młoda, zaniedbana i sprawiała wrażenie jakby przed czymś uciekała. Usilnie próbowała uchronić przed ulewą małe dziecko, które trzymała w ramionach. Heidi nie mogła przejść koło tej sytuacji obojętnie, bo to tak jakby nie była sobą. Ona zawsze starała się pomagać komu tylko mogła, nawet bezdomne koty zawsze znalazły schronienie u niej w domu. Kolejnego dnia sytuacja powtórzyła się i dziewczyna z dzieckiem znów czekała na stacji kolejowej, dokąd chciała jechać i dlaczego narażała swoje dziecko?
Sprawy potoczyły się bardzo szybko i Heidi zaproponowała nastoletniej matce aby przenocowała u niej w domu, co wzbudziło niechęć jej męża i córki. Bliscy Heidi nie byli chętni na przyjmowanie obcej, cuchnącej dziewczyny z niemowlakiem. Willow, bo tak miała na imię nastolatka od razu wzbudziła odrazę Chrisa, męża Heidi. Próbował przemówić żonie do rozumu, że nie powinna tak ufać nowo poznanej osobie a tym bardziej przyjmować jej pod swój dach. Tymczasem Heidi jak zawsze postawiła na swoim tłumacząc się, że pomocy potrzebuje przede wszystkim malutka córeczka Willow. Dziecko było w krytycznym stanie, głodne, zaniedbane i odparzone na całym ciele. Dlaczego Willow doprowadziła małą do takiego stanu?  Przed czym próbowała uciec? Czy Heidi pożałuje tego, że przyjęła je do swojego domu?

"Zajmę się tobą" to książka o której można pisać długo i bardzo wiele rozmyślać. Doprowadza ona bowiem czytelnika do emocjonalnej karuzeli i natłoku myśli. Wspomnę trochę o bohaterach. Najbardziej do serca przypadł mi Chris, mąż głównej bohaterki. Rozsądny, trzymający się zasad mężczyzna nie dał się omamić historii Willow i starał się przede wszystkim chronić swoją rodzinę na pierwszym miejscu. Niestety nie miał zbyt wiele do powiedzenia w domu i dlatego to decyzje jakie podejmowała Heidi były najważniejsze, niestety nie zawsze przemyślane.
Heidi z początku wydawała mi się kobietą o wielkim sercu i chęci pomocy potrzebującemu.Jednak podświadomie wyczuwałam, że bohaterka skrywa w sobie jakiś problem i nie myliłam się. Trauma straty własnego dziecka nie pozwoliła jej obiektywnie patrzeć na Willow i jej dziecko. Podczas, gdy sytuacja pomału wyjaśniała kim jest Willow zastanawiałam się, kto jest tu naprawdę ofiarą, kogo trzeba się bać?

Kochani, czytając "Zajmę się tobą" nic nie jest proste i oczywiste. To doskonale skonstruowany thriller psychologiczny przy którym będziecie mieć gęsią skórkę i mocno się zastanowicie zanim wpuścicie obcego do domu. Czytając moje recenzje pewnie wiecie, że lubię ten gatunek ale trudno mi dogodzić. Muszę przyznać, że Mary Kubica spełniła moje oczekiwania względem dobrego thrillera.Było mocno, zaskakująco i ciekawie. I było czasem mroczno, aż włosy stawały dęba.

Autorka odkrywała karty stopniowo, tak by czytelnik nie miał najmniejszej szansy na nudę. Intryga bardzo dobrze przemyślana pozwalała na zastanawianie się jak cała historia się skończy. Niby wydaje się, że wszystko wiemy, że nic nas już nie zaskoczy ale wcale nie jesteśmy tego tacy pewni. Czytałam z wypiekami na twarzy i z czystym sumieniem mogę polecać na prawo i lewo. Wielokrotnie próbowałam rozgryźć tajemnicę bohaterów, ale byłam wodzona za nos. Zakończenie zaskoczyło mnie totalnie i sprawiło, że miałam burzę myśli i wątpliwości. W głowie ciągle siedziały mi pytania, na ile trzeba kogoś poznać by móc mu całkiem zaufać?

Dziękuję wydawnictwu HarperCollins za egzemplarz!

Moja ocena: 5/6


środa, 9 grudnia 2015

83. Liliana Fabisińska "Śnieżynki"






In vitro podobnie jak chociażby molestowanie to temat przy którym większość ludzi nabiera wody w usta. Niby problem istnieje, ale jakby nikogo nie dotyczył. Sama się przyznam, że nie znam nikogo kto podjął się próby poczęcia dziecka w ten sposób, wróć, nic mi nie wiadomo o tym czy ktoś z moich znajomych poddał się in vitro, a to znaczna różnica. Ja chyba też nie chciałabym aby ktoś wytykał moje dziecko, że jest tak a nie inaczej poczęte. Żyjemy w cywilizowanym świecie, ale co tu się oszukiwać, ludzie są bezwzględni, do tego dochodzi kwestia wiary i to, że Kościół głośno wyraża swoje zdanie na ten temat. Nie ma szans...pary, które podejmują wyzwanie, muszą liczyć się z tym, że prawdopodobnie będą siedzieć cicho, dla dobra swojego i dziecka.
Liliana Fabisińska odważyła się napisać powieść o zmaganiach z niepłodnością dwóch par. Ich historie przeczytacie w "Śnieżynkach", niedawno wydanych nakładem Wydawnictwa Filia.

Monika i Mateusz są dobrym i kochającym małżeństwem. Żyją raczej skromnie, przywiązują dużą wagę do religii, szczególnie ze względu na wujka Mateusza, który ma zadatki by zostać kardynałem. Para zmaga się z trudnościami z poczęciem dziecka dlatego szukają pomocy w klinice leczenia niepłodności. Wszystko po cichu, po kryjomu, bo przecież to grzech oddać nasienie do badania, czy próbować innych metod poza naturalnymi. W klinice Mateusz spotyka dawnego znajomego ze szkolnej ławy- Igora. Jak się okazuje ten również podjął tu leczenie. Mateusz i Igor odnawiają dawny kontakt, chociaż nigdy za sobą nie przepadali. Ich żony także przypadkowo się poznają i wspólna droga do rodzicielstwa połączy obie pary. Przyjaźń okaże się początkiem czegoś o wiele bardziej skomplikowanego a złożona obietnica dostarczy więcej łez i rozczarowań niż radości.

"Śnieżynki" traktują nie tylko o wspomnianym przeze mnie trudnym i żmudnym procesie leczenia niepłodności, czy zabiegu in vitro. To książka o pragnieniach i ich wypływie na nasze życie, o wpływie wiary na nasze decyzje i akceptacji społecznej. W powieści obserwujemy piękną przemianę Mateusza, od zagorzałego katolika do czułego męża. Wiara w Boga nie pozwoliła mu na początku przełamać się i pomóc Monice w walce o dziecko. Brat ksiądz, wujek kandydujący na biskupa a tu nagle Mateusz miałby wywinąć numer z zapłodnieniem pozaustrojowym? Na szczęście miłość do żony pomału otworzyła go na nowe doświadczenia, dodała uwagi i wiary, że o marzenia trzeba walczyć a niemożliwe może stać się możliwe. Wiecznie zaszczuty jako młody chłopak teraz staje na wysokości zadania przyjmując na klatę to, co przyniesie jutro.
Igor i Dagmara nie wzbudzili we mnie tylu sympatycznych uczuć co Monia i Mateusz, ale tez im kibicowałam. Jako mama dwójki dzieci nie mogłam przejść bez emocji wobec (książkowej!) pary, która pragnie mieć dziecko. Nie wyobrażam sobie teraz życia bez moich dzieci, dlatego jakoś szczególnie związałam się uczuciowo z całą czwórką bohaterów i podświadomie trzymałam kciuki za każdego z nich.

Liliana Fabisińska znowu napisała piękną książkę, bo to nie jedyna w jej dorobku literackim taka perełka. Powieści jej autorstwa chce się czytać i mogę je polecać z czystym sumieniem. Zapadają w pamięć, wzbudzają emocje i czytają się wręcz same. Autorka ma niesamowity dar do pisania o rzeczach trudnych, takich o jakich nie rozmawia się na imieninach czy przy kawie. Jej lekkość słowa i płynność narracji powodują, że tematy tabu są nam bliższe niż się wydaje. Jestem zauroczona zarówno "Śnieżynkami", jak i poprzednią "Córeczką". Fabuła jest pełna dylematów moralnych i zapewniam, że nie przejdziecie wobec nich obojętnie.
 Muszę jeszcze dodać, że na uwagę zasługuje także piękne wydanie. Okładka i tytuł są rewelacyjnie ze sobą skomponowane, dając obraz tego czego możemy spodziewać się po lekturze.
Pani Liliana udowodniła, że jest świetną polską pisarką. Czaruje czytelnika ciekawą fabułą i bohaterami z krwi i kości, w których pewnie nie jedna z nas odnajdzie siebie. Jej powieść nie kończy się happy-endem i chciałabym krzyknąć - nareszcie! Mam dość przesłodzonych historii, dlatego taką realistyczną książkę przeczytałam jednym tchem.

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Filia.


Moja ocena: 6/6

wtorek, 8 grudnia 2015

82. Renee Knight "Sprostowanie"






Jak daleko można się posunąć by chronić swoją rodzinę? Czy kłamstwo, nawet najbardziej skrupulatnie zbudowane, zburzy spokój tworzony latami? Kochani, dziś historia, którą przeczytałam z wypiekami na twarzy. Wyobraźcie sobie, że czytacie książkę, nie taką zwykła, jak co dzień...czytacie książkę o sobie. A fabuła to najgorszy koszmar z przeszłości o którym nigdy nie chcieliście pamiętać. Brzmi strasznie?  Poznajcie Catherine, kobietę, która zataiła przed bliskimi prawdę i teraz musi się z nią zmierzyć.


Catherine Ravenscroft jest szczęśliwą mężatką i mamą nastoletniego Nicholasa. Pracuje w telewizji a przeprowadzka w nowe miejsce miała być początkiem czegoś lepszego dla całej ich trójki. Pewnego dnia Cathy na stoliku nocnym odkrywa książkę, której dotąd nie widziała w swoim zbiorze. Zaczyna czytać i wpada w panikę. Jest główną bohaterką powieści a fabuła opisuje pewne zdarzenie sprzed 20 lat, o którym Cathy usilnie próbowała zapomnieć przez wiele lat. Zastanawia się skąd wzięła się ta książka w jej domu i kto zna tajemnicę z przeszłości? Od tej chwili Catherine czuje się zaszczuta i boi się tego, co przyniesie jutro. Niestety odszukanie autora nie jest takie proste, bo pisał on pod pseudonimem i sam wydał książkę. Na domiar złego drugi egzemplarz trafia w ręce Nicholasa. Cathy jest przerażona, tym bardziej, że syna bardzo zaciekawiła tajemnicza książka i zdradza jej zakończenie. Główna bohaterka ginie w makabryczny sposób, nikt poza Catherine nie wie, że chodzi właśnie o nią.

Tajemnica, to ona wiedzie prym w "Sprostowaniu" i jest "tym czymś" co przyciąga czytelnika już od samego początku. Tak naprawdę nie wiemy za wiele, jest kobieta, zaczyna czytać książkę o sobie samej i o pewnym zdarzeniu sprzed lat. Tyle wiemy z opisu i dobrze, bo więcej nie powinniśmy wiedzieć nic, aby nie popsuć sobie lektury. Autorka bardzo powoli, ale starannie nakreśla fabułę odkrywając kolejne karty. Absolutnie nie można narzekać na nudę! "Sprostowanie" wciąga, trzyma w napięciu, ale jest to rodzaj thrillera psychologicznego w którym bardziej stawiam na słowo "psychologiczny".. Nie znaczy to, że nie ma w nim odrobiny strachu czy napięcia. Jest, ale postaci i wydarzenia bardziej ukierunkowane są na charakterystykę zachowania, emocji, uczuć niż samą atmosferę grozy. Dla mnie był to taki lżejszy thriller, ale za to własnie z akcentem na rozwiązanie ciekawej zagadki, którą przygotowała autorka.

Renee  Knight w swojej książce ukazała jak działa machina kłamstwa. Cathy wiele lat, dla dobra rodziny, ukrywała co naprawdę wydarzyło się tamtego dnia. Nie chciała by kiedykolwiek ktoś znów kazał jej przez to przechodzić a już na pewno nie chciała, by świadkami zderzenia sie z prawdą był jej mąż i syn. Życie bywa brutalne i bohaterka musiała raz jeszcze powrócić do przeszłości, by zapobiec rozbiciu własnej rodziny. Ile można poświęcić dla dobra bliskich? Okazuje się, że bardzo wiele.

"Sprostowanie" zaliczam do dobrych thrillerów, takich, jakie lubię. Nie zawiodłam się, ale też nie stawiam tego tytułu na pierwszym miejscu ulubionego gatunku. Jest to książka bardzo wyrazista, przyciąga oryginalną fabułą i zaskakuje zakończeniem. Daję jej mocną "piątkę" głównie ze względu na ciekawy pomysł autorki. Was zachęcam do czytania, jeśli oczywiście lubicie takie klimaty.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu:




Moja ocena 5/6


niedziela, 6 grudnia 2015

Agnieszka Gadzińska "Lekarstwo na krowę"


Lusia uwielbia zabawę z klockami LEGO i chciałaby aby jej starsza siostra oddała się pasji razem z nią. Niestety Pola woli malować paznokcie i robić dziwne miny i nawet nie myśli bawić się z młodszą siostrą. Lusia wpada w gniew i nazywa Polę krową i oto dzieje się rzecz niesłychana! Pola naprawdę przemienia się w krowę i nijak nie można jej "odkrowić". Lusia jest przerażona, bo nawet aptekarki nie znają takiego leku na krowę. Co zrobić, by przywrócić Poli normalny wygląd? Okazuje się, że to prostsze niż się wydaje.


"Lekarstwo na krowę" to książeczka składająca się z trzech opowiadań. Każde jest inne i opowiada inną historię. To co je łączy, to przede wszystkim ogromne poczucie humoru, zabawne sytuacje i szczypta fantazji wpleciona w fabułę. Ale przecież to lektura dla dzieci, więc trochę poszaleć z niemożliwym jest wręcz wskazane. Najważniejsze jest to, że historyjki zawierają cenny morał. Będzie o siostrzanej miłości, o wybaczeniu, o przyjaźni i pokonywaniu strachu. Wszystko przypieczętowane ślicznymi ilustracjami.


Duży format książki, twarda oprawa i literki przystosowane to samodzielnego czytania będą zachęcały małego czytelnika do samodzielnej lektury. Opowiadania nie są długie, więc idealnie się sprawdzą jako pierwsze czytanki lub krótkie bajki przed snem. Podoba mi się przede wszystkim to, że historyjki czegoś uczą. Lubimy z dziećmi wszelkie puenty i morały o których możemy potem dyskutować, dawać sobie przeróżne przykłady itd. "Lekarstwo na krowę" jest właśnie takiego rodzaju książeczką, która pobudza wyobraźnię dziecka i uczy właściwych zachowań.


Za egzemplarz dziękujemy Wydawnictwu:

Nasza ocena: 5/6